Entuzjazm i oddanie polskich kibiców są znane. Są pewnego rodzaju fenomenem, szeroko zauważanym na świecie. Ta relacja sportowiec – kibic, wyjątkowa w polskim przypadku jest bardzo dobrą, żywą reklamą Polski, podkreślającą naszą tożsamość narodową. Jest też, moim zdaniem zbyt mało dostrzeganym potencjałem, przynajmniej w niektórych dyscyplinach.
Przejście Kubicy z niższych kategorii do F1 powinno być momentem przełomowym. I było. W sensie kibiców, w sensie ogromnego wzrostu zainteresowania, rzeszy fanów kierujących się prawdziwą pasją i traktujących tę pasję poważnie. Po raz kolejny mieliśmy potwierdzenie tezy, iż na polskich kibiców można liczyć. Uważam jednak, że w wielu aspektach ten przełom był zbyt mały, że nie wykorzystano tego ogromnego potencjału ukrytego w zaangażowaniu kibiców. Co się bowiem poza popularnością zmieniło? W sensie krajowego wymiaru tej dyscypliny chyba niewiele. Dalej jest rzeczą niezwykle trudną aktywna realizacja wyścigowych pasji. Nawet przy dużym talencie. Oczywiście konieczne jest wzięcie pod uwagę specyfiki tej dyscypliny. Jak wiadomo efekt w tym sporcie nie przychodzi od razu. Konieczne jest wieloletnie, pełne poświęcenie, przejście kolejnych szczebli. Jednocześnie, pomimo tej specyfiki jestem przekonany, że ludzie utalentowani są i będą. Jednak pomimo talentu bardzo często rozwój kariery jest po prostu niemożliwy. Główny problem, według mnie leży w ogólnym postrzeganiu tej dyscypliny w wymiarze krajowym, braku infrastruktury i, co może jest subiektywne braku chęci organizacyjnych do realizacji i promocji sportu wyścigowego. O ile branża rajdowa jest od wielu lat ustabilizowana, zdobyła swoją popularność, renomę o tyle we frakcji torowej nie dzieje się nic i jest wrażenie jakby kontentacji takiego działania, jakby wzrost popularności Formuły 1 był nieodwracalnym faktem, ale żeby niekoniecznie miało to oznaczać od razu rozwój tej dyscypliny w wymiarze krajowym. Naturalnie rajdy mają w Polsce dużą tradycję i z tego profitują, ale właśnie starty Kubicy są idealną okazją do tego, aby te tradycje wyścigowe zbudować i rozwinąć. Czy naprawdę nie ma do tego chęci?
Oczywiście wyścigi to dyscyplina kosztowna, a więc w dużej mierze bazująca na sponsoringu. Nie można naturalnie firm zmusić do inwestycji w taką, a nie inną aktywność, ale już kwestia klimatu w okół danej dyscypliny, czy perspektywy jej popularyzacji to kwestie możliwe do ingerencji, a jakże ważne dla potencjalnych sponsorów. Fakty są jednak takie, że brakuje w zasadzie całego systemu, który całkiem nieźle funkcjonuje w wielu krajach. Zawodnicy nie mają możliwości wyboru konkretnych serii i na tej samej zasadzie firmy nie mają podstaw do zainteresowania się tą dyscypliną. Zawsze łatwiej pozyskać firmy zewnętrzne w przypadku w pełni zorganizowanej serii, z dobrą współpracą medialną niż kiedy do takiej firmy wybiera się konkretny zawodnik prosząc o wsparcie na swoje starty. Nie ma więc, od dobrych paru lat skutecznych prób organizowania serii wyścigowych i ich promocji. Wyjątkiem może być Puchar Kia Picanto, ale to za mało. Każda tego typu seria ma swoją ograniczoną perspektywę czasową więc potrzebna jest pewna różnorodność. Ponadto istotna jest możliwośc organizacji zawodów na różnym poziomie profesjonalizmu, zaawansowania sportowego, a co za tym idzie na różnym poziomie finansowym. Idealna była by dywersyfikacja tej dyscypliny od poziomu rekreacyjnego, klubowego po bardzo zaciętą rywalizację zawodników mogących potencjalnie myśleć o Formule 1. To jednak sfera marzeń. Realia dzisiejsze są takie, że sport wyścigowy w sensie liczebności funkcjonuje skromniej niż to było 5, 10, czy 15 lat temu. Biorąc pod uwagę popularność, zaangażowanie kibiców jest to zupełnie nielogiczne. Przecież właśnie ten entuzjazm pozwala mieć nadzieje na to, że popularyzacja tej dyscypliny w wymiarze krajowym przyniosła by bardzo dobry efekt. Wystarczy pójść na Karową. To również duży potencjał dla sponsorów, ale sponsorzy nie będą się prosić. Trzeba im dać możliwość uczestniczenia w tej dyscyplinie. Jest to podstawowy warunek jej rozwoju. Warunek jak na razie zupełnie nie spełniony., a przecież koncepcji może być tak wiele. Czemu nie próbuje się chociażby stworzyć współpracy między odpowiedzialnymi strukturami krajowymi, a jednym, czy drugim importerem. Jestem przekonany, że zainteresowanie ze strony zawodników byłoby znaczne a byłby to chyba jakiś krok ku stworzeniu podstaw rozwoju tej dyscypliny. Bowiem aktulnie, poza kartingiem, który jest na niezłym poziomie, a jego główną siłą napędową są rodzice zawodników w zasadzie nie ma alternatywy. Nie ma ponieważ nie ma infrastruktury torowej (poza Poznaniem), przez co krajowe zawody są rozgrywane chociażby w Czechach i na Węgrzech i serii wyścigowych, i realnych możliwości pozyskania pieniędzy.
Jednym słowem Kubica w F1, popularność ogromna, kibice jeżdżą od Szanghaju po Walencję, a pod względem realiów krajowych nie zmieniło się nic. Realnej wizji rozwoju sportu wyścigowego w Polsce nie ma, a przecież Kubica nie będzie jeździł 100 lat. Czy nie przypomina to innych dyscyplin? Obawiam się, że gdyby nie Małysz, czy bardziej aktualnie Justyna Kowalczyk faktyczne zaangażowanie odpowiedzialnych struktur, prace pod kątem rozwoju tych dyscyplin byłyby znikome.
"Od tej pory książka moja wybitnie zyskała na treściach ogólnych" Jan Kobuszewski, kabaret Dudek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport