Kawałek bytności w Łyżeczkowie, o którym nie wspomniałam w październiku. A który był bardzo jak z powieści. Niedziela. Słońce. Spacer po Małym Miasteczku. Coś, co Włóczykije widzą rzadko i raczej w biegu..
To wtedy Ciocia Sosenka z wysiłkiem wciągała na drobne stopy ciężkie Trezety. - O, twoje pantofelki do kościoła.. - uśmiechnęła się Pani Łyżeczka. - Niooo - odpowiedziała Ciocia Sosenka, już mniej pewna siebie. To było jeszcze przed serią dyskusji z Księżną. Jeszcze w sakwach rowerowych mieściły się bure dżinsy.. Wełniane skarpetki i grube swetry.. Wczoraj Ciocia przyjechała tu mokra i z czerwonym nosem.. W końcu, tak było wczoraj?
A dzisiaj prawdziwa niedziela w Małym Miasteczku.
Łyżeczkowie i Ciocia Sosenka wysiedli z samochodu koło jakiegoś parku. Ciocia odruchowo chciała zatkać uszy, spodziewając się dzikiego wycia silników: czy to samochodów, czy odrzutowców. A tam tylko szeleściły kasztanowe liście. - Ciociu.. - miauknął ktoś z boku. Mała rączka wcisnęła się pewnie i ufnie do większej dłoni. To Panna T. chciała zauważyć, że Włóczykij przyjechał do Mamy i Taty. Ale Ciocia Sosenka? - O, nie! Ciocia należy do niej.
Za chwilę wszyscy wyszli na Rynek. Ciocia przerwała ciekawą dyskusję z Panem Łyżeczką na temat fabryki parowozów. Ogarnęła wzrokiem niskie, małopolskie kamieniczki. Inne niż duże, w większości zaniedbane domy w Sudetach. Te przypominały toruńskie pierniki, rzeźbione w kształcie kamienic. Były trochę jak z baśni. U ich podnóża spacerowali ludzie, całymi rodzinami. Szli w rozpiętych kurtkach, nie spiesząc się. Przystawali, witali się ze sobą, siadali na ławkach. Ciocia Sosenka, chwilowo uwolniona od małej rączki (Panny pobiegły do fontanny), zagapiła się w niebo. A ono było seledynowo-błękitne.
Jak w tym wierszu Staffa: "W powietrzu modrozłotym śpi próżnowanie niedzielne".
Ciocia czytała o tym kiedyś w miłych książkach dla dzieci: cała rodzina poszła sobie do cukierni i spędziła tam błogą godzinę nad lodami. Kiedy wyszli na słońce, biły dzwony w pobliskim kościele. Było bardzo spokojnie, bezpiecznie. I niespiesznie. Ciepło na skórze i ciepło w środku. Ale Pani Łyżeczka i Ciocia Sosenka, ukontentowane dopiero co wypitą kawą, musiały sobie opowiedzieć zawartość jeszcze nienapisanych relacji i komentarzy. Ulubiony temat. Nawet daleko od komputerów.. Pan Łyżeczka nie skomentował. Popatrzył znacząco na Żonę. Popatrzył znacząco na Ciocię. Pokiwał głową. A potem szedł i tylko uśmiechał się dziwnie do bruku..
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura