Przy okazji przeglądania forum natrafiłem na artykuły o locie końcówki skrzydła:
http://fizyka-smolenska.salon24.pl/368316,15-dokad-doleciala-koncowka-skrzydla-prawidlowe-obliczenia#
http://fizyka-smolenska.salon24.pl/371866,16-lot-koncowki-skrzydla-wykresy-i-warianty
you-know-who
15. Dokąd doleciała koncówka skrzydła - prawidłowe obliczenia
Rozne wspolczynniki Cd oporu czolowego, przydatne w zrozumieniu dynamiki zlamanego skrzydla.
Pisze tam: "Po ogloszeniu przez zespol parlamentarny d/s katastrofy smolenskiej kolejnej porcji opinii o fizyce tragicznego wypadku pod Smolenskiem, dokonalem pewnego eksperymentu na żywym czlowieku. To i pozniejsze obliczenia pozwolily mi ustalic, ze symulacje prof. Biniendy lotu koncowki skrzydla tupolewa gwalca zasady aerodynamiki o czynnik wiekszy niz dziesiec. Problem nielotnej koncowki, wytracajacej w powietrzu wiekszosc energii kinetycznej na odcinku porownywalnym z jej dlugoscia nie jest problemem skrzydla, tylko niefizycznych obliczen pokazanych przez zespol."
No i koniec końców autor (YKW) wyliczył, że końcówka skrzydła TU154 poleci 100 metrów. Z kolei inny dzielny badacz (prof. Binienda) wyliczył na różnych komputerach, że bedzie to kilkanaście metrów. Więc lekko zgłupiałem.
A na zdjęciach ta końcówka leży 111 metrów od brzozy. Czyli: koń jaki jest , każdy widzi.
To chyba jest jakaś różnica? Czyż nie...
Przeglądając dyskusję , zwróciłem uwagę na fakt traktowania przez YKW urwanego kawałka skrzydła jako czegoś w rodzaju dysku, takiego do rzucania na olimpiadzie. Pokazane zostały, na samym początku opracowania ryciny takie jak to wieszają w przedszkolach, ale do nich dołączono jakieś liczby. Niby ciut mądrzej się zrobiło.

Moją laicką uwagę zwrócił fakt braku kształtu, który choć w przyblizeniu mógłby udawać kawałek skrzydła widzianego w krzakach za ul. Gubienki i pilnowanego przez nieustraszonego bojca.
W związku z powyższym (jako dzielny mały modelarz z dawnych czasów) wykonałem model z grubego kartonu.
1.Na początek gruby karton przyciety w kształcie końcówki skrzydła, co uzyskać można przecinając taka kartę odpowiednio po skosie.
2. Na całej długości skośnego brzegu wykonałem łukowate porządne wygięcie, majace imitować wysunięte sloty .
3. Od tyłu odpowiednio naciąłem "skrzydło" i odgiąłem całą tą cześć w dół na jakieś 20 stopni.
Zwracam uwagę purystom, a tu przecież tylu czujnych wysokiej klasy fizyków mamy, by ugięcie w dół (sloty) i wyłamanie w dół (klapa) wykonać po właściwej stronie płaszczyzny skrzydła, jesli "rzut poziomy" mamy wykonać prawą ręką. (Trzymając od strony samolotu).
Następuje doświadczenie:
1. Rzucam lekko skosem w górę (za radą profesora, " bo tak było na brzozie" - ponoć.)
2. Patrzę.
3. co widzę?
otóż mój odcinek "skrzydła" zamiast pokonywać przestrzeń na kształt dysku olimpijskiego i bić rekordy, natychmiast zaczął wykonywać jakieś dzikie ewplucje, raczej niepowtarzalne, polegające na natychmiastowym skręcie w powietrzu , z tendencją do stawania sztorcem i szybkim opadaniu w obrazie skłonności do rotowania się dookoła własnej długiej osi i czegoś na kształt korkociągu . Z zaznaczającą się raz po raz wyraźną tendencją do powrotu w kierunku miejsca rzucenia.
Jeśli z kolei rzucę z pełnym rozmachem, to te wszystkie esy floresy są jeszcze dziksze. Trudno mówić o locie a'la "rzut beretem". Szybkości wyrzutowej 270km/h nie osiągnąłem, to by dopiero było...
Natomiast, gdy się wezmę za przedmioty o tych regularnych kształtach pokazanych na obrazku YKW, mam wspaniałe rezulaty i przewidywalne , dalekie loty...
Wydaje się, że kształt tej końcówki skrzydła (opuszczony slot na całej długości z przodu i opuszczona duża lotka na wiele stopni w dół na połowie długości z tyłu) nie zapewnia zbyt dalekich lotów. ...
A tak przy okazji: stale nie mogę się doszukać jakichś testów nazwijmy to "poligonowych z odpowiednim modelem końcówki skrzydła, co chyba byłoby naturalne, gdy są tak duże rozbieżności teoretyczne. A mamy przecież takie silne laboratoria, naukę i profesorów.