Reasumując:
Postać Rey dlatego spotyka się z walcem krytyki bo jest skonstruowana niewiarygodnie: nikt jej niczego nie uczy, sama się wszystkiego uczy od siebie. Ludzie tego nie kupili w liczącej się masie. Sposoby uniknięcia problemu były następujące:
- niechby się uczyła od kogoś. Najlepiej władania mocą. Wystarczy 2-3 sceny, jedna scena w której ktoś ją uczy majsterkować i by jakoś uszło. Ciąg pedagogiczny nieudana próba - cenne wskazówki - ponowna próba udana - wykorzystanie nabytej umiejętności w praktyce powinien zostać zachowany. Chyba jasno nie wytłumaczyłem do tej pory, że nie chodzi o jakieś dokumentalne przedstawienie tych działań. Kilka scen mających uwiarygodnić.[1]
- można było od razu wysłać fanów na bambus. Niechby od razu Disney oświadczył, że teraz gusta się zmieniają, że takie postacie teraz będą, a my jesteśmy starzy, gorzej wykształceni, z mniejszych ośrodków. Trzeba dorżnąć watahę. Ok, coś by było już wiadome i jakoś by się ludzie rozleźli w spokoju. W sensie na czym stoimy byśmy wiedzieli. Bez łachy sami se zrobimy lepsze.
Nie da się formalnie udowodnić, że krytyka Rey ma charakter seksistowski bo nie ma z kim porównać. Nie ma męskiej postaci bohatera masowego kina akcji zarysowanej tak nieudanie jak Rey. Szukałem i nie ma. Harry Potter chodził do tej całej szkoły magicznej. O kim tam nie wspomniałem jeszcze? Roman Barbarzyńca. Kto nie widział niech se obejrzy Romana Barbarzyńcę. Tam kobieta siecze wszystkich i wyzwala się z okowów patriarchalnego małżeństwa. Ale dla ukochanego Romana się wyzwala więc się nie liczy jako feministyczna kreacja. W feminizmie nie może być miłości bo jak jest miłość to kobieta jest podporządkowane mężczyźnie. Taka prawda jest. Kto tam jeszcze jest? Flash Gordon? Poważnie się pytam, czy ktoś zna podobnie nieudaną kreacje samczego bohatera? Bo jakoś ostatnio nikt nie zgłosił takiego.Jakieś Nieustraszone? O czym mowa? Nieustraszony to typ bohatera z gadżetem, czyli autem. Auto gada. Ma więcej rozumu swoją droga niż większość tzw robotów w GW.
II
Ponoć w superbohaterach coś jest. Marvel i ci drudzy, co jeszcze nie są Marvelem ale będą. Spiderman? Batman? Ale to całe kino wyrasta z roju komiksów i kreskówek. Tam to już nikt nie wie o co chodzi. Było tam tyle resetów i rebootów... Co jakiś czas dochodzą do wniosku, że nikt już nie wie o co chodzi i wypuszczają wszystko od początku. Są miękkie resety i twarde resety. Batman jest nolanowski, taki, śmaki, owaki. Mało kto się orientuje w tej powikłanej chronologii.
Mamy też cykl o Godzilli. Pierwszy film z 1954 roku zrobił wrażenie, które utrzymywane jest do tej pory. Zatrzymajmy się nad Godzillą nieco dłużej, bo jest to przykład innego kina. Przy czym nieszczęsnej Zilli z 1998 roku nie uważamy za film należący do cyklu, bo nie należy. Kreacja potwora, odgrywanego przez aktora przebranego w kostium i rozdeptującego tekturowe pudła zdobyła wielu zwolenników. Mamy tam też inne potwory, resoraki udające auta, takie tam. Gra aktorska najczęściej jest słaba. A fabuła?
Z fabułą jest różnie. Częste są dłużyzny, wątki od czapy itp. Ale w porównaniu z obecnymi produkcjami zyskuje. Teraz takie dno powstaje, że te stare produkcje relatywnie jawią się jako sensowne. Zasadniczo Godzilla albo walczy z ludźmi, albo broni ludzi. Najczęściej broni ludzi niechcący,likwidując swoich wrogów. Cechą charakterystyczną jest wykorzystywanie scen z jednych filmów w innych - żeby było taniej. Cały cykl dzieli się na 3 serie klasyczne, serię amerykańska i nową japońską. Wskutek resetów panuje tu kompletny chaos. Mechagodzilla raz jest narzędziem kosmitów atakujących Ziemię, raz jest wytworem ludzi walczącym z Godzillą. Pierwszy film o Godzilli doczekał się tzw. remake, czyli został nakręcony na nowo. Ostatni film japoński, czyli Shin Godzilla powtarza założenia filmu z 1954 roku. Generalnie na początku każdej serii Godzilla jest wrogi ludziom, w kolejnych filmach jest coraz bardziej przyjazny a potem reset i to samo od początku. Ile jest Godzilli? Która Godzilla jest synem Godzilli? Nie zaprzątajcie sobie tym głowy. Godzilla występująca w filmach od drugiego jest inną godzillą niż ta z pierwszego.
Amerykański film z 2014 roku zachowuje klimat japońskich protoplastów, potwór jest generowany komputerowo, ale wygląda podobnie jak tamte. Są delikatne nawiązania do innych potworów występujących w cyklu, odniesienia do atomu itp. Aktorstwo tez jest takie sobie, scenariusz... Scenariusz też. Główny bohater w sposób nieprawdopodobny ratuje się z licznych opresji, okazuje się jedynym kompetentnym saperem itp. Średnie. Ale zachowuje styl. Teraz druga cześć będzie, King Ghidorah ma wystąpić i Mothra. Zobaczymy czy coś poprawią w aktorstwie i fabule.
III
Jak widać nie ma uniwersalnych reguł, które pozwalają zdefiniować fajny film. W serii o Godzilli nie oczekujemy konsekwencji fabularnej, spójności, aktorstwa, fabuły itp. Japończycy mają swoje spojrzenie na rzeczywistość. Potrafią wrzucić scenę totalnie od czapy bo jest ładna i robi wrażenie. W jednym z filmów Godzilla ginie, ale na końcu widzimy scenę ze zdrowym, wielkim potworem. I próbują to analizować. Że niby sens jakiś jest. Że może przetrwała. Że może syn. Że symbol. Ale nie ma ta spekulacja żadnego sensu. Scena robi wrażenie i dlatego została wrzucona do filmu. Takie mają postrzeganie rzeczywistości i tak je uzewnętrzniają. Albo to kupujesz albo nie.
Powstaje jednak pytanie: czego oczekiwać od Marvela? Superbohaterowie i ich umiejętności? Nowoczesna technologia? Nie wiem sam. Thor Ragnarok był fajny, bo stał bohaterami. Potem było już gorzej. Bitwy w Avengers: Infinity War wzbudziły moje zażenowanie. Mam wierzyć, że teraz, przy zaawansowanej technice rozstrzygają je walcząc wręcz. Mają pole siłowe, fajnie. Ale czemu nie mają katiuszy, armatohaubic Krab które ostrzelałyby potwory Thanosa z odległości 30 kilometrów? Aż wrzucę tu film z katiuszami:
Z kolei Piraci z Karaibów opierają się na kapitanie Jacku Sparrowie. Nie wiadomo, czy jest on nienormalny, czy udaje, aby manipulować otoczeniem? Jakie są jego cele? Dowcip opowiadany zbyt dużo razy powoli przestaje być śmieszny, dlatego kolejne części są coraz słabsze. Zemsta Ślamazara: dobre sobie. Matrix stoi zaś bardziej historią, a nie samym Neo, nawet z Trinity na dokładkę.
IV
Niech będzie już ten bohater podstawą filmów przygodowych. Niech ma ciekawe przygody, niech pokonuje trudności, obserwujmy jego niepowodzenia, wysiłki, wsparcie mentora. Może być też wsparcie mentorzycy. I jakoś się da oglądać film oparty na tych zasadach. Niektórych elementów mam jednak dość, bo widziałem już je za dużo razy:
- Nie przedstawiajcie bitwy decydującej o losach świata jak się wam w kadrze nie mieści. Tak naprawdę kadr nie zmienił się od czasów westernów z Johnem Wayne. Posiadając warsztat umożliwiający walkę o miasteczko na Dzikim Zachodzie świata nie nakręcicie. A na pewno niech nie walczą wręcz czy tam na miecze. Przecież to jest niepoważne. Forsowania Odry nie umicie a jakieś gigantyczne starcia wam się marzą. Na Froncie Wschodnim było coś około 11 milionów żołnierzy po obydwu stronach a ci chcieli zawojować galaktykę dwustoma tysiącami klonów. W tzw prekłelach. Co to w ogóle było?
- Mam dość MakGajweryzmu, czyli ratowania sytuacji pół sekundy przed wybuchem, odlotem, itp. Natomiast same w sobie działania inspirowane MacGyverem są OK.
- Mam dość podkładania się. Jeśli nie umiecie wiarygodnie pokazać bohatera pokonującego licznych wrogów to nie pokazujcie. Niech oni nie podchodzą po kolei ani niech nie podkładają się ani nie padają po jednym ciosie. To było dobre w czasach Bruce Lee. Kombinujcie, jak pokazać wiarygodnie takie akcje. Np. Jackie Chan ucieka przed bandą wrogów i wygląda to znacznie lepiej, niż gdyby miał atakować.
- Podobnie jest z Rambo i Szwarcnegerem. Ileż można paczeć, jak jednym strzałem zabijają 5 wrogów a potem dwudziestu tamtych wali seriami i nic. Dość.
- Jest jeszcze wątek osobisty wiążący bohatera z seryjnym zabójcą. Zabił mu żonę, jest bratem, juz kiedyś go tropił. Ponoć Japończycy potrafią bez tego.
- ADHD na ekranie.
Dość, dość i jeszcze raz dość.
V
A Gwiezdne Wojny? Nie są to filmy skupiające się na pokazaniu realiów kosmicznych. Odyseja Kosmiczna - to nie to. Ale niech statki nie stają z powodu braku paliwa. To już jest przegięcie. Wcześniej lawirowali, w sensie: nie mówimy, jak jest, więc nie wiadomo. A jak nie wiadomo to nie można się przyczepić, bo do czego konkretnie niby? Star Treka im się zachciało. Niech ten Q ich za to pokarze i spuści łomot. Niepotrzebnych postaci drugoplanowych niech nie będzie. W Nowej Nadziei było ich O, taka liczba była. A w Ostatnim Jedi mamy już ilość, bo są niepoliczalne, tyle tego jest.
IX części nie da się już uratować, zdjęcia się skończyły a dalej nie wiedzą, o czym jest film, jaki jest tytuł itp. Moja wina? Weźcie. Dodatkowo niech okręty gwiezdne pędzą tu i tam i manewrują. W Ostatnim Jedi dowiadujemy się z napisów, że Najwyższy Porządek zajmuje Galaktykę. Widzimy zaś, jak dwóch pajaców ściga kilkuset oszołomów. W końcu oszołomów zostaje 15, ale nic to nie zmienia w stosunku sił. Może by pokazali tamte, wielkie operacje, a nie to? Ano nie, bo nie umiom.
VI
Jest coś takiego, jak założenie kreujące świat i przyjmuje się je. Inaczej by nie było filmu. Potwory w stylu Godzilli można wykończyć bombą atomową. A jak nie ma atomowej to są teraz tak potężne konwencjonalne, że w zupełności wystarczą. Pomysł ludzi jako elektrowni w Matrixie jest też bezsensowny. Ale inaczej nie byłoby w ogóle filmu więc przyjmujemy, że tak może być. A w Gwiezdnych Wojnach co przyjmujemy? W każdym razie jeśli film jest dobry to te różności przechodzą. Ale słaby? Jak przekroczą pewien próg to widz przestaje kupować cokolwiek i skupia się na wynajdywaniu kolejnych absurdów. Prometeusz się z tego robi albo Ostatni Jedi. Takie przykłady podaję. Jedyna nadzieje w JJ Abramsie - być może jest na tyle sprawnym reżyserem, że potrafi przypudrować to wszystko i da się oglądać. Premiera IX Epizodu to grudzień, ale premiera drugiej Godzilli to czerwiec. I obawiam się, że ostatnie Gwiezdne Wojny nie będą miały startu do Godzilli.
Godzilla - Król Potworów
Przypisy:
1 - Luke Skywalker po feministycznemu: nie wystarczy zmienić płci i zamiast Luka wprowadzić Lukę Skywalkerową. Pilotkę, rycerkę, wieśniaczkę (?!?). Córkę straszliwej Vadery. Nie można bowiem zamienić Obi Wana Kenobiego na Wanę Kenobiową rycerkę i generałę. Trzeba tą postać usunąć w ogóle i Luka sama musi wziąć hełm, założyć, odpalić miecz i nauczyć sie odpierać strzały. Bez żadnej pomocy. W oparciu o swoje wnętrze, odczucia itp. Per analogiam wyobraźcie sobie kogoś kto usłyszał o żaglówce i na podstawie owej wiedzy zbudował transatlantyk.
Kilka zdań wyjaśnienia:
1. Mam chwilowo dość kłapania bredni o niewyszkolonej załodze.
2. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Sasinie.
3. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Kaczafim wysyłającym brata.
Kwestie te są omówione po wielokroć i obecnie wypisywanie pierdół na te tematy szczególnie przez trolle w stylu Chirla, etc etc musi być traktowane jako wrzutki. Będę kasował bez ostrzeżenia.
4. Zabanowanych odbanuję jak mi przyjdzie ochota.
5. Maskirowce mówimy nie ale nie banujemy, przynajmniej na razie. Szczególnie nie banujemy Piko bo z A-Temem kto wie?
Jak jakiś troll chce dyskutować na w/w tematy to niech zrobi wpis u siebie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura