social social
83
BLOG

Igrzyska Obłudy

social social Polityka Obserwuj notkę 4

Sportowcy często lubią mówić i walczyć o prawa człowieka oraz grze fair-play. Ich udział w Olimpiadzie jest dowodem, że raczej wolą tylko „mówić". I nie chodzi tu wcale u Tybet, Xinjang, ofiary trzęsienia ziemi czy handel narządami...

Telewizja Szwedzka SVT1 podała, że w związku z olimpiadą w Pekinie zamknięto w Pekinie i okolicach ponad 1000 fabryk. Na okres trwania igrzysk wstrzymano na prawie cały miesiąc pracę wszystkich fabryk w Pekinie i okolicznych regionach. W Pekinie nakazano wstrzymanie wszystkich prac budowlanych. Powód - walka o czyste powietrze. Wysłani na przymusowe urlopy pracownicy przez ten okres czasu pensji otrzymywać nie będą...

Jak wiadomo, Igrzyska to nie tylko czyste powietrze, ale też stadiony, hale sportowe i „wioska olimpijska". Chińczycy też o tym wiedzą. W związku z tym, by wybudować całą tą infrastrukturę, wysiedlono ok. 25 tys. mieszkańców Pekinu (gdzieś słyszałem nawet o 50 tys.). Często dokonywano w tego podstępny sposób, podsuwając pod nos sprytnie skonstruowane umowy, pozbawiające automatycznie tych ludzi ich praw do zamieszkiwanych lokali. Rzecz jasna, zaoferowano im lokale zastępcze na nowowybudowanych osiedlach... z czynszem wyższym niż ten w centrum Sztokholmu... Jaki byl tego efekt - proszę się domyśleć. Dodam tylko, że wysiedleni to nie była elita finansowa Państwa Środka. Podobnie zagrano z w czasie renowacji dzielnic hutongów (małych, wąskich, bardzo charakterystycznych dla pekińskiego krajobrazu, uliczek). Znów to samu - umowa i wyprowadzka. Osobną kwestią jest sprawa wyburzenia i zniszczenia całej masy zabytkowych budynków, ale to akurat z prawami człowieka wspólnego ma niewiele.

Problem praw człowieka często pojawia się w kontekście tej olimpiady. Niestety, wszyscy skupiają się na Tybecie, obozach pracy, czy karze śmierci. Nie to jednak, moim zdaniem jest tutaj problemem, gdyż niszczenie Tybetu, zsyłki i egzekucje by się odbywały bez względu na to czy olimpiada by w Pekinie była czy nie. Tak samo jak to czy ja pojadę do Iranu, czy nie, nie ma związku z tym, czy władze irańskie będą zamykać gazety czy nie. Na to wpływu nie mam żadnego i nie ma to ze mną nic wspólnego. Inaczej nie moglibyśmy w ogóle jeździć do państw mających coś na sumieniu w zakresie praw człowieka, a to mogło by być bardzo trudne. Sam zresztą byłem jakiś czas temu w Chinach, ale z mojego powodu nikogo nie wysiedlono, nikogo nie pozbawiono środków do życia. Trochę odmiennie wygląda sytuacja w przypadku sportowców - to z ich powodu powysiedlano tych ludzi i pozamykano zakłady pracy. To z powodu ich zabawy, milionom ludzi utrudniono dojazdy do pracy.

Sportowcom to jednak nie przeszkadza - nikt z nich nie wycofał się ze startu w igrzyskach. Choć nacodzień chętnie sami podpisują się pod jakimiś akcjami w obronie praw człowieka, ostro występują, nawołują do poszanowania ludzi i ich życia, to kiedy przychodzi co do czego, to cieszą się w telewizji z „pięknej i olśniewającej" wioski olimpijskiej - wybudowanej dla specjalnie dla nich, na gruzach domów ludzi, którzy w większości stali się bezdomnymi. Stali się nimi po to, by ci sportowcy mogli sobie dzisiaj chwalić „sprawność organizacyjną" Chińczyków. Okazało się kolejny raz, że dla tych co najgłośniej mówią o sprawiedliwości, ważniejsze są własne interesy (dla sportowca interesem jest sukces na olimpiadzie) i jedyne na co ich stać w ramach tej walki to wykrzyknięcie przed startem wyświechtanego „free Tibet". Podkreślam jeszcze raz - mówię tu o tych, co biorą udział w różnego rodzaju akcjach i publicznie wyrażają, w swoich krajach, swoją troskę o prawa tych najsłabszych i najbiedniejszych. Po tych igrzyskach powinni się zamknąć, po tym co zrobili wtedy gdy ta ich „troska" została wystawiania na próbę


Sportowiec powie, że tu chodzi o zabawę, sport i zasady fair-play. W takim razie spójrzmy na to z tej strony.

Stosunek Chińczyków do zasad fair-play świetnie ukazał materiał wyemitowany, o ile dobrze pamiętam, w szwedzkiej SVT2, której bohaterem był szwedzki pracownik kontroli antydopingowej, który pracuje na miejscu w Pekinie. Jak wiemy, kontrolerzy mają prawo do robienie niezapowiedzianych kontroli sportowców startujących w olimpiadzie. Niestety, w przypadku sportowców chińskich wygląda sytuacja jest dość skomplikowana. We wspomnianym programie kontrolerzy próbowali przeprowadzić niezapowiedzianą kontrolę w kilku ośrodkach. W większości wypadków wpuszczono ich po 30-60-minutowym oczekiwaniu na portierni, gdyż strażnicy musieli wpierw „sprawdzić ich dane". W dwóch wypadkach, tak się przypadkowo złożyło, że sportowcy zaraz wyjeżdżali autobusem z terenu ośrodka, a kontrolerzy dowiadywali się, że treningi zakończono. Wspomniany kontroler opowiadał, że nawet gdy udaje im się dotrzeć do sportowców, to i oni i ich trenerzy strasznie opóźniają całą procedurę - czasami nawet o 2-3 godziny. Jednakże kompletnym absurdem jest fakt, że do części sportowców w ogóle kontrolerzy nie mogą dotrzeć, gdyż ośrodki te znajdują się na terenach uznanych za jednostki wojskowe, a do nich obcokrajowcy nie mają żadnego wstępu. No, na szczęście są kontrolerzy chińscy, których do jednostek się wpuszcza i z pewnością skontrolują chińskich sportowców. Chińscy kontrolerzy stanowią 90% kontrolerów antydopingowych w czasie tej Olimpiady... Rzeczywiście, istny festiwal fair-play.

 

Ktoś powie, że zawsze tak jest, przy takich imprezach, że ktoś bierze (niektórzy mówią, że większość sportowców) środki dopingujące i oszukuje. Zawsze kogoś wysiedlą, ktoś straci pracę. Tak, tylko, że nigdy nie odbywa się to tak otwarcie, na taką skalę i przy takiej akceptacji, a wręcz poklasku i podziwie, jak to ma miejsce w przypadku Olimpiady w Pekinie.

I gdy tylko włączam telewizor i widzę tych sportowców, którzy jutro będą znowu użyczać swoich gęb dla różnego rodzaju akcji humanitarnych i charytatywnych, gdy słyszę tych komentatorów gadających o ostrej kontroli antydopingowej (wczoraj w TVP) i rozczulającej się nad potęgą Chin, "zaangażowaniu chińskiego społeczeństwa" (to z radia), gdy słyszę, że Rosja i Gruzja nie złamały regulaminu olimpijskiego (zakaz udziału państw prowadzących działania wojenne i jest to wyraźnie napisane), to telewizor ten odrazu wyłączam, a jedyne słowo jakie ciśnie się na usta to „obłuda".

social.

 

social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka