Na śmietniku życia
Jeśli płaczesz, ponieważ znikło słońce,
łzy nie pozwolą ci zobaczyć gwiazd...
/ Rabindranath Tagore – pisarz indyjski /
Już wielki prekursor ewolucji – Karol Darwin, nadmieniając przy zagadnieniach dotyczących historii postępu i cywilizacji, wypowiedział wiekopomne, nawet jak na wiek XIX słowa: „...tam, gdzie Europejczyk postawił swoją nogę, tam też niechybna śmierć zdawała się czekać na tubylców...”.[i] Jego słów dowiodła śmiertelna statystyka, iż najogólniej, historia postępującej cywilizacji tzw. Nowego Świata, w szczególności ziemi amerykańskiej, choć nie tylko, kosztowała ludzkość około 30-50 milionów istnień społeczności lokalnych. Głównie, była to rdzenna ludność kontynentu amerykańskiego, nazywana od tej pory przez geograficzną pomyłkę – Indianami. Ludność, którą bezwzględnie przez wiele lat podbijano, wykorzystywano, niszczono przy pomocy alkoholu i chorób. Pozbawiano elementarnych środków do życia i utrzymania, a w końcu wręcz bestialsko mordowano, chociażby w imię wiary, jako pospolitych, niewykształconych i upartych pogan, bądź też, by odebrać im „metal łez i krwi”, czyli złoto ... To wszystko, a może aż tyle ... w imię możliwości prowadzenia na podbijanych i zajmowanych siłą ziemiach osadnictwa Europejczyków, choć przecież nie tylko...
Jeden ze światowej sławy socjologów i filozofów z polskim rodowodem – prof. Zbigniew Bauman, mówi już od pewnego czasu, że planeta Ziemia jest coraz bardziej, z roku na rok, po brzegi wypełniana różnymi w przeznaczeniu, rodzaju i wielkości śmieciami w sensie dosłownym, jak i tylko iluzorycznym. W tym także „śmieciami” ludzkimi: „ludzie – odrzuty” lub „ludzie – odpady”. Aby sprawa była jeszcze bardziej jaskrawa, powołuje się na opinię światowej sławy badacza i lektora powyższego zagadnienia na Międzynarodowej Konferencji o Ludności i Rozwoju na świecie, obradującej z początkiem września 1994 roku w Kairze, Paula Ehricha, który stwierdził m.in.: „...wpływu ludzkości na ekosystem Ziemi, nie określa jedynie liczba ludzi żyjących na naszej planecie. Zależy on także od zachowania ludzi. Gdy uwzględnimy ów czynnik, odsłoni się przed nami zupełnie inny obraz; okaże się, że główny problem ludnościowy stwarzają kraje bogate. Jest ich bowiem po prostu – zbyt wiele ...”.[ii] Mało tego, w obecnym na wskroś ciągle przeludniającym się świecie technokracji, pojawia się także coraz częściej miano naszych pobratymców w kategorii właśnie ludzi-odpadów lub ludzi – odrzutów. Chodzi przede wszystkim na pewno o znaczne rzesze emigrantów, azylantów, awanturników, jak i zwykłych, choć nietuzinkowych poszukiwaczy szczęścia i przygód, przemieszczające się po obszarach różnych państw, a stanowiących „nadprodukcję” zataczającego coraz to większe ziemskie kręgi przeludnienia, bezrobocia i coraz bardziej powszechnej globalizacji.[iii] Ta grupa ludzka czasami, choć nie zawsze, wykorzystywana jest w niektórych strefach świata, aby uprzątnąć <stosy nieczystości> gromadzone jako pozostałość wyniku konsumpcji coraz bardziej cywilizującej się rasy człowieczej. Praca, do której się ich wykorzystuje, przeważnie nie zasługuje na miano godnej człowieka. Wykonując tego rodzaju zajęcia, narażają ciągle siebie, swoich bliskich i nie tylko, na kalectwo, cierpienie, a w sumie na nieuchronną, powolną i straszną śmierć w niewyobrażalnych wprost męczarniach. Ale taka ponoć nastała zwykła kolej rzeczy, kiedy nasz zegar czasowy minął wiek XX. Dla przykładu:
- ilu dobrowolnych, nie licząc zaginionych w niewyjaśnionych okolicznościach osób pływa dzisiaj na czymś, co ma przypominać statki do przewożenia ropy, kontenerów i Bóg wie czego jeszcze, które nie posiadają na wyposażeniu podstawowego oprzyrządowania normalnego dla cywilizowanego społeczeństwa naszego wieku, zapewniającego minimum bezpieczeństwa dla załogi?
- ilu nieświadomych niczego osób, za względną cenę wartości życia, zatrudnia się przy produkcji super toksycznych i śmiertelnie trujących towarów?
- ilu posyła się na do kopalń i na dno oceanów, z wyposażeniem z poprzedniej epoki, aby dobywali perły bądź rudy, warte wprawdzie krocie, ale zabijające poławiaczy i kopaczy?
- ilu super odważnych ludzi (nie zawsze jeszcze silnych, odpornych i młodych), zajmuje się demontażem śmiercionośnych elementów składowych byłej floty chociażby sowieckich atomowych okrętów podwodnych, zacumowanych póki co, w portach przepełnionych, skażeniem i napromieniowaniem powolnej śmierci w skrajnych temperaturach akwenu Oceanu Lodowatego aż po Kamczatkę?
- równie śmiertelną pułapką dla ludzi – śmieci, są też wybrane porty długiej linii pobrzeża wszystkich kontynentów świata (oczywiście najliczniejsze w strefach skrajnej biedy, nędzy i ciemnoty edukacyjnej) – chociażby Afryki, czy też wybranych miejsc w państwach Azji Centralnej, gdzie za mniej niż można sobie wyobrazić, demontuje się całe jednostki bądź tylko kadłuby tzw. cmentarzysk statków?
- ilu chętnych co roku „chwyta okazję” niewyobrażalnych wprost zarobków z pogranicza marzeń, pracując na platformach wiertniczych pośród międzynarodowej różnojęzycznej zbieraniny ludzkiej, bez świadomości śmiertelnego skażenia i zatruć, którego „już im nikt i nic nie odbierze”?
Inny, klasyczny przykład, to same Zjednoczone Królestwo (Wielka Brytania), do 2005 roku tylko przeciętnie wytwarzało rocznie około ... 1 miliona ton odpadów elektronicznych (głównie komputery, laptopy, konsole do gier, telefony komórkowe, telewizory), a wielkości te przecież stale wzrastają wypychane produktami nowocześniejszymi, o większej mobilności, gwarantujące wyższą jakość przy niższej niekiedy cenie. Wszystko trzeba gdzieś składować, „odzyskiwać” wybrane elementy wtórne i powtórnie przerabiać. Zajęcie to pozostawia się oczywiście ... najuboższym i najbardziej zacofanym. Nawet ... s p r z e d a j e się te dziwne odpady, jako źródło surowców wtórnych, zatrudnienia i możliwości inicjatyw przemysłowych. Komu? Oczywiście, wybranym krajom państw afrykańskich, Ameryki Południowej lub strefy państw Azji Centralnej. Niemalże wzorcowym przykładem „niewyczerpanego ale jakże skutecznego źródła śmierci składowania tego „towaru” jest chińska wioska – Guiyu, gdzie jak zauważyła Światowa Organizacja Zdrowia, obecność trującego ołowiu występującego tylko w wodzie pitnej, płucach i skórze ludzkiej, przekroczyła dopuszczalne normy o ponad 2400 razy. Natomiast skażenie ziemi ołowiem, w miejscu składowania, przekroczyło 12 krotnie wszelkie zbadane i możliwe normy w kategorii: niebezpieczne. Zatrudnia się przy tej „produkcji odzysku” tylko ... około 100.000 kobiet, mężczyzn i dzieci za dzienną zapłatę, przeliczając chociażby na „żywe złotówki” – około = 6,00 złotych dniówka[iv]. Prezentowane przykłady są jedynie brzegowymi współczesnego świata nowoczesności, a towarów (nie tylko z plastyku) przecież stale przybywa, wraz z ciągle wzrastającą produkcją i konsumpcją... Wcale nie jedynym, choć na pewno znów innej grupy przykładem, gdzie wędrujące rzesze otrzymują stałe lub czasowe (do coraz bardziej przyspieszającej śmierci) zatrudnienie, stanowią płaszczyzny najcięższych prac polowych, sadowniczych, budowalanych, usługowych, bądź w przemyśle rozrywkowym. Najczęściej zawsze tego typu zatrudnienie pozostaje nielegalne i za wartości grubo poniżej wyobrażanego minimum, nie wspominając o wciąż „żywym niewolnictwie”, choć mamy to już poniekąd za sobą w wieku XXI... Więcej, kierują tymi pracami zazwyczaj, jeżeli nie oszukańczy politycy i przypadkowi zafałszowani notable różnych poziomów władzy, to na pewno ludzie reprezentujący zawsze zdecydowanie ciemną stronę mocy, nastawieni na bezwzględny, całkowity i maksymalny wyzysk, przy mniej niż minimalnych nakładach ze swojej strony. To znów jedna z odsłon życia ludzkich odpadów, bo za takie uważa ich wielki świat biznesu, wszechwładnej i wszechmocnej ekonomii oraz brzęczącej monety.
Wartości ludzkie bardzo, ale to bardzo się zdegradowały z końcem wieku XX i to niestety coraz bardziej postępuje ku nieodwracalnej pustce i nicości. O ile jeszcze 20-30 lat wcześniej dla przykładu, więzienia i wszelkiego rodzaju miejsca odosobnienia miały za zadanie odwrócić role zła na dobre tory, o tyle teraz, stają się coraz bardziej już tylko chwilową przymusową „przechowalnią” niepokornych jednostek nadprodukcji ludzkiej, wymagające koniecznej i czasowej izolacji od reszty społeczeństwa. Nie wspominając, iż – ryba gnije od głowy, jak twierdzi stare porzekadło, i te odosobnione miejsca są w wielu przypadkach twardą szkołą dla młodocianych rozrastającego się świata przestępczego. Postępujący brak pracy w wielu państwach świata, wzmaga szalejącą konkurencję i ceny. Bogaci gubią się już coraz częściej w swojej niczym niepohamowanej zachłanności. Mało tego, takie zachowanie wznieca w coraz to innej stronie mniejsze bądź większe zawirowania kryzysowe. Obecnie niektóre rasy ludzkie, za dosłowny bezcen, gotowe są na wiele, aby poczuć się wyżej, być zaliczanym do lepszej niż są kategorii. Gotowi są także do czynów coraz bardziej wyzwalających najdziksze żądze i instynkty obce nawet nieokiełzanemu z natury dzikiemu światu zwierząt. Chociażby przykład wielu zaginięć w kategoriach dzieci i młodzieży, które okazują się następnie mieć podtekst wręcz jak z najczarniejszego horroru. Otóż jeden z przykładowych scenariuszy, opiera się na czerpaniu z uprowadzonych tzw. żywych organów do przeszczepu, za które wcale nieźle płacą określone kliniki prywatne i nie tylko. Jeszcze inny, dość powszechny współcześnie przykład szmacenia wartości ludzkich, to zatrudnianie i szansy zarobku za cenę milczenia. Wielu pracując za mniej niż warto, w niekończącej się sieci marketów, potrafi dla przykładu gnijące banany lub nadpsute kurczaki umyć np. Domestosem i rozłożyć na półkach jako świeże mięso i owoce gotowe do spożycia, bądź sypać np. pył waty szklanej do kubków z „przepysznym” jogurtem na taśmie produkcyjnej...
W ten bądź podobny sposób, wybrane ludzkie odpady, przemyślnie zamieniają powagę, a nawet g r o z ę śmierci, w jedną z kolejnych napędowych sił doczesnego życia. Degradują samo zjawisko śmierci przez współczesnych ludzi, jak i jej pełne „spowszednienie”. Śmierć w możliwie wszystkich znanych, jak i zupełnie abstrakcyjnych odmianach, widzimy wielokrotnie niemalże w każdej godzinie chociażby niekończących się maratonów filmowych przekraczających czas dobowy 24 godzin. Programy telewizyjne w 80 % gier dla dzieci i młodzieży, w ogłoszeniach od pierwszej do ostatniej strony wielkich dzienników i światowych gazet, nawet przy okazji demonstrowania przygotowywanej żywności z rzeźni i ubojni zwierząt... nawet nie tylko już nie dla mięsa, ale tylko... futra. Powoduje to ostatnimi czasy narastające potęgowanie prawdziwego strachu raczej przed gąszczem normalnego życia, które faktycznie coraz bardziej zaczyna być nienormalne w tej całej codziennej niby-normalności...
Czyż nie dlatego, coraz częściej młode, współczesne pokolenia zaczynają myśleć i artykułować swoje potrzeby dnia codziennego, pobliskiego jutra, a nawet swojej najbliższej przyszłości, jakże jeszcze do niedawna obcym nam określeniem – żyj chwilą? Czyż nie dlatego, aktualnie dąży się do maksymalnego zmierzenia, zważenia, przeliczenia i sumowania norm, możliwości, szans ludzkiego potencjału w coraz bardziej powszechnym wyścigu szczurów dla normalnych (czytaj: dobrze sytuowanych), jak i ludzkich odpadów (czytaj: wszystkich pozostałych)? Coraz częściej gubi się niby zwykła, choć niepowtarzalna wartość człowieka jako istoty, zaciera obraz – faktycznej istoty rozumnej. Odwołano i zburzono jak dotąd wszystkie możliwe systemy wartościowania, ze śmiercią włącznie. Rodzina staje się przystanią dla nieporadnych, starych i zmęczonych. Kościół umiera w trawiącej go coraz bardziej niepohamowanej chciwości, despotyzmie, wzmagającej fali pychy i ujawnianej coraz głębiej nagromadzonej przez wieki nieporadności w panowaniu nad seksualnością zarówno płci pięknej oraz brzydkiej we własnych „szeregach”, ale też i w „szeregach” wiernych, szukających wsparcia w Kościele (czyż nie dawał Kościół od swojego zarania przyzwolenia na dziwne związki dzieci księżniczek z dorosłymi mężczyznami; niestety nigdy tego publicznie ani nie potępił, ani nie napiętnował) Dominuje coraz większe zło, zdrada, obłuda, cwaniactwo. Upowszechnia się coraz większa skrajność seksualna z wyraźnym wskazaniem na młodszych, a „niby-dziennikarze” prześcigają się w kreowaniu zupełnego końca umysłu, hasłami mającego im zjednać odbiorcę i zapewnić sławę oraz nieodłącznie towarzyszące jej pieniądze, m.in.: „... spójrz, jakie boskie ciało posiada 20 –latka...”. Absurd kompletny, przecież, jeżeli nie ma go w tym wieku, to kiedy, faktycznie będzie miała, jak potem się już tylko starzeje... Obecne hasło życia, wzywa do zupełnego wyzwolenia, korzystania z dzisiaj, bo nie wiadomo, co będzie jutro. Coraz młodsi sięgają po nieobliczalne i coraz bezwzględniejsze środki, by zaistnieć tu i teraz oraz mieć i być. Nie liczą się zdeptane uczucia, porzucone wartości, rozbite rodziny, pozostawione dla ulicy dzieci, matki, żony. Powstała nawet swoista kategoria nie do końca coraz bardziej świętych krów obecnego świata zwanych – c e l e b r y c i, którzy czasami istnieją tylko dlatego, że są znani (?!), zarabiają w krótkim czasie mnóstwo pieniędzy, żyją super wygodnie, choć może krótko, i są niepowtarzalnie piękni i mądrzy. Nawet gdyby w ogóle nie mieścili się w żadnych kategoriach najmniejszej chociaż ładności i mądrości. Wszystko ma jednak swój szybszy bądź wolniejszy koniec. My wszyscy jednak, coraz bardziej zbliżamy się do naszej cywilizacyjnej kolebki. Zatracamy się do tego stopnia, iż przerobiono nas w większości faktycznie na ludzi-odpady. Unikamy w coraz większym stopniu edukacji, bo z tego nie ma pieniędzy i komu to dzisiaj tak naprawdę potrzebne. Przestajemy czytać książki i prasę, wszystko poda nam przecież w wygodnej formie TV, filmy i programy. Odmóżdżamy się, właściwe zdanie odsłuchamy u ulubionego, choć i tak zakłamanego polityka, więc po co nam nasze własne. Zamykamy się w kątach własnego (jeżeli mamy) mieszkania lub domu. Na imprezy uczęszczamy tylko masowe, np.: sylwester na rynku miejskim (najłatwiej ukryć się w tłumie). Kontakty ograniczamy tylko do niezbędnej wylewności, zapewniającej minimum egzxystencji – najlepiej przez komórkę lub sms-em (nie muszę przecież znosić czyjejś paplaniny i smrodu jestestwa).
Jak się to ma do śmierci? Beczelnie. Śmierć była... jest i wciąż pozostaje... ponad tym wszystkim. Jest rzeczywista i niewzruszona do prawdziwego, bo wręcz szybko namacalnego bólu. Nie udało się jej, jak do tej pory, ani oszukać, ani przekupić, ani przeciągnąć na swoją stronę, ani tym bardziej okpić i usunąć poza nawias. Niby nie istnieje, ale jej zbliżający się oddech budzi nas coraz częściej w nieznanym i paraliżującym do ostateczności strachu i obawie – ona chyba faktycznie jednak istnieje..., nieważne czy jesteśmy na górze i na zewnątrz, czy dosłownie na samym dole – na ś m i e t n i k u życia.
dr Włodzimierz Nikitenko
Literatura:
- ARIES P., Człowiek i śmierć, Warszawa 1992.
- BAUMAN Z., Życie na przemiał, Kraków 2005.
- ELIADE M., Sacrum, mit, historia, Warszawa 1974.
- www.encyklopedia.pwn.pl
[i] Z.BAUMAN, Życie na przemiał, tłum.: T.Kunz, Kraków 2005, s. 64.
[iii] globalizacja – charakterystyczne i dominujące w końcu wieku XX i na początku XXI wieku tendencje w światowej ekonomii, polityce, demografii, życiu społecznym i kulturze; polegające na rozprzestrzenianiu zjawisk, niezależnie od kontekstu geograficznego i stopnia gospodarczego zaawansowania danego regionu, Źródło: www.encyklopedia.pwn.pl – 2014.01.15.
[iv] Z.BAUMAN, dz.cyt., s. 95-97.
Inne tematy w dziale Technologie