EPITAFIUM NA ŚMIERĆ STEFANA MELAKA
Ta ofiara polskiej delegacji narodowej udającej się pod przewodem Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej 10 kwietnia A.D. 2010 na miejsce kaźni zmobilizowanej na apel Ojczyzny polskiej inteligencji w oficerskich mundurach - w hołdzie ofiarom bez- przykładnego, bestialskiego ludobójstwa dokonanego na narodzie polskim, będącego kluczem–częścią cynicznego planu unicestwienia sąsiedniego państwa - była konieczna. Okazała się konieczna, by obudzić sumienie Rosji i wzbudzić zainteresowanie świata. Po siedemdziesięciu latach. Na ile - pokaże czas. Naród polski złożył swoją ofiarę jeszcze raz. Może nie po raz ostatni. Dlatego trzeba z tą ciężką ofiarą się pogodzić… i przyjąć.
Nie wchodząc w szczegóły przyczyn wypadku pod Smoleńskiem, jakiekolwiek by były i były, w istocie - choć są, zarazem - nie są istotne, bo - tak musiało być. Bóg nie jest kwestią wiary - to jest mój osobisty zarzut wobec Kościoła. Bóg jest faktem. Tylko - my naprawdę nic o Nim nie wiemy. To Człowiek od zarania dziejów tworzy Jego wizerunek na obraz, podobieństwo i potrzeby swoje (przeciwna teza jest przejawem ludzkiej pychy a Jego obrazą), swobodnie interpretując Go na swoją ludzką miarę, gdy najprawdopodobniej jest to byt o zupełnie innej, nieznanej strukturze i materii, całkowicie różny od jakichkolwiek naszych wyobrażeń, oczekiwań. Aliści transcendencja jest oczywista i wiele wskazuje na to, że w razach tego wymagających Bóg nie poucza ani nie każe nas bezpośrednio czy wprost. Czyni to w sposób prowadzący i naprowadzający nas na właściwy cel, upominając Człowieka i przypominając Mu - tak bardzo skłonnemu do swobodnego korzystania z przypisanej Mu wolnej WOLI, że oprócz niej uzbrojony jest w jeszcze jeden przymiot o nieporównywalnym i decydującym o wszystkim znaczeniu, z którego wartości i sensu posiadania go, mimo to nie często zdaje sobie sprawy, raz nie doceniając, innym razem - przeceniając. TO ROZUM.. To właśnie z wolnej lecz bezrozumnej woli (gdy rozum śpi) rodzi się zło (dobro - z rozumu, czasem dopiero przebudzonego). I tak, w tej tragedii - jak w wielu innych w historii powszechnej - nie chodzi o jednostki (choćby było ich sto, czy wiele więcej, jak w całych dziejach świata - niepodobna zliczyć), ale o jakąś Wielką Rzecz. Tym razem - dla Polski (choć myślę, że dla Rosji - też). Przeto taki właśnie skład - jakościowy i liczbowy - polskiej delegacji mógł i nadał temu wydarzeniu rangę o znaczeniu politycznym i międzynarodowym.
A to, co stało się pod Smoleńskiem - to pierwszy w dziejach światowego lotnictwa wypadek lotniczy ze skutkiem śmiertelnym całej delegacji państwowej jakiegokolwiek państwa z głową tego państwa na czele. Nie czekając na werdykt: kto winien - bo prawdziwego nie będzie - trzeba sobie powiedzieć, i tylko Stefan Melak miałby śmiałość powiedzieć to głośno :
P o p i e r w s z e : Za złe przygotowanie tego lotu po stronie polskiej odpowiada polski rząd a osobistą odpowiedzialność ponosi premier tego rządu tym bardziej, że odegrał haniebną rolę w niedopuszczalnych publicznych potyczkach z głową państwa polskiego, co stworzyło klimat, w jakim mogło i doszło do wiadomego zbiegu okoliczności.
P o d r u g i e : Po stronie państwa przyjmującego u siebie samolot z głową innego państwa i szeroką - jak w tym przypadku (co - powtórzę - wcale nie było przypadkiem) reprezentacją tego kraju na pokładzie, leży całkowita odpowiedzialność za bezpieczne odebranie takiego lotu. Każde państwo w takiej sytuacji ma obowiązek zagwarantowania spełnienia wszystkich wymogów bezpiecznego lądowania przy użyciu w s z e l k i c h n i e z b ę d n y c h i n a d z w y c z a j n y c h ś r o d k ó w b e z p i e c z e ń s t w a. Strona rosyjska tym razem nie przygotowała się n a l e ż y c i e na przyjęcie delegacji innego państwa. Nie wywiązała się z tego zadania. A wrażenia o umyślnym zignorowaniu go nic zatrzeć nie może i nie zmieni, bo żadne dochodzenie nie ma mocy zmiany faktów.
Stefan nie miałby wątpliwości, kto czy co stoi za tragicznym losem polskiej misji państwowej pod Smoleńskiem (Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie był w Rosji gościem mile widzianym, co przywołuje wspomnienie sprzed 4 czerwca ’89 o potraktowaniu przywódcy polskiej „Solidarności” przez ówczesnego premiera PRL jak osobę prywatną…). Na ten temat świat milczy. A werdyktu nie będzie - sytuację utrudnia fakt, że w tym kraju - w tamtym kraju - nie wiadomo, kto naprawdę rządzi, a może - co rządzi. Rosyjska dusza niejedno ma oblicze.
SMOLEŃSK A.D. 2010 DOWODZI, ŻE ROSJA JESZCZE NIE DOJRZAŁA
DO POJEDNANIA Z POLSKĄ.
Katyń miał być z historii wymazany. Nie tylko z woli sprawców z roku 1940. Z woli całego świata - czy to nie dziwne ? Ale Katyń żyje. W dużej mierze dzięki Stefanowi. Jednak od 10 kwietnia 2010 r. - nie tylko. Dzień 10 kwietnia 2010 r. przydał sprawie Katynia swoiste zakończenie. Smoleńsk bowiem - to epilog Katynia. Do tego dnia Katyń wydawał się jakby pół martwy - ciężko się przebijał do świadomości świata a także nawet wielu współczesnych Polaków. 10 kwietnia odżył. I sprawił to Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej - Lech Kaczyński. To On, nie zaproszony, ale też nie zniechęcony - ani przez premiera Putina, ani przez premiera Tuska - porwał za sobą godną reprezentację naszego kraju, by wraz z nią dać tam świadectwo prawdzie i ją wykrzyczeć. I zginął. A wraz z Nim - Ci, którzy Go
w tym wsparli (bo tu o Polskę chodzi). O d 10 k w i e t n i a 2010 r. n i e m a K a t y n i a b e z S m o l e ń s k a.
Czym jest Katyń dzisiaj ? Katyń dziś - to symbol walki o człowieczeństwo. Nie tylko o prawo i o sprawiedliwość. Ale o ludzką wartość i godność. O honor. To symbol walki z ludzką podłością i nikczemnością, kryzysem ludzkiej wartości, godności, brakiem honoru. To nie tylko walka o prawdę, o przeszłość. To również walka o p r z y s z ł o ś ć . O przyszłość Człowieka, o wizerunek i wizję świata. O zerwanie z jego dotychczasową koncepcją opartą na odwiecznej walce wszystkich ze wszystkimi, o wszystko i za wszystko. Stwórca Nieba i Ziemi obdarzył Człowieka - nie wiemy, dlaczego - straszną bronią: naturą walki, która ze szlachetnej - być może w boskim zamyśle - rywalizacji przemieniła się w coś, czego zapewne On sam nie przewidział (chyba nie mógł): w drugą ludzką naturę, niszczycielską - masowych morderstw, mordów tysięcy, milionów ludzi postronnych i nie uwikłanych w żaden konflikt, słowem: ludność cywilną. To już jest barbarzyństwo. Holokaust, obozy koncentracyjne, łagry, terroryzm - przed nami już tylko atomowy koniec świata. W tym zestawie Katyń - to wyraz najwyższego zdziczenia. Dla Rosji - kryminalny wybryk nie zasługujący na
uwagę, jaką przywiązuje doń Polska. To dlaczego zrzucali go na Niemców, utrzymując tę wersję dla Świata razem ze swoimi namiestnikami w PRL przez pół wieku ?
Sprawy tego świata zaszły za daleko. Zapewne Bóg to widzi, bo są znamiona Jego interwencji - ale jest już za późno (już dawno jest za późno), aby mógł odwrócić to sam. Bowiem Człowiek stał się bogiem - często nietykalnym, tu, na tej ziemi. Przecież to, co działo się p o w o j n i e - nie tylko w Polsce - przeszło bezkarnie, bez żadnego zadośćuczynienia. A to też była zbrodnia. Jak się z tym pogodzić, jak żyć - zapomnieć, umrzeć i już ?
Człowiek stał się bogiem i Człowiek musi z tej drogi zawrócić! Wiara - to wielka rzecz i cnota. Ale to nie Bóg każe nam wierzyć… w Boga. Nie ma takiej potrzeby i takiej kwestii. To Człowiek wymyślił ten problem dla swoich celów. Gdyby Boga nie było i Człowieka by nie było. To my sami, nasza obecność jest dowodem i potwierdzeniem Jego istnienia. W to nie trzeba wierzyć - tak jest. Dlatego Bóg nie potrzebuje naszej wiary w Niego. On oczekuje od nas wiary w siebie, w Człowieka. Tego Mu brak. Po to nas stworzył - inaczej nasze życie bez wiary w siebie nie miałoby żadnego sensu. Jeżeli ten świat zmierza w złym kierunku, a po części zmierza, to po części właśnie przez brak wiary Człowieka w siebie. I ten brak wiary Człowieka w siebie osłabia Boga. Bóg nie stworzył przecież Człowieka dla zaspokojenia swojej próżności, swojej chwały, z potrzeby uwielbienia siebie, dziękczynienia, modłów, pieśni i odwoływań do siebie. To wszystko ludzka wyobraźnia podpowiada Człowiekowi dla uspokojenia swojej bierności, wywodzącej się z niepewności a nawet przeciwnie - z celowo podtrzymywanej wiary w swoją słabość, bezradność. Przecież Człowiek jest mocny - z woli Boga, dlatego trzeba doń się odwoływać działaniem i czynem. Rozumnym. On prosi nas o to, czeka. Mamy z Jego woli do spełnienia tu, na tej ziemi jakąś rolę, do czego dał nam wszystkie niezbędne narzędzia: serca, mózgi, ręce, nogi, talenty, sumienie i odwagę. Trzeba tylko w to uwierzyć, że właśnie po to. Że po to Bóg stworzył Człowieka, stawiając Go na czele wszystkiego, co żyje (ale nie ponad drugim Człowiekiem !), aby rozwijał dzieło Jego stworzenia a zło i obrzydliwości, jakie się zdarzają, zwalczał dobrem i pięknem. Życie jest bowiem mimo wszystko piękne - w wielu przejawach. Uwierzmy w to i wierzmy w siebie. Róbmy coś zamiast oczekiwać, że On nam wszystko załatwi, bo jest wszechmocny. Nie aż tak, jak widać! On też potrzebuje
nas - w działaniu. Potrzebuje naszej pomocy. Nie bądźmy bierni…
KOMITET KATYŃSKI. Dotychczasowa wspaniała działalność tego Komitetu i walka Stefana Melaka - jego spiritus movens - nie była, nie jest i nie może być walką - zacytuję, ale nie podam: kogo - o słynne tzw. „przepraszam”. To wielce tragiczne myślenie, wielce niestosowne, podobnie jak myśl o wybaczeniu (kto miałby wybaczyć i komu?), czy pojednaniu (kogo z kim?). Pojednanie może wchodzić
w grę tylko na fundamencie przeprosin nie za Katyń (bo za Katyń przeprosić
nie można!), ale za całą późniejszą postawę Rosji w sprawie Katynia ! (no - oczywiście, że nie tylko…, ale jesteśmy przy sprawie Katynia…).
W TU-154 zginęli ludzie, którzy udawali się do Katynia z rządowej racji stanu. Dla wielu był to udział - choć dla wszystkich ważny - symboliczny i incydentalny. Stefan Melak nie przypadkiem znalazł się w tej grupie i wśród ofiar tego zdarzenia. On na tym ołtarzu złożył ofiarę całego swojego życia, przepełnionego absolutną determinacją i bezprzykładną żarliwością dla tej sprawy, tak symbolicznej dla Polski naszych czasów. A jednak w ostatniej drodze Stefana na miejsce wiecznego spoczynku z Rządu R. P. nie było nikogo.
Widząc zachowanie rządzących doznaję przykrych uczuć. Historię tworzymy codziennie, a jednak przyjdzie nam chyba znów odwołać się do niej na ocenę etyczną tych, którzy na tym niespotykanym w historii powszechnej świata wydarzeniu, zamiast podać się do dymisji - zbijają punkty… Mam wrażenie, że po uroczystościach pogrzebowych rządzący przeszli nad nim do porządku dziennego bez głębszej refleksji, chyba nie bardzo zdając sobie sprawy z tego, co się stało… Etos władzy i wiary w siebie u trzymających władzę - jest w Polsce rozwinięty mocno.
Z inspiracji Wielkiego Naszego Rodaka, jednego z trzech największych naszej epoki, którym zawdzięczamy tak wiele - obok Ryszarda Kuklińskiego i Jerzego Popiełuszki - zakończę tak :
NIECH DUCH KATYNIA I NIE NAPISANY, BO ŻYWY TESTAMENT STEFANA DLA TEGO - OPUSZCZONEGO PRZEZEŃ NIEZAMIERZENIE - KOMITETU, ODMIENI OBLICZE ZIEMI, CAŁEJ ZIEMI.
Warszawa, dnia 18 czerwca 2010 r.
Andrzej Ruszczak
Uwaga. W przypadku publikacji tego tekstu, nie wyrażam zgody - pod rygorem prawa autorskiego - na dokonywanie w nim jakichkolwiek zmian
i skrótów b e z p o r o z u m i e n i a z e m n ą .
Andrzej Ruszczak
Inne tematy w dziale Polityka