Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Pewno dostrzegli coś co przeczytałem dzisiaj w jednej z analiz (w tym przypadku rzetelnie) zrobionej przez redaktorów Onetu. Że tracą swoich wcześniejszych konserwatywnych wyborców - w swoich matecznikach. Pokazali na przykładach konkretnych "pisowskich" gmin przekraczających 80% w poprzednich wyborach. Tam tracili na rzecz Konfederacji i 3D. Czyli wyborcy konserwatywni (w tych gminach byli tylko tacy) zaczęli im się wykruszać. W percepcji tych wyborców Konfa i 3D (exPSL) byli bardziej wiarygodni. PiS to zbyt późno zauważył, ale zauważył. Stąd radykalizacja w końcówce. Tyle że było już za późno. Mleko wylało się znacznie wcześniej, jeszcze przed kampanią.
Konserwatyzm nie znajduje dziś poparcia społecznego.
Liberalizm gospodarczy JKM to anarchia - a to chwyta wśród młodych.
No wreszcie ktoś odważnie napisał, że liberalizm to krewny anarchii. Po drodze jest libertarianizm.
Ja widzę tak pokrewieństwo: liberalizm - libertarianizm - anarchizm - komunizm - socjalizm - konserwatyzm
Zawsze wkurzali mnie ci twierdzący, że liberalizm to prawica. Przecież odkąd pamiętam niemieckiemu FDP zawsze było bliżej do SPD niż do CDU. Kiedy te podziały tam jeszcze coś znaczyły, lata świetlne temu.
Liberalizm zawsze podobał się młodym. Ale potem dorastają i okazuje się że tylko niewielka ich część korzysta z sukcesów jakie on obiecuje. Wtedy liberałami pozostają tylko przedsiębiorcy, a większość kończy ze społecznym kacem.
Mityczna demokracja liberalna jest tak samo mityczna jak Gryf, Pegaz, Minotaur, bo albo mamy demokrację, albo liberalizm, który jest wspaniały dla max. 10% populacji, a reszta? Reszta won!
Oczywiste.
Nie sądzę. Totalni wiedzą, że Tusk ma zbyt duży elektorat negatywny i w drugiej turze może nie wygrać. Natomiast Trzaskowski jest akceptowalny dla całego antypisu, co zostało sprawdzone w ostatnich wyborach prezydenckich, kiedy to otarł się o zwycięstwo. Tusk powtórzy z nim taki sam manewr, jaki zrobił Kaczyński z Dudą w 2015.
Nie ma takich w wystarczającej ilości, czego dowodzą wyniki dotychczasowych wyborów "samorządowych". Nikt w partii nie dba o przyciąganie nowych ludzi o propolskiej postawie. Dominuje zazdrosne strzeżenie pozycji w swoich malutkich "folwarkach" i nadzieja, że Kaczyński załatwi resztę.
Ciekawe czy przeanalizują UCZCIWIE wyniki wyborów w kontekście personalnym. Ja na szybko przejrzałem w kolejnych okręgach relacje: osiągnięty wynik kandydata PiS vs jego miejsce na liście. I nie chodzi o miejsca biorące, ale o swoisty ranking kto naprawdę ma poparcie w terenie, kto generuje głosy nie z powodu miejsca na liście, kto się liczy lokalnie po odjęciu jedynek zwyczajowo zbierających głosy nie kierowane personalnie, a na ugrupowanie.
Po raz pierwszy choć szczątkowo ale jednak pojawiła się tendencja do głosowania na konkretne osoby na liście a nie nie tylko na jedynki. I gdzieniegdzie zdarzyło się zaskoczenie. Inna kolejność liczby głosów niż kolejność miejsc na liście.
Dodatkowo - widać, że tam gdzie pojawili się na liście okręgowej kandydaci SP lub Kukiz 15 tam dostawali oni (z marginalnymi wyjątkami) biorącą ilość głosów, niezależnie od miejsca na liście. Co pokazuje że te ugrupowania mają swoich wyborców odróżniających je od PiS. Uwaga: przynależność kandydata do SP nie była wyróżniana na kartach do głosowania. Trzeba było poczytać obwieszczenie lub znać nazwisko.
Nie trzeba nowego Dudy. I nie trzeba nikogo kreować. PiS ma już idealnego (konkretnie: idealną) kandydata: Małgorzata Wasserman.
Kobieta, prawnik, była szefowa sejmowej komisji śledczej, uroda że aż trudno oko oderwać, najlepszy wynik w dużym Krakowie, i do tego zawsze można w kampanii puścić filmik, w którym grzecznie acz bez cienia litości jechała po Tusku jak po niegrzecznym gówniarzu a on nie wiedział co zrobić z piąstkami.
Zwrócił pan zapewne uwagę, że mandatu nie zdobyła pani poseł Barbara Dziuk?
A czego zabrakło? :)
Jemu zabrakło ***** ***. mocno uwarunkowany, bez tego zieeeew.
Rozumu zabrakło
Już po wyborach, więc po co te inwektywy i szczucie? To już nic nie pomoże
Jakie inwektywy?
https://www.salon24.pl/u/beta/1332563,matematyka-powyborcza-czyli-mozliwe-koalicje
Brakujących posłów wyciągną z "bezpartyjnych", którzy weszli z list KO i Lewicy.
PiS walczył, żeby nie zamykać kopalni i elektrowni Turów.
I mieszkańcy Bogatyni i powiatu zgorzeleckiego tak mu podziękowali, że w większości zagłosowali na opozycję ( KO, Trzecia Droga, Lewica )
Mam nadzieję że otrzymają zasłużoną nagrodę
Nie zgadzam się - są na tyle silni, ze mogą odwrócić front i współrządzić z PiS. I co im zrobi Tusk?
Czytelnicy moich wpisów wiedzą, że jestem dość zdecydowanym zwolennikiem PiS. Datuje się to od Smoleńska i od obserwacji co z tą katastrofa robili ówcześni rządzący. Podsumowując zakończone właśnie wybory mam kilka uwag:
Uniknęliśmy najgorszego (I) - PiS wygrał (w sensie: będzie miał największy klub), natomiast pozostaje partią dość izolowaną, co utrudni mu sformowanie rządu.
Uniknęliśmy najgorszego (II) – beneficjentem skokowego wzrostu frekwencji nie okazała się PO (jak w 2007 r.), która wzięła swoje 30%, ale młoda koalicja Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, nieco bardziej konserwatywna niż PO.
I teraz garść refleksji:
I: trudno mi nie odnieść się krytycznie do analiz, jakie pojawiały się w otoczeniu obozu rządzącego: PiS miał otrzeć się o 40% (PO miała być o ok. 10% słabsza), dodatkowo spośród mniejszych partii Konfederacja miała być relatywnie najsilniejsza, a Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem nie mieli być pewni przekroczenia 8%.
II: niespotykana frekwencja – czy można się było jej spodziewać? PiS, właśnie po to aby ją „podkręcić” dodał referendum, ale spokojnie mógł sobie to darować. Chociaż, gdyby nie referendum, mobilizacja opozycji nie zostałaby przynajmniej częściowo zrównoważona przez mobilizację obozu władzy?
III: bardzo zdyscyplinowane zignorowanie referendum przez wyborców opozycji. Abstrahuję od jego celowości (moim zdaniem było zasadne) i konstrukcji pytań (moim zdaniem były koślawe). W wynikach exit pool PiS miał ok. 37% poparcia, a referendum ok. 40% frekwencji, więc ten wynik bił po oczach. Ostateczne wyniki (PiS 35%, referendum 42%) są nieco mniej kategoryczne, ale wciąż znaczące.
IV: podkreślany przez wielu publicystów profesjonalizm PiS, polegający na „mapowaniu” okręgów wyborczych i „dopieszczaniu” tych, w których niewiele zabrakło w 2019 r. do zdobycia kolejnego mandatu – został z powodzeniem zniwelowany przez zwolenników opozycji, którzy masowo polubili głosowania zamiejscowe. Wiedząc, że w dużych miastach i tak mandaty dla opozycji są pewne – jechali na prowincję, aby przeważać szale np. w miejscowościach, z których pochodzili.
V: Na pewno wygrane PiS 2015 (37%) i 2019 (43%) przełożyły się na samodzielną większość jedynie fuksem. Po prostu: PiS musi przypomnieć sobie jak budować koalicje rządowe (jak to uczynił w latach 2005-2007). Bo władza monopartyjna jest możliwa tylko po potężnym tąpnięciu społecznym
VI. Odwołam się do ciekawego spostrzeżenia Ziemkiewicza: Polacy zawsze głosują na normalność, odrzucając konfrontację. W 2007 i 2011 r. PO wygrała obiecując "ciepłą wodę", co okazało się atrakcyjniejsze niż "rozliczanie aferzystów", a nawet niż "wyjaśnienie Smoleńska". W 2015 r. PiS obiecał 500+, a PO - stagnację „żeby było, jak było". Otóż teraz PiS wszedł w narrację "Tusk - fiur Dojczland", schodząc do poziomu PO, co wykazała debata w przedwyborczy poniedziałek. Premier, zamiast podkreślać osiągnięcia i ignorować zaczepki Tuska - zaczął mu się odgryzać. A na stonowanego i merytorycznego wyszedł Hołownia. I to on zebrał "górkę" głosów, te 5% wahających się. Powtarzam: dobrze, że on, a nie "czyste totalniaki"
VII: wisienka na torcie, czyli casus Romana Giertycha. Gdy trafiał na ostatnie miejsce w świętokrzyskiem, zakładano, że to zesłanie: dla dawnych kolegów z LPR zdrajca, dla wyborców opozycji neofita… tymczasem znalazło się dość gotowych na niego głosować (mimo przeszłości i „spadochroniarstwa”), żeby zdobył mandat.
Sporo się o nas samych dowiedzieliśmy w tę niedzielę