skubi skubi
61
BLOG

Lewica i Demokraci (fragment artukułu "Kogo warto poprzeć")

skubi skubi Polityka Obserwuj notkę 3

W roku 2003, pod rządami polityków, którzy dziś tworzą LiD, Sejm wprowadził podatek liniowy ze stawką 19% dla przedsiębiorców, a tym samym obniżył podatki dla wielu ludzi zamożnych. W roku 2004, w czasie tej samej kadencji, Sejm uchwalił zwiększenie podatków dla bogatych (podwyższona stawka 50%). A w roku 2005, ciągle w tym samym układzie politycznym, Mirosław Gronicki, minister finansów w rządzie Marka Belki, zaproponował podatek liniowy na zasadzie "trzy razy 18%" (VAT, CIT i PIT ze stawką 18%; zobacz tu), czyli rozwiązanie niemal żywcem przepisane z programu Platformy Obywatelskiej.

A więc politycy LiD miotają się między lewicowym pomysłem wysokich podatków dla bogatych a właściwą prawicy koncepcją podatku liniowego, korzystnego dla bogatych.

PiS uważa się za partię katolicką i popiera ochronę życia, a antyklerykalny SLD popiera prawo do aborcji... ale to wszystko tylko w słowach. Gdy SLD był u władzy, nie zliberalizował ustawy antyaborcyjnej, chociaż wcześniej to obiecał. PiS z kolei w żaden sposób z aborcją nie walczy, a jego posłowie głosowali przeciwko wzmocnieniu konstytucyjnej ochrony życia.

 

 

Brak jedności

Ważnym składnikiem LiD jest Partia Demokratyczna. Do tej partii należą liberałowie Marek Belka i Jerzy Hausner, zwolennicy podatku liniowego. Kandydatką Demokratów na prezydenta była Henryka Bochniarz, przewodnicząca związku pracodawców Lewiatan. W kwestiach gospodarczych Partia Demokratyczna jest więc wyraźnie prawicowa.

Ale w skład LiD wchodzi też Unia Pracy, partia wyraziście lewicowa, która nawiązuje do ruchu socjalistycznego, a w liberalizmie gospodarczym widzi przede wszystkim zagrożenie dla praw pracowników.

Przywódcy Partii Demokratycznej ostro krytykują główny składnik LiD, jakim jest SLD. Na przykład wiceprzewodniczący Demokratów Marcin Święcicki pisze w portalu demokraci.pl:

Przygotowanie wspólnego programu trzech partii lewicowych i Partii Demokratycznej [...] stanowi poważne wyzwanie. [...] SLD dopatruje się przyczyn porażki nie w głębokim kryzysie swego wizerunku publicznego, ciągu afer, rozbiciu wewnętrznym, wrażeniu przyzwolenia na łapówkarstwo i kolesiostwo, ale w łagodnej próbie naprawy finansów publicznych, zwanej planem Hausnera, który SLD przyjęła ze zgrzytaniem zębów, ale i tak nie zdołała już przeprowadzić.
(artykuł "LiD - czy istnieje wspólny mianownik", bez daty, całość tu).

Jan Lityński, przewodniczący rady politycznej Demokratów, pisze na tymże portalu:

[...] konstytucja SLD to zawoalowana rehabilitacja PRL-u i narzuconego Polsce systemu. I tego nie można zaakceptować. [...] SLD-owski tekst jest pełen pompatycznego pustosłowia. [...] Przypomina to nieco formułę "porozumienia i walki" zaproponowanej w kolejnym etapie stanu wojennego. Lecz jeszcze bardziej nasuwają się skojarzenia z językiem PIS-u.
(artykuł "Konstytucja SLD - było strasznie jest śmiesznie", też bez daty, całość tu).

PZPR z dodatkiem Solidarności, pod wodzą Kwaśniewskiego

LiD ma wśród swoich przywódców kilku czołowych działaczy Solidarności z lat osiemdziesiątych. Ale ma też wielu aparatczyków dawnej PZPR. Wielu ludzi uważa taki stan rzeczy za dobry: współpraca dawnych solidarnościowców i dawnych PZPRowców wygląda na jakąś piękną zgodę narodową. Ale gdy spojrzymy z bliska, sprawy wyglądają inaczej.

PZPR doszła do władzy po trupach tysięcy Polaków, dzięki dominacji Związku Radzieckiego i dzięki represjom stalinowskim. Aparatczycy PZPR, to ludzie, którzy w czasach PRL zamiast uczciwej pracy wybrali karierę w tej organizacji i tym samym służyli nieprawowitej władzy, a nie Polsce. Żyli w zakłamaniu - bo bez tego nie można było robić kariery partyjnej.

Dziś główną gwiazdą LiD jest jeden z nich, Aleksander Kwaśniewski.

Kwaśniewski porzucił studia na Uniwersytecie Gdańskim na krótko przed końcowymi egzaminami. Dzięki temu mógł trochę szybciej rozpocząć karierę w PZPR, ale za to nie uzyskał ani magisterium, ani nawet absolutorium. A w biurokratycznym systemie PRL dyplom liczył się często bardziej niż rzeczywiste umiejętności. Nieukończenie studiów oznaczało odcięcie Kwaśniewskiego od możliwości normalnej pracy zgodnej z jego uzdolnieniami. Tym sposobem z własnego wyboru Kwaśniewski stał się nie tylko aparatczykiem, ale też niewolnikiem partii.

W pierwszych latach wolnej Polski Kwaśniewski systematycznie kłamał na temat swoich studiów. W oficjalnych dokumentach określał się od roku 1991 jako absolwent Uniwersytetu Gdańskiego (czyli przypisywał sobie absolutorium), a od roku 1993 tytułował się magistrem. W czasie wyborów prezydenckich w roku 1995 wielokrotnie podkreślał, że ma tytuł magistra. Doprowadziło to do słynnego wyroku, w którym Sąd Najwyższy jednogłośnie stwierdził, że Kwaśniewski bezprawnie przypisał sobie wyższe wykształcenie (ale to stwierdzenie nie doprowadziło do unieważnienia wyborów).

W roku 1993 w swym oświadczeniu majątkowym Kwaśniewski zataił, że wraz z żoną jest akcjonariuszem towarzystwa ubezpieczeniowego Polisa. Udziałowcami Polisy byli politycy i organizacje związani z PZPR, była to więc typowa spółka postkomunistyczna. Polisa służyła między innymi do nielegalnego przejmowania pieniędzy państwowych.

W roku 2005, jako prezydent, Kwaśniewski ułaskawił bez słusznego powodu, pomijając normalne procedury, polityka SLD Zbigniewa Sobotkę. Sobotka był skazany na 3,5 roku bezwzględnego więzienia za tzw. aferę starachowicką, czyli za przekazywanie tajnych informacji o działaniach policji przestępcom powiązanym z politykami. To, w co uwikłany był Sobotka, powszechnie określa się jako powiązania mafijne.

Odchodząc z urzędu prezydenta, Kwaśniewski uzyskał od kancelarii prezydenta (czyli od samego siebie) najem państwowego lokalu w centrum Warszawy za mniej niż jedną dziesiątą ceny rynkowej (zobacz tu).

Czy to wszystko znaczy, że o Kwaśniewskim nie można powiedzieć dobrego słowa? Wręcz przeciwnie: Kwaśniewski był w PRL aparatczykiem o błyskotliwej karierze, a w wolnej Polsce przez 10 lat popularnym prezydentem. Takich sukcesów nie może uzyskać człowiek z samymi wadami. Kwaśniewski ma wiele zalet, między innymi jest inteligentny i politycznie bardzo zręczny, umie świetnie negocjować, umie zmieniać poglądy stosownie do oczekiwań otoczenia.

Takiego właśnie przywódcę - utalentowane i zręczne zero moralne - wybrał sobie LiD.

Co z tego wynika

LiD byłby zapewne w stanie zarządzać Polską lepiej niż dziś rządzi PiS, chociażby dlatego, że nie ma tam braci Kaczyńskich, z ich patologiczną żądzą władzy i wymaganiem posłuszeństwa od wszystkich wokół.

Ale na tym kończą się zalety tego ugrupowania. Polska potrzebuje reform gospodarczych, a trudno sobie wyobrazić, że odważne reformy prowadzić będzie ugrupowanie, które stanowi zlepek antyliberalnej lewicy i Partii Demokratycznej o liberalnych poglądach na gospodarkę. Trudno będzie o skuteczną politykę antykorupcyjną pod wodzą Aleksandra Kwaśniewskiego, człowieka zamieszanego w wiele działań nieuczciwych.

Trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek spójne działania ze strony ugrupowania, w skład którego wchodzą postkomunistyczny SLD oraz powstała na korzeniach solidarnościowych Partia Demokratyczna, która wobec SLD używa określeń takich, jak "ciąg afer", "stan wojenny" czy "język PiS-u".

Przedruk z portalu wiadomości24.pl.

Ten wpis jest fragmentem artykułu o trzech głównych polskich siłach politycznych. Zapraszam do przeczytania całości: "Kogo warto poprzeć", http://www.skubi.net/partie.html

 

skubi
O mnie skubi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka