Przypominam podstawowy problem badawczy, który jakże trafnie sformułowałem:
Proszę objaśnić, jak zawarte o Raporcie Millera (o Anodinie nie wspominam nawet) i wskazywane w innych miejscach błędy załogi mogły spowodować odpadnięcie końcówki lewego skrzydła w powietrzu. Wiadomo wszak, że do kontaktu samolotu z brzozą nie doszło. A owa końcówka skrzydła odpadła, znaleziono ją w sporej odległości od samolotu.
Jakby się okazało, że jednak skrzydło odłamało się na brzozie to jakoś inne rzeczy ujdą. Problemy dr Laska z korzystaniem z kątomierza też. Obecnie dyskusja nad rolą lidera, braku lidera, współpracą w kokpicie jest bezcelowa, bo brak lidera nie mógł doprowadzić do odpadnięcia skrzydła w locie. Albo skrzydło odpadło samo z siebie (co jest mało prawdopodobne), albo był wybuch (przynajmniej jeden).
Teraz zaś przechodzę do zasadniczej części notki:
Skoro experci Zespołu Parlamentarnego tacy ciency są, to tym bardziej dr Lasek powinien przeć do debaty, aby ich pogrążyć, a samemu błysnąć. Tymczasem nie - miało być dwóch na jednego a i tego nie chcą. Zastanawia mnie ta dziwna niechęć. Jak bym miał jakieś argumenty za brzozą to bym ich w 10 minut załatwił. Tyle, że za brzozą nie mam (bo dr Lasek nie przedstawił) a za czym innym mam. W ogóle o czym my tu rozmawiamy?
Ano dr Lasek żadnych poważnych dowodów brzozy nie przedstawi, bo nie ma, nie było i być nie może. Jakby być mogły, to Komisja Milera by je zawarła. Chyba że specjalnie zataili ze względów politycznych - straszenie ludzi PiSem. W końcu Miller to funkcjonariusz partyjny. Ustalmy zatem, kto może badać katastrofę lotniczą i stwierdzić, że brzozy nie było. Powiem krótko że kryteria są ustalane ad hoc, aby komisarzy Millera objąć, prof Artymowicza objąć a pisiorów nie objąć. Nie znamy zeznań prof Artymowicza (znanego jako YKW) i nie wiemy, jakie podstawy do wypowiadania się na ten temat ma. Ogólnodostępnie wiemy, że lata awionetką i rzuca klucze. I to wystarcza. Rozmaite media przyjmowały wynurzenia Łozińskiego, który ciupał brzozę siekierą więc się znał. I to też wystarczało.
Casus Łozińskiego unaocznia nam zasadniczy problem metodologiczny: jak wiadomo są zasady ogólne które stosujemy adekwatnie w sytuacjach szczególnych. I krytyka tu nie idzie po linii, że niewłaściwe zasady stosują pisiory (bo właściwe), tylko że te zasady ogólne ( a nawet ogólnocywilizacyjne) są nieważne. Łoziński udowodnił, że w USA w ogóle nie ma profesorów, bo nie był w stanie tak sformułować kryteriów, żeby prof Binienda się nie mieścił a reszta mieściła (poza Artymowiczem). Teraz atak poszedł po linii metod badawczych:
Słusznie redaktor Janecki podnosi znaczenie experymentu myślowego: u Einsteina efekt fotoelektryczny, szczególna teoria względności czy paradoks EPR były właśnie wynikiem takiego experymentu. Ale ponieważ prof Rońda przyznał się, że pomyślał to teraz myślenie jest passe. Jak mawiają elektrycerze: byle tylko nie myśleć, a będzie dobra nasza! Teraz zakażą myślenia na uniwersytetach i tyle Macierewicz narobi.
Drugą naukową metodą poznawczą jest modelowanie. Tu już jest gorzej bo Wiki nam podaje definicję następującą (m. i.):
- model – system założeń, pojęć i zależności między nimi pozwalający opisać (modelować) w przybliżony sposób jakiś aspekt rzeczywistości.
- model – przedmiot badań, podobizna oryginału, której badanie pozwala otrzymywać informacje na temat rzeczywistości
- model – reprezentacja otaczającego świata w umyśle człowieka (mogą być niezgodne z rzeczywistością).
Uwypuklam tu te 3 aspekty, bo są one ważne. Jak już pisałem fizycy często posługują się jakimiś piłeczkami pingpongowymi, plastelinę itp i badają dzięki temu obiekty niedostępne badaniu bezpośredniemu. Można jednak tu popełnić błąd i model nie będzie oddawał właściwości przedmiotu badań. Ktoś mi tu w komentarzu fikał, że prof Rońda niewłaściwie modeluje, ale dlaczego - tego już nie napisał. Dyskusji na temat adekwatności modeli zastosowanych przez expertów nie ma - zamiast tego jest negowanie samej metody poznawczej jako takiej. Widziałem, że jest niedobrze już przy okazji puszki po napoju chłodzącym. I puszka, i kadłub samolotu stanowią ten cały pręt cienkościenny spodziewamy się przeto, że będą się zachowywać (w pewnym zakresie) analogicznie.
Ale o prętach cienkościennych, metodologii analizy textu i metodach oceny rewelacji Edmunda Klicha w następnej notce. Dodam tylko, że jakbyśmy zrobili experyment poznawczy i wrzucili zeznanie Artymowicza i powiedzieli, że to jakiś expert Zespołu Parlamentarnego się wypowiadał to bez trudu byśmy wkręcili Wyborczą i inne reżimowe media. Że buja w obłokach raz a dwa że wnika w jakieś komety.
Kilka zdań wyjaśnienia:
1. Mam chwilowo dość kłapania bredni o niewyszkolonej załodze.
2. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Sasinie.
3. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Kaczafim wysyłającym brata.
Kwestie te są omówione po wielokroć i obecnie wypisywanie pierdół na te tematy szczególnie przez trolle w stylu Chirla, etc etc musi być traktowane jako wrzutki. Będę kasował bez ostrzeżenia.
4. Zabanowanych odbanuję jak mi przyjdzie ochota.
5. Maskirowce mówimy nie ale nie banujemy, przynajmniej na razie. Szczególnie nie banujemy Piko bo z A-Temem kto wie?
Jak jakiś troll chce dyskutować na w/w tematy to niech zrobi wpis u siebie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka