Pojawiłam się tu, by rozmawiać. I mam zamiar dążyć do porozumienia. Nie mogę jednak pozostawić bez komentarza fali obelżywych komentarzy ze strony grupki antyklimatycznych ekstremistów. Niniejszy wpis nie ma na celu zbudowania osi konfliktu, ale – o ile to możliwe – oczyścić pole.
Do dzieła więc.
Dlaczego zacietrzewienie?
Wystarczy spojrzeć, jak mnie tu przywitano. „Nie chcemy tu takich na salonie!” Tak, jakbym oferowała proszek do zębów z trędowatego szczura, a nie szeroko akceptowane tezy i fakty. Sugerowanie, że jestem elitarną prostytutką i szereg niewczesnych wycieczek osobistych wskazuje na ślepy, antyklimatyczny ekstremizm (zostaje już tylko wycieczka na Youtube i skomentowanie mojego wyglądu). Zakładam oczywiście, że to zjawisko marginalne.
Nawet George Monbiot z The Guardian nie dostaje tak kloacznych komentarzy. A jest to, nadmieńmy, czołowy brytyjski komentator zmian klimatu, silnie (w przeciwieństwie do mnie) lewicujący i niezwykle mocno atakowany przez klimatycznych sceptyków.
Dlaczego lokalne?
Jesteśmy w Polsce, de facto, odcięci od solidnej informacji o zmianach klimatu. Zieje przepaść pomiędzy tym, jak o kwestiach klimatycznych informują światowe i polskie media.
Nie ma dnia, żeby CNN nie podało informacji zw. z globalnym ociepleniem. Pogłębione analizy prezentowane są w pasmach ekonomicznych największych stacji informacyjnych.
Zwolennicy działań na rzecz ochrony klimatu zapraszani są do popularnych programów rozrywkowych i satyrycznych. Weźmy taki Colbert Report – obsypany nagrodami Emmy amerykański program satyryczny, w prześmiewczej formie komentujący wydarzenia polityczne. I rozmowę Colberta o postulatach ograniczenia emisji CO2. To tak, jakbym ja wystąpiła u Majewskiego, czy Wojewódzkiego.
Nawet Al Dżazira informuje o grudniowej konferencji ONZ w Kopenhadze, która ma szansę trwale przeorać ekonomiczny układ sił na świecie. Czy ktoś natknął się na informacje o konferencji w Kopenhadze w polskich mediach? Ile razy???
Rzetelne pokrycie medialne tematu zapewne nie wytrawiłoby sceptycyzmu. Sprzyjałoby jednak postawie pragmatycznej, nie zabarwionej emocjonalnie i ideologicznie. Być może cenna kreatywność czytelników i komentatorów Salonu pozwoliłaby budować konstruktywne rozwiązania (mówię o czytelnikach, nie o grupce ekstremistów, która dokonała na mnie tutaj rytualnego mordu).
Nie uciekniemy przed zmianą szykowaną nam przez klimatyczne porozumienia. Lepiej wejść w nią świadomie.
Pragmatyzm podpowiada, by przejść:
- od dyskusji o zmianach klimatu (nauka nie jest demokratyczna, klimatolodzy nie zajrzą tutaj, by sprawdzić, co sądzimy o globalnym ociepleniu)
- do dyskusji o reperkusjach politycznych, gospodarczych i społecznych zmian klimatu (na politykę energetyczną i klimatyczną rządu mamy – przynajmniej teoretycznie – wpływ).
Wciąż mam nadzieję na taką pragmatyczną, nieideologiczną dyskusję.
Inne tematy w dziale Polityka