social social
93
BLOG

O spisie lektur ostatnich słów kilka

social social Polityka Obserwuj notkę 6

Parę dni temu znowu pojawiła się informacja dotycząca listy lektur Giertycha-Legutki. Oto sprytni nauczyciele wpadli na "sposób" jak te liste pominąc w pracy edukacyjnej. Oczywiście jak zwykle przy tej okazji padła cała seria oskarżeń o ideologizację i wszystko to co już przedtem padło. Nie chodzi mi jednak o analizę słuszności argumentów jednej i drugiej strony. Chciałem bowiem zwrócić uwagę na inny fakt, o którym nikt nie mówi jakoś głośno.

Generalnie wychodzi na to, że wszyscy uczestnicy tej dyskusji - od Giertycha, poprzez Wyborczą, a teraz okazuje się na zwykłych nauczycielach kończąc, nie mają zielonego pojęcia o realiach polskiej szkoły. Zaczynałem przygodę z polskim szkolnictwem w roku 1989, maturę zdawałem w 2001. Mój brat i obaj kuzyni zdawali maturę w kolejnych latach. Mam więc pewien obraz tego jak wygląda stan czytelnictwa wśród polskich uczniów. WYgląda on mianowicie tak, że ja byłem jednym z nielicznych, którzy lektury w ogóle czytali (no, może poza "Chłopami", Granicą i Nad Niemnem, bo przy tym umierałem z nudów). Większość korzysta z bryków, opracowań, ściąg, które można kupić w każdej księgarni. Często dużo łatwiej je nawet dostać, niż niektóre lektury. Do tego teraz mogą to wszystko znaleźć za darmo w internecie. W ich wypadku jest autentycznie obojętne kto będzie w tym spisie lektur, a kogo nie będzie. I tak tego czytać nie będą. To, że skreślono Gombrowicza czy Dostojewskiego nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia, bo i tak by tego większość z nich nie czytała. Ktoś natomiast kto lubi czytać, i tak Gombrowicza przeczyta, tak samo jak przeczyta np. Paragraf 22, chociaż też nikt tego nigdy do spisu lektur nie wpisał. Oczywiście - są różne szkoły ktoś powie. Racja, jest w kraju kilka lepszych szkół średnich, w każdym mieście jest jakiś lepszy polonista. I nikt nie broni mu przerabiać tych "bardziej wartościowych" lektur  z młodzieżą. Ja miałem taką samą siatkę godzin jak inni licealiści, i jakoś my mieliśmy czas na "Sto lat samotności", czy książki Tokarczuk (akurat tej ostatni autorki jakoś specjalnie nie lubię, no ale mieliśmy).

Rozumiem, że Giertych jako minister nie mógł tego tak sobie zaakceptować i mówić, że uczniowie i tak nic nie będą czytać. Tego typu stwierdzenia to by była kompromitacja jego jako ministra. Śmieszne jest jednak, kiedy dziennikarze, publicyści, naukowcy, profesorowie tak bardzo przeżywają kwestię tego kanonu lektur i tego jaki wpływ on będzie wywierał na młodych ludzi. W tym spisie można i wpisać Mein Kampf i tak samo dla dużej części uczniów będzie to kolejne nudzarstwo na temat, którego trzeba wykuć to co opisano w bryku czy innej "pigułce". Pokazuje to tylko jak bardzo oderwani są od rzeczywistości w swoich sporach i teoretycznych debatach. Jeśli już ich tak martwi ten wpływ lektur na uczniów to powinni zająć się może sprawdzeniem dokładnym tego co się pisze w tych opracowaniach i skrótowcach. Ja w szkole przeżyłem kilka zmian spisu lektur (m.in. wykreślono Dostojewskiego w pewnym momencie, z tego co wiem także "coś" Sienkiewicza za którymś razem wywalono) i jakoś na mnie to wielkiego wpływu nie wywarło, zresztą i tak nauczycielka moja obie te lektury z nami przerabiała. Tym bardziej nie rozumiem tej histerii związanej z Gombrowiczem.  Tym bardziej też rozśmieszyła mnie wiadomość, że nauczyciele się w ten idiotyczny spór włączyli, gdyż kto jak kto, ale Oni powinni wiedzieć, że te zmiany są uczniom równie obojętne jak to czy najpierw będą przerabiać rachunek prawdopodobieństwa czy funkcję kwadratową.

PS

Nie mówę, że to dobrze, że nie czytają. NIE, ależ skąd. Nie twierdzę też, że należy przejść do porządku dziennego nad tym. Też nie. Problem polega na tym, że nie można się oszukiwać i malować jakiejś innej rzeczywistości. Problemu nie rozwiąże się prowadząc dyskusje i podejmując decyzje odnoszące się do jakiegoś wyimaginowanego idealnego świata polskiej szkoły (który nie istnieje0, ale w odniesieniu rzeczywistego stanu czytelnictwa wśród uczniów. Powinno się  robić coś by tych młodych ludzi, którzy nie czytają, nakłonić do czytania,a z całym szcunkiem Gombrowicz nie powinien być głównym orężem tej walki o czytelnictwo. Powinni się zastanowić nad tym co z tym zrobić,  ale nie prowadzić tak oderwane od realiów dyskusję i spory (dotyczy to obu stron zresztą)

social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka