Nowa ustawa o nauce i szkolnictwie wyższym nakłada na pracownika państwowej wyższej uczelni m.in. obowiązek proszenia Rektora o zgodę na zatrudnienie w drugim miejscu pracy. Nie trzeba być prawnikiem, by dostrzec w tej regulacji nadmierne rozszerzenie konsekwencji wynikających ze stosunku pracy. Ten przecież obejmuje wywiązywanie się z określonych obowiązków służbowych i nie powinien wykraczać poza tę sferę. Tymczasem ustawa przyznaje pracodawcy (Rektorowi) prawo do ingerowania w sferę prywatną pracownika i tym samym ogranicza jego wolność osobistą: swobodę dysponowania tym, co stanowi jego własność, czyli kapitałem w postaci wiedzy, czasu i energii.
To grube nadużycie. Uczelnie zatrudniając pracowników dydaktycznych nabywają prawo do korzystania z ich umiejętności w zakresie określonym umowa o pracę, ale w żadnym razie nie do ich zawłaszczania, a tym bardziej do dysponowania osobami pracowników. A tak się właśnie dzieje pod rządami nowej ustawy – tym samym stosunek pracy został zamieniony w rodzaj poddaństwa!
Wobec braku zdecydowanego protestu ze strony zainteresowanych można jednak domniemywać, że poniekąd słusznie. Niewolnicy są niewolnikami, przekonywał Arystoteles, bo mają niewolnicze dusze. Elita społeczeństwa, oświecony Profesoriat – najwyraźniej też.
PS. Wcześniejsze moje wpisy znajdują się tu: http://socjobloger.wordpress.com
Inne tematy w dziale Technologie