Wbrew temu, co twierdzą feministki oraz wszyscy obrońcy praw kobiet, kobiety – w swoich warunkowanych płcią decyzjach – znajdują się w sytuacji uprzywilejowanej. Przykładu na to dostarcza nagłaśniana obecnie sprawa pani Joanny. Gdyby zgłosiła ona lekarzowi zamiar dokonania aborcji, obowiązywałaby go tajemnica lekarska i nie mógłby powiadamiać o tym policji. Ale ponieważ z rozmowy z panią Joanną lekarz wywnioskował, że może ona nosić się z zamiarem popełnienia samobójstwa, zgodnie z przepisami musiał donieść na swoją pacjentkę organom ścigania. Bo te muszą chronić życie i zdrowie obywatela – zwłaszcza przed nim samym.
Zresztą lekarz zareagowałby tak samo w sytuacji, gdyby to nie kobieta, ale mężczyzna zgłosił się do niego z informacją, że zażył jakieś kupione w internecie środki i ma zamiar ze sobą skończyć albo gdyby jakiś małolat, który uraczył się nad miarę alkoholem, stwierdził, że życie nie ma sensu.
Widać z tego, że w demokratycznym i liberalnym państwie można podjąć decyzję o aborcji (czyli: jak twierdzą niektórzy – o zabiciu dziecka, a więc istoty ludzkiej albo, jak chcą inni – o usunięciu płodu, embrionu, zlepka komórek), bo przecież „ciało kobiety należy do niej”. Ale już decyzja o samobójstwie spotka się z natychmiastową reakcją państwowego aparatu przymusu i jego funkcjonariuszy uprawnionych do indagowania, rewidowania i rekwirowania. Czyżby ciało obywatela nie należało do niego, nie było jego własnością, w stosunku do której może on podejmować dowolne decyzje wynikające z zasady prawa rzymskiego (tego fundamentu kultury europejskiej) – z tzw. triady uprawnień właścicielskich: usus, usus fructus, abusus, czyli: używania, korzystania, a nawet nadużywania, a więc – w skrajnym przypadku – nawet unicestwienia?
To samo prawo w nowoczesnym państwie prawa i sprawiedliwości, które obecnie jest – jeśli operować pewnym skrótem myślowym – państwem Prawa i Sprawiedliwości, zezwala zatem na pozbawienie życia innej osoby (o ile jest się kobietą w ciąży), ale nie samego siebie, czyli dopuszcza dokonanie zabójstwa bezbronnego człowieka (o ile jest się jego matką), ale nie odebranie życia sobie, akceptuje więc zabójstwo, lecz nie samobójstwo.
To ewidentny absurd i rażąca niekonsekwencja, tak z punktu widzenia zasad, jakie głosi rządzące aktualnie ugrupowanie (każde ludzkie życie jest święte), jak też z punktu widzenia zasad liberalnych, według których wszystko, co człowiek posiada, łącznie z jego ciałem i życiem, należy do niego i może on tym rozporządzać dowolnie.
Gdyby życie społeczne, a zwłaszcza moralność i polityka, rządziły się logiką, sprawy wyglądałyby zupełnie inaczej. Nie tak jak teraz, o czym przekonała się pani Joanna – wolna w swych decyzjach jako kobieta, ale zniewolona jako obywatel.
https://socjobloger.wordpress.com
Inne tematy w dziale Społeczeństwo