social social
131
BLOG

Premier Marcinkiewicz, czyli parę słów o wdzięczności

social social Polityka Obserwuj notkę 19

 

„Wdzięczność" - to słowo, którego nauczyć się powinien Kazimierz Marcinkiewicz, były premier.

Pamiętam, że gdy Jarosław Kaczyński wskazał go jako kandydata na premiera wybuchła burza. Ludzie, którzy dzisiaj roztkliwiają się nad umiejętnościami KM, wówczas krzyczeli, że to człowiek znikąd, postać anonimowa, łatwo sterowalna, marionetka.

I prawda jest taka, że dla większości Polaków, Marcinkiewicz był postacią znikąd. Równie dobrze Kaczyński mógł wskazać lokalnego działacza z Limanowej.

Faktem jest, że Marcinkiewicz stał się premierem przez kaprys, czy raczej strategię, Jarosława Kaczyńskiego. Tylko i wyłącznie. Oczywiście, Kaczyński też mu coś zawdzięczał, jakby nie patrzeć, ale stanowisko premiera znacząco przerastało to wspomniane „coś". Oczywiste też było, że jest to na jakiś czas. Wiadomo, Kaczyński mówił, że to na cztery lata, ale nawet najwierniejsi zwolennicy PiS w to nie wierzyli chyba na poważnie. Były wybory prezydenckie i nie można było osłabiać Brata walczącego z Tuskiem.

Marcinkiewicz musiał to rozumieć. Kaczyński dał mu 10 minut na zdobycie sławy, popularności, pokazanie się, a to w polityce bardzo ważne jest przecież.

Następnie, zrobił Marcinkiewicza komisarzem w Warszawie i wysunął jego kandydaturę na prezydenta stolicy. Zrobił to Jarosław Kaczyński.

Bez Jarosława Kaczyńskiego, od którego zależy poparcie PiSu (także finansowe), Marcinkiewicz mógłby sobie kandydować najwyżej na radnego w Gorzowie Wielkopolskim. Nie udało się. Wygrała HGW.

Normalnie przegrany, w każdej normalnej partii poddawany jest ocenie i bardzo często ląduje na boczny torze. Marcinkiewicz natomiast dostał możliwość bycia ministrem, potem wysunięto jego kandydaturę do PKO, a ostatecznie dostał pracę w EBOiR w Londynie. Wszystko to, tylko i wyłącznie, dzięki poparciu Jarosława Kaczyńskiego. Jedno mrugnięcie ówczesnego premiera i do Londynu pojechałby kto inny. Zwłaszcza, że jeśli chodzi o kwalifikacje i doświadczenie potrzebne do zajmowania się gospodarką i finansami, to (poza okresem premierowania) pan Marcinkiewicz ma takie sobie. Przypomnijmy - z zawodu jest nauczycielem fizyki. Przeszedł wiele dodatkowych kursów, ale wszystkie dotyczyły szkolnictwa. To jednak nie przeszkadza mu mówić o sobie i swoich możliwościach zawodowych tonem takim, jakby był jakimś wybitnym ekspertem d/s biznesu i ekonomii. Tak, słowo „skromność" też jest chyba obce byłemu Premierowi.

Dobrze by było, żeby pan Marcinkiewicz, który dzisiaj tak chętnie tapla się w wannie popularności i ochów/achów publicystów i części polityków, pamiętał o tym komu tak na prawdę to wszystko zawdzięcza. Bez Jarosława Kaczyńskiego byłby co najwyżej ministrem edukacji narodowej do czasu, gdy do rządu trafiłby Giertych. I nikogo, słownie NIKOGO, nie interesowałyby dzisiaj jego analizy polityczne, jego ocena rządów PO, jego plany i przyszłe partie. Nikt by z nim nie przeprowadzał wywiadów-rzek. W przeciwieństwie do np. Radka Sikorskiego, swoją popularność i rozpoznawalność zawdzięcza tylko i wyłącznie prezesowi PiS. Szkoda, że nie myślał o tym kiedy wspierał PO w wyborach, kiedy ujawniał listy do prezesa, kiedy wspominał o podsłuchach, kiedy krytykował Jarosława i jego Brata. Brzydko mówić, ale wówczas zachował się jak zwykła ś.....a i niestety, żaden PR, nawet najpiękniejszy i najbardziej ujmujący uśmiech, tego nie zmieni.

Istnieje coś takiego jak lojalność, wdzięczność i uczciwość, a pan Marcinkiewicz wybitnie o tym chyba zapomniał.

 

PS

Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę na fakt, jak często pan Marcinkiewicz powołuje się na swoje doświadczenia z Londynu i jak często mówi o „londyńskiej/brytyjskie perspektywie". Z całym szacunkiem, On jest tam tylko jednym z wielu, kolejnych, mianowanych przez swoje rządy dyrektorów. Wypowiada się natomiast jakby był przynajmniej jednym z doradców premiera Browna. Nie przypominam sobie, by np. Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki (celowo podaję nazwiska z tamtej strony sceny politycznej) tak często powoływali się na swoje doświadczenia w międzynarodowych instytucjach. Swoją londyńskość podkreśla nawet zdjęciem na swoim blogu. Nie pamiętam też zbytnio, by Radek Sikorski (celowo wspominam o ministrze z PO), absolwent Oksfordu, komentował sprawy z „punktu widzenia Oksfordu" czy też „z amerykańskiej perspektywy", a przecież i On i obaj wspomniani wcześniej Panowie, był znacznie dłużej związany z zagranicznymi instytucjami i to dużo poważniejszymi niż EBOiR. Cóż, chyba funkcja w EBOiR jest kolejną, która trochę przerosła Pana Marcinkiewicza.

 

social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka