Lech Balcerzak Lech Balcerzak
78
BLOG

Jak rozwiązać problem mieszkaniowy Polaków? 4 proste prawa i mamy Prawieraj. Albo...

Lech Balcerzak Lech Balcerzak Nieruchomości Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
W USA 90 mln ludzi dostaje kartki na żywność od rządu, bo pomimo tego że pracują – nie potrafią się z tego utrzymać. Mają po prostu za niskie stawki. To kasta tzw. biednych pracujących.

image

Szwajcaria jest krajem, gdzie Demokracja Bezpośrednia działa najlepiej. Czyli system zarządzania państwem przez samych obywateli, którzy mogą drogą referendów albo przez głosowanie cyfrowe odbywające się w sposób ciągły - a nie co 4 lata jak w Polsce - ustanawiać nowe prawa albo szybko odwołać polityka, który jest niekompetentny i na jego miejsce umieścić kogoś innego.

Jest chyba najbardziej podobna do utopii pokazanej w mojej powieści dla młodzieży „Autora - dziewczynka z przyszłości".

* * *

Przyjrzyjmy się więc teraz naszemu krajowi, a w nim ciekawej anomalii związanej z tym, że pomimo dziesięcioleci, jakie upłynęły od ostatniej wojny, postępu technologicznego i automatyzacji produkcji, tak podstawowa rzecz, jaką jest dla każdego człowieka własny dach nad głową – wciąż jest dobrem luksusowym, a w ostatnich latach – nawet czymś nieosiągalnym, i prawie równie abstrakcyjnym, jak kolor czerwony dla niewidomego.

Makulatury dociekań, dlaczego tak jest, dalej analizować nie będziemy, bo kolejne opracowania niczego tu nie wnoszą, a raczej zaciemniają ogólny obraz i zapętlają się, że znowu tylko niewielka garstka ludzi (oprócz tych, co je stworzyła i napisała) – owe zależności w ogóle rozumie w stopniu, który pozwoliłby na zmianę dzisiejszej, patologicznej sytuacji mieszkaniowej. Oraz każdej innej...

Niestety, ci co ją rozumieją, są w mniejszości, a ci, co jedynie udają, że ją rozumieją, i są raczej niekompetentni (pomimo posiadania dyplomu z ekonomii, bo jest to ekonomia starego typu, a więc przestarzała) – wydają dziś decyzje. Co daje efekty, które widać gołym okiem. W tym, w statystykach urodzeń, bo kiedy nie ma gdzie mieszkać – spada „popyt" na posiadanie dzieci.

Możemy się pocieszać, że zła sytuacja mieszkaniowa Polaków nie jest jedyna. W USA 90 mln ludzi dostaje kartki na żywność od rządu, bo pomimo tego że pracują – nie potrafią się z tego utrzymać. Mają po prostu za niskie stawki. To kasta tzw. biednych pracujących. Żyje też tam 600 tys. bezdomnych oraz miliony w przyczepach kempingowych (o czym dalej). Tak wygląda amerykański raj kapitalistyczny w praktyce.

W Holandii i we Francji zaczynają powstawać miasteczka namiotowe, które są alternatywą dla chaotycznej bezdomności i wegetacji z dnia na dzień. W niektórych jest nawet prąd, kanalizacja i bieżąca woda. Tymczasem gdzieś w innej części kuli ziemskiej – jakaś mniejsza część bardziej świadomej populacji – przeszukuje sieć, usiłując znaleźć egzystencjalne odpowiedzi na to, co dzieje się z tym światem – pożeranym przez chaos i entropię, i dlaczego tłumy ludzi w większych miastach Ameryki, tego bastionu bogactwa i równości społecznej – nie mają dachu nad głową i żyją na ulicach, ewentualnie w kamperach (jako swego rodzaju prekariatyczna arystokracja – stanowiąc tam surowiec dla tworów takich jak Amazon czy Walmart).

Gdy już sobie owa myśląca mniejszość na to ostatnie zagadnienie wystarczająco głęboko odpowie – że to za sprawą rozkładającej się machiny agresywnego kapitalizmu, który goni tam resztkami sił, oraz fentanylu, zżerającego, warstwa po warstwie, tamtejsze społeczeństwo – mniejszość owa dochodzi do wniosku, że coś z jej życiem (albo z jej światem) jest nie tak, skoro pomimo posiadania 999 znajomych na face-zucker-zbukach – czuje się coraz bardziej samotna (Ankieta „Samotność pokolenia Z”, 2022, Polska).

Coś tu więc nie gra, prawda?

Wracając do lokalnego wątku, można zaproponować inne podejście, czyli jak pisał Tuwim, „od dupy strony”. I znów, aby je zrozumieć, trzeba zejść z płaskiej wstęgi Mobiusa, na której siedzimy i pójść sobie gdzie indziej, aby zobaczyć cały problem z perspektywy innowymiarowej, rozszerzonej percepcji.

Zamiast więc robić meta-analizy na temat rozmaitych wariantów dopłat do kredytów mieszkaniowych (które same w sobie są absurdalnym pomysłem, bo w symulacjach opartych o nowoczesną analizę matematyczną i atraktory, dają zawsze wzrost cen nieruchomości, pompując tylko w procesie spekulacyjnym fundusze na rynek międzybankowy i deweloperski) – spróbujmy wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby nagle prawo działało tak, jak w świecie Aurory, gdzie decyzje wydają myślący i kompetentni ludzie, którzy jednocześnie są moralni, choć skromni – a nie ci, co jedynie mają znajomości, fundusze na marketing społeczny, tupet i, podobnie jak wybitni psychopaci – umieją kłamać bez mrugnięcia okiem oraz w pewien sposób dbać o swoje interesy, więc dostali się na wysokie stanowiska, w tym, do rządów i zarządów – zamiast tych pierwszych, którzy nie mają takiej siły przebicia.

I teraz, niech w tym lepszym świecie innej Polski, owa grupa mądrych i etycznie postępujących ludzi wprowadzi na początek tylko 3 nowe prawa, które brzmiałyby mniej więcej tak:


§ 1. Flipping zostaje zdelegalizowany jako pasożytnictwo, a majątki flipperów – skonfiskowane. W przypadku recydywy flipping karany jest ciężkim więzieniem połączonym z wyczerpującą pracą w kamieniołomach.


§ 2. Polska wdraża państwowy program budowy mieszkań, to znaczy na wielką skalę (w milionach mieszkań, a nie w tysiącach). W tej chwili brakuje 2 mln mieszkań, ale przewiduje się, że stabilizację osiągnie się po wybudowaniu 3 mln, a zupełną zmianę na rynku – przy 4 mln i więcej.


Takiego programu na razie nie ma, bo budowaniem w Polsce zajmują się – nie wiadomo właściwie dlaczego – głównie prywatni deweloperzy, co jest kroplą w morzu potrzeb. Do tego opiera się na maksymalizacji zysku sprzedającego, a nie – maksymalizacji szczęścia kupującego – co generuje patologie, takie jak kawalerki o powierzchni 12 metrów kwadratowych i inne wynalazki.

Właściwie można by jeszcze bardziej zmienić cały układ przez dopisanie punktu, że budowanie lokali mieszkalnych (tak jak i służba zdrowia, oraz parę innych domen, które są podstawą życia każdego człowieka) – nie może być działalnością komercyjną, tj. tak, aby nie można było zrobić sobie z tego źródeł dochodu, a jedynie prowadzić taką działalność w modelu pro publico bono, ze składek i innych funduszy.


§ 3. Ci, którzy mają więcej niż 2 mieszkania czy domy (w tym zagraniczne fundusze inwestycyjne, które pasożytują na polskim rynku) – muszą ten naddatek sprzedać pod przymusem państwu za cenę minimalną-urzędową, ustalaną oddzielnie dla danej gminy. Przejęte mieszkania i domy wracają następnie do puli gminnej, gdzie mogą być wynajmowane po niskich, atrakcyjnych cenach państwowych.


Można przypuszczać, że po wprowadzeniu tylko tych 3 regulacji w ciągu 10 lat mielibyśmy rozwiązany problem mieszkaniowy w Polsce, a mieszkania i domy można by nie tylko łatwo i tanio wynajmować od państwa za grosze, ale nawet kupować je bez trudności, i każdego byłoby na to stać.

Do tego można by jeszcze wprowadzić punkt czwarty:


§ 4. Płaca minimalna netto musi wynosić co najmniej 2x średnią sumę czynszu na wolnym rynku w danej gminie (bo są obszary biedniejsze i bogatsze) – a dokładniej – podwojoną medianę (bo ona jest dokładniejsza), ale nie mniej, niż wyliczone koszty życia w danej gminie na poziomie umożliwiającym płacenie czynszu za mieszkanie 2-pokojowe, zakup żywności, usług i innych środków do życia oraz uzyskanie naddatku umożliwiającego systematyczne oszczędzanie pewnej sumy miesięcznie.


Innymi słowy, płaca minimalna byłaby obliczana dynamicznie dla danego obszaru, a nie dla całej Polski – jak jest teraz. W ten sposób (zanim pozostałe regulacje weszłyby w życie) można by pomóc najgorzej zarabiającym.

Dodatkowo: przy takich warunkach w zasadzie można by się zatrudnić gdziekolwiek bez kombinowania, jaki zawód wybrać, bo zawsze mielibyśmy środki na mieszkanie, na żywność, i godne życie z założeniem rodziny włącznie, prawda?

W ten sposób praca byłaby nareszcie kwestią wyboru, namysłu i mądrego planowania własnego życia i predyspozycji – a nie przymusu ekonomicznego i kompromisów – jak jest obecnie.

Przy okazji ten przepis usunąłby z rynku systemowy wyzysk oraz umowy śmieciowe, czyli większość patologii i firmowych kombinatorów, którzy do tej pory traktowali pracowników jak roboty zrobione z mięsa – bez praw pracowniczych, płacąc im przy okazji tylko tyle, żeby nie umarli z głodu.

A to, ponieważ pracownik, mając w perspektywie zapewnione środki na życie na takim poziomie, stałby się bardziej wymagający i to o niego wtedy starałyby się pozostałe przedsiębiorstwa – a nie na odwrót. Innymi słowy, mielibyśmy tu do czynienia z rynkiem pracowników, którzy mogliby wybierać w ofertach i benefitach.

* * *

Oczywiście to wszystko wiązałoby się w początkowym okresie z inflacją, wyrzeczeniami, protestami pewnych grup, przekrętami. Część twardogłowych nazwałaby takie wywłaszczenia szaleństwem, bezprawiem, które narusza święte prawo własności, i aby jak najdłużej zachować swój status quo i opóźnić wprowadzenie reform – piętrzyłaby trudności, bariery prawne itd.

Jednak w nadzwyczajnych okolicznościach, które prawdopodobnie niedługo skończą się katastrofą (przy czym nie chodzi tu wcale o wojnę atomową, bo scenariuszy katastrof na najbliższe dekady jest już cały katalog) – potrzebne są nadzwyczajne środki prawne, tak jak na wojnie, która – w obliczu wyższej konieczności – zawiesza większość normalnie funkcjonującego prawa.

Po drugie, popatrzmy na pogodę: pomiędzy frontami obszarów, gdzie występują duże różnice temperatur i ciśnień, zawsze prędzej czy później zdarzają się burze i huragany. To naturalna tendencja natury, która działa jak homeostat: stara się przywrócić równowagę.

Podobnie byłoby z reformami, które na początku spotęgowałyby jeszcze bałagan i zmieniły nasze warunki życia na gorsze. Ale docelowo – wcześniej czy później wszystko by się uspokoiło, a poziom i zadowolenie z tego życia znacznie by się podniósł, w porównaniu z tym, co mamy teraz. Więcej – po przekroczeniu pewnego progu – rósłby dalej samoistnie.

* * *

I teraz: czy ludzie są w stanie poświęcić pewną część swoich zasobów i stylu owego życia – aby do tego dojść?

Innymi słowy, czy są w stanie zdać egzamin cukierka, zwany też przez psychologów testem pianki marshmallow albo testem odroczonej gratyfikacji, który może służyć do zgrubnego mierzenia ilorazu inteligencji u dzieci, a także – co jest zaskakujące – dość trafnie przewidywać ich przyszłe osiągnięcia w życiu?

Test ów, który jest prosty, przeprowadził dawno temu profesor Walter Mischel z Uniwersytetu Stanforda: w pokoju na talerzu leży cukierek, ciastko albo pianka cukrowa. Prowadzący eksperyment rozmawia z dzieciakiem na różne tematy i w pewnym momencie częstuje go słodyczem, ale mówi przy tym, że na chwilę musi wyjść. Przedszkolak może zjeść piankę teraz, ale jeśli zaczeka aż prowadzący wróci, to dostanie jeszcze jedną.

Część dzieciaków zjada ją od razu, bo jest wyjątkowo smaczna i kusząca. Ale część z nich potrafi się przed tym powstrzymać i zaczekać. W ten sposób później podwaja swoje zasoby piankowe. I właśnie ta niewielka część dzieciaków okazuje się znacząco mądrzejsza od innych na tyle, że wpływa to później na ich dorosłe życie.

Ponawiamy więc pytanie: czy ludzie potrafiliby poświęcić coś teraz i zaczekać trochę, aby w przyszłości żyć lepiej?

Czyli, w odniesieniu do zaproponowanych reform, czy zdaliby egzamin cukierka pokazując, że posiadają duże zasoby inteligencji, czy też zachowaliby się jak większość mało bystrych dzieciaków w tym eksperymencie?

Tego nie wiedzą nawet sztuczne inteligencje, z którymi przeprowadzałem te, i inne analizy oraz długie rozmowy, o czym napiszę może jeszcze kiedyś.

Jutro w tym miejscu będzie link do części 2. Możesz też kupić książkę „Zabawa w Boga. Czy w niebie jest kapitalizm?" (poniżej). Zapraszam i dziękuję za wsparcie.

image


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj8 Obserwuj notkę

Lech jest pisarzem, niezależnym wydawcą, dziennikarzem naukowym, ekspertem AI oraz artystą grafikiem i kompozytorem muzyki elektronicznej. Zna kilka języków programowania, w tym Python, w którym tworzył własne modele sztucznych inteligencji w czasach, kiedy nie było jeszcze Chatu GPT czy Midjourney. Od zawsze entuzjasta sztucznych i naturalnych inteligencji, zwłaszcza rodzaju żeńskiego, oraz nauki, techniki, wiedzy i zdrowego trybu życia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Gospodarka