Przed wyborami w roku 2005 byłem zdecydowanym zwolennikiem PO, a jako Gdańszczanin, bardzo ceniłem sobie Donalda Tuska. Wydawało mi się, że po wyborach powstanie koalicja PO z PiS, w której PO zajmie się gospodarką, podatkami, uproszczeniem życia petentów w urzędach, a PiS zajmie się tym o czym mówił od dawna - policją, sprawami wewnętrznymi, lustracją, ściganiem bandytów. Obie partie też starały się odpowiednio (no, do pewnego mementu) akcentować właśnie te punkty swojego programu.
Było mi obojętne kto będzie miał lepszy wynik - ważne, że w końcu będą rządzić normalni ludzie.
Pierwszych podejrzeń nabrałem przed II turą wyborów prezydenckich, kiedy poparcia Tuskowi zaczęli udzielać ludzie, którzy raczej kojarzyli mi się od złej strony - Borowski, Urban, w pewnym sensie także Michnik. Kolejne wątpliwości posypały się szybko. PO nagle zaczęła najbardziej interesować się resoratami siłowymi, choć przedtem gadali ciągle o wolnym rynku i gospodarce. Nie wiem dlaczego, ale Tusk odmówił zostania marszałkiem i z tego powodu się strasznie obraził na PiS. Do dziś nie wiem dlaczego Donald Tusk podjął decyzję, że Polsce potrzebna jest porządna prawicowa opozycja, choć ja nie po to oddawałem na nich głos by byli opozycją i tworzyli gabinet cieni. Potem poszło już szybko i okazało się, że większość haseł PO to bajki: o tym, że nie wezmą pieniędzy od podatników (na partię), o tym, że są za pełną lustracją (odsyłam do ostatniego wywiadu Komorowskiego dla TokFM), że są przeciwko immunitetom poselskim (Ostrowska, Waldy Dzikowski), o tym, że są przeciwko zasiłkom i rozbudowanej pomocy socjalnej (becikowe), że będą walczyć o tanie państwo (sami jednocześnie rozdawali pieniądze na premie w Warszawie), podatek liniowy, prywatyzacja służby zdrowia itd. itd. To były te punkty, które mi się w programie PO podobały. Okazało się, że ze wszystkich tych punktów PO się wycofała. Z partii liberalno-konserwatywnej przekształciła się w coś w rodzaju lekko prawicowej socjaldemokracji. Poseł Komorowski mówi, że na radzie programowej coś tam uchwalono nowego czy jakoś tak. Ja to nazywam kłamstwem. Platforma mnie, jako swojego wyborcę, okłamała. Nie jestem kompletnie naiwny i rozumiem, że w polityce potrzebne są różnego rodzaju kompromisy, a czasami trzeba jakiś swój pomysł odłożyć na później lub od niego odejść, ale PO przekroczyła w tym względzie pewne granice przyzwoitości.
Program PiS jest dla mnie w wielu miejscach skrajnie socjalistyczny, ale też z dużą jego częśćią się zgadzam i co ważniejsze - wiem czego mogę się spodziewać. PiS bowiem, w przeciwieństwie do Platformy, swoich wyborców nie oszukało. No, chyba, że ktoś głosuje na partię dlatego, że nie chce koalicji z Samoobroną. Ci, którzy głosowali na PiS mogli się przekonać, że partia ta realizuje swój program (nawet w koalicji z przystawkami) - często w bardzo nieporadny i dziwaczny sposób, ale realizuje to. Mogli zobaczyć, że hasło walki z patologiami we własnych szeregach (przed wyborami 2005 wspólne dla PO i PiS), PiS traktuje na poważnie wywalając jednego ze swoich najważniejszych ministrów, a PO traktuje jako „hasło wyborcze" chroniąc pana Dzikowskiego. Mogli się przekonać, że partią, na którą oni głosowali walczy z korupcją, przeprowadza lustrację, stara się likwidować korporacje zawodowe (adwokatura), a ja mogłem się przekonać, że „moja" partia tylko w tym przeszkadza, wyszukując kruczki prawne przeciw tej działalności.
Jeśli chodzi o te hasła, które przed wyborami były wspólne dla PiS i PO, to PiS większość z nich zrealizował. W moich oczach wychodzą oni na ludzi uczciwych, choć często nieporadnych, robiących czasami jakieś głupoty, mówiących czasami bardzo kontrowersyjne rzeczy, ale uczciwych i realnie walczących z tym co w tym kraju jest złe. Poza tym chodzi tu także o wizję państwa. Czy chcemy takiego, w którym roztkliwiamy się nad panią Sawicką, śląską Alexis, doktorem G., czy też państwa, gdzie te persony lądują w areszcie? Czy chcemy państwa nowoczesnego czy zacofanego? A jakie nowoczesne państwo zbuduje partia, która nie umie zadbać nawet o własną stronę internetową, a aktualizacji na niej dokonuje raz na dwa tygodnie (teraz przed wyborami, w tym tygodniu się ruszyli, trzeba przyznać), albo partia, której politycy nie umieją przeprowadzić sprawnego remontu ulic w Warszawie? Można tak długo pytać i samemu sobie odpowiadać. Tylko po co?
Ja wolę pójść na wybory i zagłosować na PiS.
PS
Pomijam już fakt, że na konwencji PiS występuje ceniony satyryk Jan Pietrzak, który sypie może lekko starawymi kawałami, ale na jakimś poziomie, a na konwencji PO występuje były minister krzyczący o dewiantach psychicznych i dypolomatołkach. To też o czymś świadczy, tak samo jak to, że zwolennicy PO mają w zwyczaju zagłuszać wypowiedzi przeciwników politycznych, jak w debacie Kaczyński-Tusk, co jest dość specyficznym rozumieniem słowa „demokracja".
PS II
Tak samo pomijam fakt, iż partia, na którą głosowałem, wmawia mi, że w tej chwili w Polsce jest źle, że z roku na rok jest coraz gorzej, wszystko drożeje, a jej eksperci pod koniec roku 2005 wróżyli absurdalne ceny dolara i euro. W tych momentach myślę sobie, że może dobrze, że ci „eksperci" nie zostali ministrami. Jak mam głosować na ludzi, którzy w żywe oczy kłamią, mówiąc o tym, że mamy zagrożoną w Polsce demokrację, podczas gdy swoboda krytyki rządu jest obecnie na takim poziomie jak nigdy od 1989 roku?
"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny."
"przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna"
Prof. Marcin Król
"Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad
"Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni"
Bronisław Komorowski
Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka