Oburzone decyzją TK kobiety postanowiły zastrajkować. Ale nie w sferze, która jest im wyznaczona przez biologię, uświęcona przez tradycję i kulturę katolickiego narodu i wciąż uznawana za „normalną” i „naturalną”, ale w sferze, którą wywalczyły dla nich ich matki i babki, z której są tak dumne i dzięki której uzyskały równorzędny mężczyznom status.
Ogłosiły więc – zamiast strajku Lizystraty (jedynego, jaki mógłby dotknąć do żywego mężczyzn, wciąż odgrywających dominującą rolę w społeczeństwie) – strajk proletariacki: nie stawią się do pracy. Pokazuje to, jak mało kobiety wierzą w swoją siłę jako kobiet właśnie (choć takie hasła wypisują na sztandarach) i jak dalece są bezradne, skoro oczekują rozwiązania wszystkich swoich problemów od państwa, zamiast zająć się tym same.
Przecież to kobiety mają partnerów, biorą sobie mężów i to one rodzą synów. Czemu więc nie potrafią stawiać odpowiednich wymagań swoim chłopakom, czemu nie biorą mężów pod pantofel (co potrafiły ich matki i babki), czemu nie umieją należycie wychowywać swoich synów?
Zamiast tego wszystkiego decydują się nie pójść jutro do pracy. Czyli –
zostaną w domu. Ku uciesze wszystkich tradycjonalistów, którzy uważają, że to jest ich właściwe miejsce.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo