Rząd Tuska wygrał wybory na obietnicach wszystkiego najlepszego dla każdej grupy zawodowej.
Hasło miłości zapożyczone od Jana Pawł II sprawdziło się znakomicie.
Obiecano niskie ceny żywności - kurczaki, ziemniaki - pamietamy z debaty, a w następnym zdaniu premiera - wysokie gwarantowane ceny żywnosci dla rolników.
To oczywista sprzeczność, ale wyborcy to kupili.
Planu gospodarczego koledzy z PO nie mieli, tym radośniej podchwycili hasła liberalizmu, który zakłada zminimalizowanie ingerencji państwa w gorpodarkę.
I jak tu nie polubić takich haseł, jeśli dają one możliwości nic-nie-robienia pod szyldem Miłości i Działania-dla-Dobra Narodu.
Ogłosili liberalizm, miłość i wieczną szczęśliwość, i w poczuciu spełnionego obowiązku poszli pograć w piłke.
Zwolnieni z formułowania jakiegokiolwiek rozwiązania gospodarczego zdali się na "niewidzialna rękę rynku", która miała uregulować wszystkie sprawy i rozwiązać samoistnie problemy powstałe na skutek wieloletniej ingerencji panstwa w gospodarkę i centralnego planowania.
Niestety, samo nie chciało się nic naprawić, bo potrzebne były decyzje i regulacje ustawowe a właśnie głównym punktem programu wyborczego obok braku programu było zlikwidowanie niepotrzebnych nikomu ustaw i skasowanie rozporządzeń, najgłośniej o tym krzyczał Palikot, ktory w ten sposobuzdrawiał i uprzyjażniał państwo.
Po kilu miesiącach rządów miłości i piłki nożnej okazało się, że zaczyna brakować kasy w kasie.
Liberałowie zdecydowali się na liberalny krok: podniesienie stawki VAT, jako najmniej widocznej dla obywatela, bo on nie uwzględnia i nie rozlicza jejw żadbnym zeznaniu podatkowym, więc się nie zorientuje.
VAT nalicza sie na każdym etapie produkcji, w efekcie towar staje się droższy dla ostatecznoego klienta, bo podatki zawarte sa w cenie detalicznej.
To spowodowało, że ceny polsich produktów stały się droższe niz tych produkowanych w innych krajach, a więc nasi producenci nie wytrzymują konkurencji i są zmuszeni ustąpić z rynku.
Wygrywają na tym Chińczycy, którzy nie doświadczyli geniuszu Profesora Balcerowicza na własnej skórze i stąd ich koszty produkcji są stukrotnieniższe niż gdziekolwiek indziej.
Profesor Balcerowicz zapisał się złotymi zgłoskami w historii ekonomii jako ten, który po latach gospodarki centralnie sterowanej, wyrównał wartość złotówki tak, żeby koszty produkcji w Polsce były przyjazne dla producentów zachodnich.
Przed reformą Balcerowicza koszt bochenka chleba w Polsce kosztował 2 centy a po reformie już 2 dolary, co dla naszych producentów okazało sięzabójcze, bo głodny Polak wolał kupić chleb niemiecki schulstadt za 1 dolara. W cenie 2 dolarów zawarte sa własnie koszty produkcji i podatki, których nie płacą producenci z krajów, gdzie państwo dba o swoich rodzimych przedsiębiorców.
Przed reforma Profesora istniały jeszcze w Polsce fabryki samochodów, ciągników, telewizorów, czajników, pralek, długopisów itd.
Po reformie wszelka produkcja przestała sie opłacać.
W efekcie genialnego planu Profesora produkcja w Polsce stanęła, nierentowne zakłady sprzedano funkcjonariuszom za symboliczną złotówkę a rynek polski stał się 40 milionowym rynkiem zbytu wszelkiego badziewia, bo po latach pustych półek głód konsumpcyjny był ogromny.
Teraz koszt produkcji długopisu w posce wynosi 1,6 $ a w Chinach za to można kupić tonę długopisów na wagę.
Plan wyprzedaży produkcji realizowany jest z nadzwyczajną dla tej ekipy starannością, ostatnio wyprzedają II Grupę Chemii, resztki po polskim przemyśle chemicznym, kupuje przeważnie firma z Dusseldorfu, bo widocznie daje najlepszą ofertę w przetagach.
Jako przyczynę sprzedaży podaje się "brak nowoczesnych technologii w Polsce" tak, jakby do produkcji rowerów potrzebna byla jakas kosmiczna technologia albo wiedza tajemna.
Co roku tysiące inżynierów wszelkich specjalności opuszczają uczelnie i z dyplomami w ręku a wiedzą w głowach, szukają bezskutecznie zatrudnienia w przemyśle, ale przemysłu juz nie ma.
Ostatnio kierowca taksówki przyznał mi się, że jest inzynierem mechanikiem, konstruktorem silników.
Jaki jest los naszych wynalazców i inżynierów wiemy - Kluska hoduje owce a Marek Karpinski - tworca pierwszego polskiego komputera do końca swojego życia hodował trzodę chlewną czyli świnie.
Tymczasem pan Profesor Balcerowicz uchodzi za guru ekonomii, zainstalował licznik długu publicznego zapominając i każąc nam zapomnieć, ze to on sam jest architektem obecnej sytuacji gospodarczej.
W czasach rządów PIS dług publiczny stopniowo zmniejszał się dzieki dobrym posunięciom i mądrej ingerencji państwa w gospodarkę.
Teraz zalewają nas towary z Chin, gdzie koszty produkcji są sto razy niższe niz u nas, Chiny stały sie drugim na świecie mocarstwem ekonomicznym, produkcja w USA spada, największe firmy inwesują w Chinach.
W tej sytuacji jedynym ratunkiem dla gospodarki światowej jest wysłanie profesora Balcerowicza do Chin.
Profesorze! Ratuj gospodarkę światową!
Zreformuj Chiny!
Inne tematy w dziale Gospodarka