Poproszono mnie, żebym odczepiła się na chwilę od tematu turystycznych sandałów w stanie rozpadu i napisała coś dla Lubczasopisma Polsko-Niemieckie Dni Mediów. Napiszę o kimś, kogo znam osobiście i cenię.
O Dieterze Schenku napisano w ciągu ostatnich miesięcy wiele. Ten niemiecki kryminolog jest nauczycielem akademickim (profesorem Uniwersytetu Łódzkiego) i publicystą. Prowadzi badania nad zbrodniami hitlerowskimi, również na okupowanych ziemiach polskich. W naszym kraju zyskał rozgłos głównie dzięki książce o mordzie na polskich profesorach we Lwowie („Noc morderców. Kaźń polskich profesorów we Lwowie i holokaust w Galicji Wschodniej”, wyd. Wysoki Zamek, Kraków 2011). Nie mniej wstrząsająca jest jego „Poczta polska w Gdańsku – dzieje pewnego niemieckiego zabójstwa sądowego”.
Kiedy czytałam obie książki, zaintrygowały mnie takie zagadnienia: 1. Dlaczego Niemcy nie wzdrygali się przed dokonaniem ohydnych zbrodni. 2. Dlaczego te czyny nie były osądzane, a sprawcy pozostawali bezkarni.
Otóż Schenk pisze, że całe pokolenia Niemców były wychowywane w duchu pruskiego drylu: "Prawo jest prawem, a rozkaz rozkazem". Na moralność nie było tu miejsca. Natomiast w blokowaniu śledztwa rolę grało obsadzenie wysokich stanowisk państwowych w RFN przez byłych aparatczyków, popierających siebie nawzajem. Zbrodniarze uznawali samych siebie za ofiary systemu, na rzecz którego pracowali, za „uwiedzionych przez Hitlera”. O ile wiem, Dieter Schenk z racji swoich dociekliwych badań nie miał w Niemczech łatwego życia.
Co mnie ucieszyło, to to, że ów pan znalazł też wspólny język z kresowianami. Oni są wyczuleni na przemilczenia, kłamstwa i manipulacje. To „materiał łatwopalny”, i trudno się im dziwić. Podczas spotkania autorskiego Schenka we Wrocławiu, w listopadzie 2011, świadkowie wspominali, jak przebiegały sławetne uroczystości przy pomniku polskich profesorów we Lwowie, w lipcu tegoż roku. Mówili między innymi, że jakiś wysoko postawiony Ukrainiec w swojej przemowie powtarzał kłamliwe opinie na polskiej historii. Członkowie naszej oficjalnej delegacji podobno siedzieli cicho jak mysz pod miotłą. Okazuje się, że zaprotestowała wówczas jedna osoba. Był to Dieter Schenk, który go po prostu głośno wygwizdał. Wcześniej, w swojej mowie, przygotowanej na okazję odsłonięcia wspomnianego pomnika, pisał m.in.: "Gdy myślę o Polsce w nocny czas, to widzę serdeczny polski naród, który po tym wszystkim, co się wydarzyło, wyciąga do nas rękę na zgodę. To napawa mnie pokorą i wdzięcznością".
Od czasu tego spotkania mam z nim stały kontakt. Podsunęłam też, żeby nagrał wspomnienia mojej, zbliżającej się już do setki, znajomej. Jej rodzina była poszkodowana przez Niemców w trzech pokoleniach. Może te fakty przydadzą mu się w trakcie pracy? Zorganizowaliśmy spotkanie, podczas którego Schenk przeprowadził z nią wywiad. Starsza pani, która miała okazję poznać wielu Niemców, w różnych stytuacjach życiowych, była pod wielkim wrażeniem. „Wie pani, są „Prusacy” i są Niemcy życzliwi Polakom” – podsumowała. Przyznaję mojej znajomej rację.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura