Siedzę tak sobie i reperuję sandały. Sandały, które przeżyły wszystkie możliwe rodzaje wycieczek - torami kolejowymi, polami, na rowerze, malowanie domu dla bezdomnych i lokomotywy w skansenie. Kupiłam je x lat temu na placu targowym. Choćby z tej racji miały być bylejakie, a okazały się lepsze niż "Deichmanny", kupione przeze mnie w biegu podczas wielkich upałów. Dopiero w jakimś pociągu zaczepiłam paskiem o wystające żelatswo i nie dało się już w nich chodzić. Wydawało mi się, że 3 lata temu wyrzuciłam je do kubła, bo były pochlapane białą farbą. Ale nie! Za to Deichmanny, jak się rozsypały, nie było już czego zbierać. Dłubię więc szpikulcem w pasku Sandałów Nr Jeden, robię dziurki i przewlekam nawoskowaną nić, i cieszę się, jak to fajnie potrafić sobie zreperować obuwie. Takie rękodzieło kojarzy mi się z moim drugim dziadkiem, którego już nie miałam okazji poznać.
Ten dziadek miał zamożnego ojca, którego stać było na leczenie żony we Lwowie (rola plus praca państwowa) i na parobków, więc w sumie nic nie musiał robić. W młodości miał jednak zdobyć zawód, czyli zostać krawcem, i rodzice wysłali go do mistrza, żeby terminował. Uciekł. Ciekawe, bo na fotografii widać, że miał dłonie dobrze przypominające wielkością łopaty.- Gdzież on chciał się uczyć krawiectwa! - opowiadała babcia po latach - On wolał iść do szynku i postawić wszystkim. Bo on był pierwszy tancyr we wsi! Gdyby teraz żył, toby jeszcze z tobą zatańczył. Przystojny, czarny kresowy chłopak, bo oni wszyscy w rodzinie byli do siebie bardzo podobni. W końcu zamiast zostać krawcem, czyli rzemieślnikiem, dziadek został kolejarzem, jak jego własny ojciec i bracia. U nas w domu zachował się jeden z wiklinowych koszyków, który sam uplótł, drewniany stół z domu rodzinnego, którego już nie ma, oraz drewniany kufer podróżny, z którym dziadek po wojnie wracał z robót przymusowych w Reichu. Ja teraz patrzę na te swoje sandały i coś mi świta, że mi mówiono, iż potrafł on także robić chodaki. Wielka jednak szkoda, że wtedy uciekł z terminu, bo tym krawiectwem do reszty podbiłby serce wiecznie szyjącej i dziergającej babci.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości