social social
416
BLOG

Dziwny strajk lekarzy i krótko o leczeniu w Szwecji

social social Polityka Obserwuj notkę 3

Miało być o równości w Szwecji, ale to jutro. Dziś o lekarzach, gdyż mnie za bardzo TVN podładował.

Strajkujący pracownicy służby zdrowia mówią o wolnym rynku. Wolny rynek powinien rządzić służbą zdrowia, prywatyzacja itd. To dziwne, gdyż to co robią nie ma kompletnie nic wspólnego z wolnym rynkiem.

W kraju, gdzie jest wolny rynek, jak w firmie A płacą kiepsko i są złe warunki pracy, to pracownik szuka pracy w firmie B, a jak nie w B to w C. Tylko ostatni niedołęga siedzi w firmie A.

Cóż więc robią lekarze? Zarabiając tak nisko, bo to jest fakt niezaprzeczalny, zamaist trzasnąć drzwiami i szukać innej pracy, wolą żebrać u rządzących (wszystko jedno czy to PiS czy SLD), krzyczeć, marznąć w namiotach, głodować, robić ten cały cyrk. Zamiast zapewnić godziwe życie rodzinie, studia na zachodniej uczelni swojej córce, wakacje w Australii swojej żonie, a sobie kupić dobry samochód, to wolą walczyć z ludźmi, którzy i tak mają ich gdzieś, o jakieś 30% podwyżki. Sami są czystym zaprzeczeniem działań wolnorynkowych.

Kto jak kto, ale akurat lekarz nie ma problemu ze znalezieniem pracy zarówno w Polsce jak i w Europie. Wiadomo, trudno wymagać tego od szwaczki. Ale lekarz pracę może sobie wybrać gdzie chce i za ile chce. Oczywiście nie każdy musi wyjeżdżać na stałe zagranicę. W wielu krajach UE, np. Szwecji, funkcjonuje system lekrzy, którzy przyjeżdżają na tydzień, dwa, miesiąc, by popracować w szpitalu czy przychodni i w ten sposób zapełnić zaistniały wakat. Braki są ciągłe, więc i zapotrzebowanie na takich lekarzy jest spore. W czasie jednego wyjazdu mogą zarobić parę razy tyle ile w swojej przychodni przez miesiąc. A wyjazd na tydzień czy dwa nie rozwali im życia rodzinnego. Przeciwnie. Będą mogli więcej czasu spędzać z rodziną, niż teraz gdy zapracowują się od rana do nocy. Cóż prostszego zatem jak przysiąść trochę i poduczyć się języka. Jako lingwista mogę powiedzieć, że poza fińskim i może duńskim, języki starej unii są proste. Zwłaszcza dla kogoś, kto ukończył jeden z trudniejszych kierunków jakim jest medycyna. Zwłaszcza dla kogoś komu zależy na dobrobycie swojej rodziny i komu na sercu leży dobro jego dzieci.  Czy to nie lepsze niż urządzanie tych żałosnych głodówek i drżenie przy każdej zmianie ministra zdrowia? Czy nie lepiej właśnie pouczyć się i po roku traktować polskich ministrów zdrowia jako byt równie odległy jak minister rolnictwa Sri Lanki. 

Oczywiście, ktoś powie, że nie każdy może wyjechać. Hm. Jak już mówiłem, wyjechać można na tydzień, dwa. Załóżmy nawet, że to jest nie możliwe z jakiegoś powodu. To nadal pozostaje masa możliwości w Polsce. Trzeba tylko chcieć i się ruszyć. A problem polega na tym, że większość tych ludzi boi się ruszyć. Boi się ryzyka. Mają ustanowioną pozycje w swoim miasteczku, czy w swoim szpitalu, a zmiana pracy na szpital w sąsiednim powiecie to już zbyt duże ryzyko dla nich. Rozumiem i akceptuję to. Nie mam oto pretensji  i nie wyszydzam, ale też niech oni się nie buntują i nie protestują. Możliwości bowiem istnieją, tylko oni boją się po nie sięgnąć. Uprzdzam, że argument wieku do mnie nie dociera. Lekrzy jest brak wszędzie jak wspominałe i wiek nie gra tu większej roli dla pracodawców.

Swoją drogą. Jak ci ludzie, którzy tłumaczą się wiekiem, rodziną i innymi takimi, wyobrażają sobie prywatyzację szpitali???  Przecież na wolnym rynku ten ich szpital możę (choć nie musi) zbankrutować. O ile w obecnej chwili  państwo zabezpiecza wegetację szpitali co biedniejszych, to w przypadku prywatyzacji może być inaczej. A skąd mają pewność, żę prywatny właściciel nie zdecyduje się zamknąć oddziału, na którym pracują. Nie wiedzą przecież kto te szpitale wykupi. No, chyba, że chodzi o taką prywatyzację, że lekarze staną się właścicielami szpitali, w których pracują (taka rada nadzorcza jakby). To wtedy jasne wszystko jest.

Biorąc pod uwagę strach tych ludzi, tym większe zdziwienie budzą te  buńczuczne zapowiedzi strajkujących, którzy grożą zwolnieniem się i rezygnowaniem z pracy w Polsce. Z niczego nigdy nie zrezygnują. Za słabi w uszach są. Inaczej dawno by już zrezygnowali. Tak jak zrezygnowali ich koledzy i koleżanki. Ale ci wolą narzekać, niż coś ze swoim życiem zrobić. Im jest dobrze i bezpiecznie w tych ich ZOZach. Byle 20% podwyżki ich zadowoli. Jeśli nawet się zwolnią to tylko po to by jak najszybciej do tej pracy wrócić.

Lekarze podają przykłady pensji lekarzy na Zachodzie, m.in. w Szwecji. Zapominają, że zapewnienie takich pensji odbywa się przy jednoczesnym ograniczeniu ilości szpitali. Czy tego chcą strajkujący? W Polsce nie do pomyślenia jest by w mieście wielkości 50-tys. mieszkańców nie było szpitala. W Szwecji tak jest, a najbliższy szpital może być oddalony o 20km. Wg ostatnich wyliczeń Szwecja ma najmniejszą ilość łóżek szpitalnych w przeliczeniu na obywatela. W Polsce przy zamknięciu szpitala jest gigantyczna awantura, przyjeżdża telewizja itp. W Szwecji o zamykaniu kolejnych oddziałów informuje się w lokalnej gazecie i tyle. Nikt nie robi z tego zamieszania. W jednym z województw (Dalarna) są dwa szpitale na 300 tys. mieszkańców, przy powierzchni porównywalnej z woj. małopolskim. Tego typu numer, jak dwa szpitale w Kościerzynie czy Tczewie nigdy by w Szwecji nie przeszedł. Cóż, Polska jest Kuwejtem i u nas tak się pieniądze wydaje. Rozumiem, że tego chcą pielęgniarki i lekarze?  Oczywiście nie ma czegoś takiego jak dział techniczny, pralnia, kuchnia itp. To załatwiają firmy zewnętrzne zwykle. Większość szpitali nie ma własnych aptek (leki są dowożone). Pomijam już kolejki  - rok do laryngologa w Szwecji jest czymś jak najbardziej normalnym. Przyjeżdżając na ostry dyżur, o ile nie jest to stan zagrożenia życia, czeka się czasami po kilka, a nawet (w dużych miastach) kilkanaście godzin. W przypadku nagłego bólu zęba trzy dni to jest szybko. I najważniejsze - prywatne gabinety otworzyć jest trudno i właściwie prawie w ogóle nie istnieją. I jeszcze jedno - temp zmian. Zmiany w organizacji szpitali czy przychodni następują szybko i wprowadzane są bez dyskusji i błyskawicznie.

Dobrze, żeby strajkujący o tym pamiętali, kiedy przyjdzie im do głowy powoływać się na pensje z innych krajów.

A swoją drogą to jeszcze jedna refleksja mi do głowy przychodzi.  Oglądam bowiem w telewizji wystąpienia lekarzy, przyglądam się miasteczku pielęgniarek i nie mogę się nadziwić. Okazuje się, że przez te ostatnie 18 lat żyłem w jakimś innym kraju niż pielęgniarki i lekarze. W kraju, w którym ja żyłem, bieda w służbie zdrowia była od zawsze odkąd pamiętam. Niskie pensje, brak reform itp. Obserwując strajkujących dochodzę do wniosku, że oni te ostatnie lata pracowali w jakimś Kuwejcie czy Szwajcarii - z gigantycznymi pensjami, nowoczesnym sprzętem, sprawnie funkcjonującym system opieki zdrowotnej. Żyli tak sobie błogo przez te kilkanaście lat, aż tu pewnego dnia przyszły złe Kaczory i zmieniły nam ten bogaty Kuwejt w Burkina Faso. Musi tak być, skoro z otwartymi ramionami przyjmują protestujący poparcie tych, którzy ten Kuwejt, zwany też III RP, budowali (jak np. Jolanta Kwaśniewska, HGW). Gdyby było tak jak ja myślę to by obrzucali ich wyzwiskami tak samo jak obecnych rządzących, bo w końcu za ich rządów też była taka sama bieda (tzn. w kraju, w którym ja żyłem)

social

PS

Może zapomniałem, ale wydawało mi się, że biwakowanie w miejscach, które nie są do tego wyznaczone jest nielegalne i karane grzywną. Rozumiem, że przepis zniesiono, inaczej na jakiej zasadzie te panie rozbijają sobie te namioty?

 

 

social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka