dr Włodzimierz Nikitenko dr Włodzimierz Nikitenko
67
BLOG

Format dziecka

dr Włodzimierz Nikitenko dr Włodzimierz Nikitenko Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Szkoła nie uczy jednej ważnej rzeczy,
że z upływem lat, coraz trudniej jest być
                                        człowiekiem…

                                / Mark Haddon /

    Dziecko  od momentu swojego pojawienia się na świecie – urodzenia, mimo że maleńkie, nieporadne, dopiero zaczynające widzieć świat, na pewno jest już w pełni człowiekiem ze wszystkimi przynależnymi prawami i regułami właściwymi dla całego gatunku ludzkiego. <Od zawsze> jednak, problematyka zagadnień wychowania „małego człowieczka” na pełnowartościowego osobnika płci żeńskiej bądź męskiej, praktycznie opiera się na wyznaczonych przez cykl ewolucyjny determinantach , z których kluczowymi czy to dla biologicznych rodziców, czy tylko bliższych, dalszych bądź zupełnie obcych opiekunów bez wątpienia pozostają:

a)    M i ł o ś ć
- określana dość często jako swojego rodzaju węzeł i plątanina „ochów”, „achów” oraz chwilowych bądź długotrwałych „zachceń”, jak i specyficznych wyobrażeń  ale też westchnień, począwszy od spontanicznych na najbardziej intymnych skończywszy;
 - literatura, poezja, architektura i sztuka określają ten stan często jako m.in.: bezinteresowną akceptację świata; czekaniem, esencją i jądrem bycia oraz istnienia; krzyk pragnień, wyobrażeń i niewyobrażalnych tęsknień; muzyka i dzika przyroda rozkoszy i namiętności; pulsująca cisza siły życia, przedsionek raju; wiatr niezmierzonego bezkresu, bezmiaru i nieskończoności… Czasami także jednak: ostry, przejmujący, niekończący się ból oraz ocean rozpaczy, żalu, niespełnienia; nić uśmiercenia; gorycz utraty nieokreślonego…;
- pragnienie posiadania ale też i stałego podporządkowania sobie przedmiotu, jak i podmiotu tegoż uczucia; pragnienie przeżycia pełnej identyfikacji oraz idealizowania jedności z ukochaną osobą ale i realizacji tylko pozytywnego dobra;
- staropolskie określenie grzecznościowe wśród szlachty i magnaterii – np. Wasza miłość; głębokie przywiązanie do kogoś lub czegoś; umiłowanie lub kochanie kogoś lub czegoś; gorące, namiętne uczucie do osoby płci odmiennej; miłość cielesna, zmysłowa; miłość małżeńska do żony, dzieci; miłość ojcowska, synowska; miłość braterska, siostrzana; miłość homoseksualna – do osoby tej samej płci (zarówno kobiety do kobiety, jak i mężczyzny do mężczyzny); miłość platoniczna (wyobrażeniowa, marzycielska, pozbawiona normalnych pierwiastków zmysłowo-dotykowo-zapachowych);
- miłość własna – poczucie własnej wartości i ambicji;
- określenie przedmiotu czyichś uczuć – np. dzieci to największa miłość życia, być pierwszą jej lub jego miłością;   
b)    O d p o w i e d z i a l n o ś ć
- bezwzględne poszanowanie indywidualności, zachowań, myślenia, opinii i zdania innego człowieka;
-  kojarzona głównie z niezawodnością oraz średnio przyjemnym , a także uciążliwym obowiązkiem wspólnego dzielenia kłopotów i trosk życiowych z innymi ludźmi; także obowiązkowością oraz sumiennością;
- rozpatrywana zazwyczaj w dwu aspektach: - jako pełnej odpowiedzialności za samego siebie, ale też - jako dobrowolny akt zaspokajania potrzeb i pragnień innej pojedynczej istoty, bądź grupy istot;
- konieczność, obowiązek prawny lub moralny odpowiadania za swoje czyny oraz ponoszenie za nie konsekwencji; odpowiedzialność indywidualna – osobista, grupowa, zbiorowa, społeczna, materialna, moralna, etyczna, karna lub sądowa (obowiązek odpowiadania przed sądem za czyn lub czyny przestępcze); odpowiedzialność cywilna (obowiązek wynagrodzenia wyrządzonej komuś krzywdy, szkody, straty); odpowiedzialność służbowa, porządkowa (konieczność odpowiadania pracownika przed przełożonym lub przełożonego przed podległymi pracownikami za naruszenie obowiązków służbowych); odpowiedzialność dyscyplinarna (odpowiedzialność odpowiadania pracownika przed organem dyscyplinarnym za poważniejsze naruszenie obowiązków pracy lub wynikające z obowiązków służbowych).  
c)    O t w a r t o ś ć
- umiejętność własnego postrzegania otaczającej rzeczywistości; nowe sytuacje i nowe doświadczenia oraz uczenia się; umiejętność uczestniczenia w „wymianie” siebie z druga osobą bądź całym otoczeniem; umiejętność ustalenia specyficznej dla siebie niedostrzegalnej granicy pomiędzy równowagą a potrzebami i wymaganiami osobistymi oraz otoczenia, która zapewnia satysfakcję osobistą z własnego życia i postępowania oraz radości wynikającej z obcowania z innymi ludźmi;
- spontaniczne wyrażanie własnych odczuć i życia wewnętrznego, m.in.: energia, gniew, harmonia, marzenie, miłość, obawa, pragnienie, radość, rozpacz, strach, tęsknota, zagubienie…;
- to rozległy, niczym nie okolony obszar równiny, pola, stepu…
d)    T o l e r a n c j a
- to przejaw postawy przyjmowania osoby człowieka takim jaka ona jest naturalnie; akceptowanie jego działania, myślenia, sądów, opinii, niepowtarzalności, niezależności, odrębności, przeżywania, przygotowanie do otwartego reagowania;
- umiejętność najgłębiej pojmowanych humanistycznych wartości (godności oraz istnienia człowieka i jego odmiennej osobowości jak i zachowań; szacunek do innego człowieka bez względu na wyznawaną przez niego wiarę, status materialny, kolor skóry, głoszone poglądy, wygląd zewnętrzny, ewentualne kalectwo, bez chęci niszczenia danej osoby, chęci panowania nad nią pod jakimkolwiek względem, zadawanie jej jakiegokolwiek bólu i poniżania;
- uznanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, czyjegoś postępowania, różniącego się od własnego; inaczej pełna bądź częściowa wyrozumiałość.
e)    T r o s k l i w o ś ć
- wszelkie działanie ludzkie zmierzające do działań w trosce o kogoś lub coś; może być podyktowane miłością, więziami o najbliższych (żonę, męża, dzieci, matkę, ojca, siostrę, brata…);
- może funkcjonować w oparciu o zasadę: „im bliżej, tym gorzej” (np. nie muszę o ciebie dbać bo oto już jesteś moją żoną, siostrą, dzieckiem…,  
- dbałość o kogoś, opieka nad kimś, pieczołowitość, staranność, troska okazywana komuś.   

Więcej, my wszyscy jako ludzie dorośli, a w szczególności osoby wchodzące w rolę rodziców, wychowawców, opiekunów, nauczycieli, w momencie gdy na świecie pojawia się <<mały człowieczek>>, mamy już dla niego, bądź „pod niego” – własny gotowy format wyobrażeniowy jaki w przyszłości ma spełniać, jakim ma być, co umieć, jakie mieć zdolności, zalety, ewentualne dopuszczalne wady, zachowania, postępowanie, charakterystykę wyglądu, zdolności….i milion milionów” kolejnych widzeń, wyobrażeń, spostrzeżeń wybitnie tylko naszego „widzi mi się” już ustawiających dziecko w hierarchii społecznej, kulturowej, materialnej … Dalej, gdy „nasze” dziecko zaczyna dorastać, my także coraz bardziej zaczynamy ulegać przepięciom; emocjom; nerwom i zaczyna nas to coraz bardziej psychicznie, a nawet fizycznie stresować i „ponosić”. A bo to coś nie jest takie jak sobie <formatowaliśmy>; a to wykazuje mniej zdolności, a to takie przecież proste; a to nie rozumie że „czarne” to czarne a „białe” to białe; a to nie rozumie, że chcemy dla niego tylko dobrze; a to wkręca się w jakieś dziwne klimaty; a to nie rozróżnia naszego najlepszego postrzegania  i złośliwie nie chce zrozumieć, iż to co robi prowadzi wyłącznie do zguby, upodlenia, deprawacji; a to…, a to…, a to… Tylko właściwie dlaczego tak, dlaczego nie chce zrozumieć, dlaczego jest takie uparte, zarozumiałe, głupio dumne, a może tak uzdolnione albo ograniczone… ?!?!?!
    Otaczająca nas jednak wszechobecna  Natura w taki sposób została skonstruowana, że pewne sygnały, komunikaty, jasne gesty bądź przekazy, wciąż na sto różnych sposobów i pod różnymi postaciami przesyła zarówno dziecku jak i nam samym, czy nam się to podoba, czy też nie. Czy chcemy je widzieć, słyszeć, odbierać, czy je zupełnie ignorujemy, czy mamy zdolność i świadomość ich treści, czy wciąż tylko ogarnia nas hipotetyczny i jakże ułudny obraz naszego wyimaginowanego, a może całkiem bzdurnego formatu… Ciągle, jak na złość zapominamy (a może nie mamy bądź ciągle jeszcze nie chcemy mieć świadomości), że w stosunku do dziecka dzieli nas przecież znaczna bariera czasu, który już upłynął i wciąż bezpowrotnie biegnie do przodu. Czasu ustalonego indywidualnie dla każdego z nas z osobna w trwającym nieprzerwanie „wyścigu ludzkich <szczurów>”, wciąż trwającej i niekończącej się rywalizacji od brzasku nadchodzącego jutra, do jego zmierzchu…  
    W y c h o w a n i e    i   o p i e k a    to bezsprzecznie przecież nierozerwalnie ciągłe i stałe oraz wspólne trwanie – p r z e b y w a n i e  rodziców – opiekunów ze swoim dorastającym dzieckiem, rozmowy z nim, zabawy, spacery, delikatne i stopniowe uczestniczenie w jego decyzjach, troskach, radościach, smutkach, trudnych i normalnych chwilach biegnącej codzienności. Te obustronne sygnały, wysyłane przez dziecko do nas i odwrotnie, by były spełnione, winny posiadać cechę doskonałego rozpoznania i przekazu (komunikatu) dla obu zainteresowanych stron. Najczęściej komunikaty te pozostają nośnikiem:
** trudności komunikacyjnych – głównie przesyłane od strony dziecka
= płacz niemowlęcia najczęściej może być sygnalizatorem: głodu, mokrej pieluchy, bólu, choroby, braku chęci do spania, chęci przywoływania rodzica – opiekuna, ale i: potrzeby bliskości z rodzicem, a nade wszystko – stałego poczucia bezpieczeństwa w odczuwaniu dziecka;
= w miarę upływu czasu, kiedy dziecko posługuje się już mową, a także umiejętnością samodzielnego przemieszczania się, tworzy się inny komunikator dla rodzica - opiekuna: strachu by gdzieś nie zniknęło; obawy by sobie czegoś nie zrobiło; zagrożenia, ponieważ ciągle się wierci i kręci    
** uległość wobec świata
= bezwzględne podporządkowanie rodzicowi – opiekunowi; dziecko winno w miarę dokładnie wykonywać wszelkie polecenia, „rozkazy”, „życzenia” i nakazy opiekuna – rodzica (m.in.: nie śmiecić, nie rozlewać, nie niszczyć, nie krzyczeć, nie awanturować się, nie bić, nie przeklinać…); jednocześnie dziecko musi odkrywać świadomość, że tak naprawdę <<my>> zawsze, wszędzie i wciąż mamy rację, bo chociażby jesteśmy przecież starsi, mądrzejsi i silniejsi i mamy nawet siłę oraz moc karania…
= w tym wychowawczym reżimie dziecko jednak mimo wszystko chce i pragnie dalej być dostrzegane, przytulane, chwalone, głaskane. pieszczone i całowane. Nadal jednak wciąż boi się ciemności i pragnie więzi naszej bliskości…
** nauka rywalizacji i scenariusza rozwoju
= często, jeżeli dziecko ma rodzeństwo staramy się „bawić”, że brat lub jego siostra są lepsze, bo…; jeżeli dziecko nie ma rodzeństwa, to niby jakoby lepsze jest dziecko cioci, wujka, sąsiadki, znajomych i dlatego nasze, „musi wciąż być lepsze i podążać ku lepszemu…
= opiekun – rodzic dopuszcza „na stałe” możliwość publicznego wstydzenia, karcenia, „gderania”, ciągłego porównywania do najlepszych wzorców i przykładów, wybrzydzania prawdziwych lub tylko wyimaginowanych wad swojego dziecka
= wywiera ciągłą presję na dziecko w stosunku do wykonywania określonych czynności, bądź zachowań; jeżeli nie może ono czegoś dokonać z pomocą „przekonywania” spokojnego tonu, to próbuje krzyku, bezwzględnego nakazu, aż wreszcie wymusza udawanym lub histerycznym żalem bądź nawet łzami…
= wszelkie czynności dziecka są starannie kontrolowane i „rozliczane”, nawet w momencie, gdy chce ono się tylko swobodnie pobawić samo. Opiekun – rodzic próbuje tych wszystkich „sztuczek” zarówno gdy dziecko jest małe, jak i wtedy gdy jest ono coraz bardziej dorosłe, by wciąż było najlepsze, najszybsze, najładniejsze, najmądrzejsze, naj…, naj…, naj…

Niestety, w tej całej serdecznej, choć czasami bardzo wymuszonej edukacji naszego „już z góry wymarzonego, a więc <<sformatowanego>> wyobrażeniowego dziecka”, pozostaje jednak małe (wielkie?!) „ale”…
Otóż ten poprawny, wyedukowany „ambitny twór ludzki”, mimo, że w szkole a nawet w kształceniu akademickim mógł zaistnieć na płaszczyźnie prymusów, faktycznie w życiu codziennym coraz trudniej (jeżeli w ogóle) potrafi się odnaleźć… Zazwyczaj, kiedy jego koleżanki i koledzy wokół mogą odnosić sukcesy, budować i układać swoje życie prywatne, towarzyskie, rodzinne, wykazują cechy zdrowego i silnego organizmu cieszącego się życiem, „nasze formatowe” dziecko zaczyna nurzać się w coraz większe rozkojarzenie, stres,  braki koncentracji, zmęczenie, przygnębienie, może nawet… stany chorobowe, które po pełnej diagnozie mogą już przybierać nazwę już m.in.: procesu neurotycznego,  depresji,  nerwicy…  Bardzo często także ujawniają się natenczas możliwości odczuwania tzw. wyobcowania, przerostu ambicji, braku równowagi emocjonalnej, zaburzeń sfery interpersonalnej (międzyosobowej). Pewne zespoły naukowców upatrują przyczyny takiego stanu przede wszystkim w wyniku nacisku uwarunkowań środowiska zewnętrznego i rodziców właśnie na – f o r m a t  w typie m.in.: zbyt wyidealizowanego postrzegania doskonałości, próby wypośrodkowania jednostki w granicach sprzyjającego jej rozwoju, generalnie wreszcie – braku samoakceptacji własnego „ja” ku zadowoleniu, własnego bezpieczeństwa psychicznego, niezależności, samorealizacji. Konsekwencją takiego obecnie nadto częstego modelu wychowania serwowanego naszemu dziecku od pierwszych chwil jego <pojawienia się> na świecie, pozostaje coraz bardziej potocznie rozumiana i nazywana nie tylko w stosunku do dzieci, ale także i dorosłych – b e z r a d n o ś ć. Więcej, według wielu badaczy tych zagadnień, jednostka ludzka nawet w obiektywnej sytuacji bezradności pozostaje nawet przekonana, iż wyniki końcowe danego prowadzonego akurat bądź realizowanego zamierzenia wcale nie zależą od jej działania…
Stąd zjawisko „bezradności” i ukorzenia rozpatrujemy jakoby na trzech płaszczyznach znanych nam bliżej jako:
- deficyt poznawczy
 jednostka ludzka utwierdza własną świadomość w przekonaniu, iż podejmowane działania w celu osiągnięcia zamierzonego efektu będą zupełnie mijać się z celem
- deficyt motywacyjny
jednostka ludzka swoim postępowaniem i brakiem wiary w powodzenie inicjowanych działań sama obniża motywację wszelkich podejmowanych przez siebie wyzwań
- deficyt emocjonalny
jednostka ludzka doznaje go najczęściej wynikiem negatywnych przeżyć traumatycznych, bądź doznań związanych wynikiem apatii , depresji , lęku , przygnębienia.  
Wiliam Sadler – profesjonalny badacz problematyki związanej z samotnością, podzielił zjawisko na płaszczyzny uzależnione od źródła przeżywanego cierpienia przez osoby tego schorzenia:
= samotność interpersonalna - nieokreśloną bliżej tęsknotę za kimś bądź za czymś… (np. za kimś kto odszedł, umarł; za zagubionym przedmiotem, rzeczą…);
= samotność społeczna – odrzucenie bądź izolacja społeczna od danej grupy lub społeczności (np. od rodziny, najbliższych, środowiska koleżanek i kolegów, znajomych, przyjaciół…);
= samotność kulturowa – odczuwanie odmienności od tradycyjnego sposobu życia, od przyjętej kultury i obyczajów;
= samotność psychologiczna – rozdrażnienie przeżywane skutkiem wyobcowania od jakiejś ważnej części własnej tożsamości (własnego „ja”; narzucanego zdania, sposobu myślenia);
= samotność kosmiczna – udziwnione kierowanie się beznadziejnością i bezsensem w stosunku do własnego przeżywanego właśnie życia;  
    Zapewne terapeuci badający i <uzdrawiający> tego typu coraz bardziej powszechne „schorzenie”, identyfikują jego przyczyny przede wszystkim z naruszeniem równowagi wynikającej z właściwego spełnienia fundamentalnych potrzeb ludzkich (bezpieczeństwa; fizjologicznych; miłości, przynależności, własnego wartościowania).
    Niestety, zgodnie z podstawami psychologii humanistycznej, tylko i wyłącznie wybory każdego indywidualnego człowieka, podejmowane tylko przez niego samego, decyzje, jak również gotowość i determinacja tylko właściwych jemu zachowań i postępowania, jak również odporność na presję, z zachowaniem rzeczywistego postrzegania otaczającego świata, mogą decydować o jego afirmacjach,  celach, konsekwencjach, opiniach, poglądach, sądach oraz uczuciach.      
    Wobec tylu najprzeróżniejszych prezentowanych powyżej „podświetlonych” cieni rodzicielskiego, bądź tylko opiekuńczego i wychowawczego modelowania, postaw wobec naszego <<formatowanego dziecka>>, jawi się nie tylko szerokie spektrum okoliczności i naszych możliwości, ale uwydatnia także nasze błędy, wypaczenia i nadopiekuńczość. Możemy więc szukać mniej lub bardziej jaskrawych naszych własnych niepowodzeń i klęsk. Próbować znaleźć odpowiedź, dlaczego nasze podejście często nie zakończyło się sukcesem i zwycięstwem… 
 

Literatura:

•    Fromm E., O sztuce miłości, Warszawa 1978.
•    Gliszczyńska X., Człowiek jako podmiot życia społecznego, Warszawa 1983.
•    Goźlińska E., Słowniczek nowych terminów w praktyce szkolnej, Warszawa 1997.
•    Horney K., Neurotyczna osobowość naszych czasów, Warszawa 1976.
•    Jankowski K., Psychologia w działaniu, Warszawa 1981.
•    Klimowicz G., Przeciwko bezradnej samotności, Warszawa 1988.
•    Okoń W., Słownik pedagogiczny, Warszawa1992.
•    Schaffer H., Początki uspołecznienia dziecka, warszawa 1981.
•    Szymczak M. (red.), Słownik języka polskiego, t. 1-3, Warszawa 1978-1981.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości