Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska
74
BLOG

Ambitniej panie premierze. Sukces zaczyna się po 30-ce ;-)

Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska Polityka Obserwuj notkę 51
Ucięłam sobie przedwczoraj drobną pogawędkę z premierem Tuskiem. Zapytywałam uprzejmie, dlaczego Polska ma zamiar blokować wewnątrzunijne ustalenia na konferencję klimatyczną w Kopenhadze. Polska nie chce, by Unia podniosła swój cel redukcji gazów cieplarnianych z 20 do 30% (do roku 2020, w stosunku do 1990).
 
Odpowiedź była przewidywalna: bo to nie może nas dużo kosztować. Jak przypuszczam, w opinii pana premiera, jest to postawa pragmatyczna.
 
Ciekawe, jak różnie można diagnozować pragmatyzm, kiedy wgryzie się człowiek w tło tej całej klimatycznej zawieruchy.
 
Zwyczajnie stać nas na więcej
 
Wg Ecofys (doradza przedsiębiorstwom, ONZ  i rządom, m.in. naszemu ministerstwu gospodarki), Unia może osiągnąć owe 30% bezkosztowo. Jakim sposobem? Stawiając na efektywność energetyczną. Każdorazowo przy wymianie starego urządzenia (u końca jego cyklu życiowego) należałoby zastosować nowoczesne, energooszczędne technologie. Dotyczyłoby to zarówno urządzeń w przemyśle i energetyce, jak i budynków, samochodów osobowych i ciężarowych oraz urządzeń RTV i AGD. Oczywiście wymagałoby to dyscypliny oraz szczelnych ram legislacyjnych, ale opłaca się pod każdym względem. Koszt nowych, energooszczędnych urządzeń zwróciłby się w rachunkach za energię, a niższe zużycie energii pomogłoby chronić klimat.
Dzisiaj gospodarka konkurencyjna musi być energooszczędna. Dla Polski, 3 razy bardziej energochłonnej, niż średnia UE, taka zmiana to nie tylko szansa, to po prostu konieczność.
 
Co ciekawe, również z wyliczeń Komisji Europejskiej wynika, że nie musimy stanąć na uszach, by osiągnąć owe 30%, przed którym wzdraga się premier Tusk. Komisja wyliczyła, jak do roku 2020 spadnie w Europie konsumpcja węgla, ropy i gazu dzięki już wprowadzonym regulacjom. Przy cenie baryłki ropy na poziomie 100 USD będzie to 15% dla ropy, 22% dla gazu i 21% dla węgla. Można to skonwertować na emisje CO2. Takie ćwiczenie daje redukcję rzędu 25-30%. Czyli my już mamy tą redukcję.
 
Tak, to prawda, że wyliczenia dla całej Unii nie odzwierciedlą w pełni sytuacji poszczególny krajów. Nie zwalnia to jednak Polski od globalnej odpowiedzialności, w ramach – podkreślmy to – ratyfikowanych przez naszych prezydentów porozumień międzynarodowych.
Tak czy owak, efektywność energetyczna, pod sztandarem ochrony klimatu, to nasze eldorado.
Tymczasem wkładamy sporo wysiłku w hamowanie ruchów UE na tej wielkiej klimatycznej szachownicy. A może by tak zamiast tego, zręczniej popracować nad wewnątrzunijnymi mechanizmami solidarności, które umożliwią miększe lądowanie słabszym i bardziej zależnym od węgla członkom Unii? Lądowanie w tej nowej, ekonomiczno-energetycznej rzeczywistości. Dodajmy, nieuniknionej. 
 
No dobrze, ale dlaczego 30?
 
Naukowcy z Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu IPCC twierdzą, że kraje rozwinięte powinny ograniczyć emisje gazów cieplarnianych o 25-40% do roku 2020, w stosunku do roku 1990. Po to, by temperatura nie wzrosła powyżej 2 stopni C. Jeżeli wzrośnie bardziej, będziemy w sierioznym kłopocie – zmiany klimatu przybiorą gwałtowny i trudny do opanowania obrót.
 
Jeżeli Polska zablokuje wyższy cel Unii Europejskiej, trudno będzie wypracować światowe porozumienie na miarę potrzeb. Inne kraje rozwinięte dorzucą jakieś swoje, niewielkie deklaracje. To, co politycznie możliwe, wyraźnie będzie odstawać od tego, co naukowo konieczne.
 

I to powinno nas martwić.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka