PiS jest ostatnio bardzo krytykowany. Krytykowane są jego błędy, porażki i podłości: że Prezydent na widok obraźliwego artykułu dostał sraczki i nie pojechał do Weimaru, że PiS wziął Leppera do rządu, potem się z nim pokłócił, a na koniec haniebnie negocjował z Renatą Beger.
To wszystko jest ważne, ale ważniejsze jest co innego: to, że PiS nie dąży do żadnego sensownego celu. Problem nie leży w tym, że PiS idzie naprzód kosztem błędów, porażek i podłości, lecz w tym, PiS w ogóle nigdzie nie idzie. Zamiast partii politycznej mamy kompletną pustkę.
Pustka pierwsza: PiS nie jest partią chrześcijańską
PiS określa się jako partia prokościelna, prokatolicka. Ale, nie licząc głośnego krzyczenia "my jesteśmy największymi katolikami", co PiS zrobił dla Kościoła, dla szerzenia moralności czy wartości chrześcijańskich ?
Usługi aborcyjne ogłaszają się w prasie w sposób kompletnie bezczelny. Domy publiczne kwitną i reklamują się bez przeszkód (również w Warszawie, gdzie Kaczyński był prezydentem przez ładnych kilka lat). Prokuratura powinna zająć się tymi sprawami, gdyż zarówno aborcje, jak domy publiczne, to działalność przestępcza. Ale, pod rządami dynamicznego ministra Ziobro, nie dzieje się nic. Jest dokładnie tak, jak było za rządów SLD.
Jeżeli jesteś katolikiem i zależy Ci na walce z praktykami tak haniebnymi, jak prostytucja i aborcje, to możesz dowolnie głosować na PiS lub na SLD - będzie bez różnicy.
Prezydent Warszawy Kaczyński zakazał marszu homoseksualnego. Sądy uznały ten zakaz za nielegalny, gdyż nasza konstytucja uznaje prawo do demonstracji, a marsz był demonstracją polityczną (nikt tam na golasa nie latał, za to slogany polityczne były).
Ale przemilczano jedną ważną rzecz: rok wcześniej odbyło się w Warszawie bicie seksualnego rekordu świata. Rekord polega na tym, że jedna kobieta w ciągu 8 godzin zaspokaja seksualnie kilkuset mężczyzn. Jest to rzecz obrzydliwa i haniebna. Jestem rodem z Warszawy i wstyd mi, że w moim mieście coś takiego się odbyło. Konstytucja ani ustawy w żaden sposób nie chronią takiego świntuszenia, a więc władza ma wiele możliwości, by tego zabronić, a przynajmniej to utrudnić. I w tej sprawie ratusz warszawski nie zrobił nic: rekord został pobity, a ze strony władz nie było zakazu ani nawet protestu czy próby zakazu.
W tym kontekście trudno myśleć o Lechu Kaczyńskim jako o obrońcy moralności. Człowiek, który nic nie zrobił przeciwko Wielkiemu Kurewstwu (seksualnemu rekordowi świata), ale za to zabronił politycznego marszu homoseksualistów, to nie jest żaden zwolennik moralności, czy też wartości chrześcijańskich. To jest człowiek, który ma po prostu pomieszane w głowie i nie wie, czego zakazywać, a czego nie.
Tyle o tym, że w gruncie rzeczy PiS w żaden sposób wartości chrześcijańskich nie popiera. Ale jest jeszcze gorzej: PiSowi udało się skutecznie wciągnąć dużą część Kościoła w walkę polityczną. Skutek jest taki, że Kościół traci autorytet.
Gdy Kościół popiera jedną partię kosztem innych, staje się od razu mniej wiarygodny dla dużej części wiernych. Przyczyna ku temu jest prosta: dużo mniej ufamy duchownemu, który mówi coś, co budzi nasz największy sprzeciw. A słowa takie, jak "słuchaj Radia Maryja" czy "popieraj PiS" budzą sprzeciw bardzo wielu polskich katolików (czy ten sprzeciw jest słuszny, czy nie, to inna sprawa; ale to, że sprzeciw jest, to fakt niewątpliwy). Duchowny, która takie rzeczy mówi, w oczach wielu ludzi przestaje być godnym zaufania autorytetem.
Mówiąc krótko: przez to, że tak wielu duchownych otwarcie popiera PiS, polski Kościół traci wiele ze swego autorytetu. Ten problem jest na tyle poważny, że sam papież Benedykt mówił o nim, gdy był w Polsce. Chodzi tu o słynne jego słowa, że kapłan jest specjalistą od kontaktu człowieka z Bogiem, a nie od innych rzeczy.
Pustka druga: PiS nie walczy z układem ani z ubecją
Główną przyczyną, dla której PiS nie walczy ze Wszechpotężnym Układem jest to, że takiego nie ma. Są za to setki różnych układów i układzików, dużych i małych, ubeckich i nie-ubeckich. Te układy czasem współpracują, a czasem nie. Weźmy mafię paliwową i sitwę na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego (ta sitwa w nieuczciwy sposób wprowadza na studia swych pociotków). Czy te dwa układy współpracują ? Czy się wymieniają usługami: tona lewej benzyny za lewe przyjęcie na studia ? Chyba nie. Nie trzeba walczyć z jakimś jednym układem, tylko z różnymi układami. A PiS nie bardzo chce z nimi walczyć, tak samo jak nie walczy z pozostałościami PRLu.
Minister Ziobro publicznie bronił sitwy gdańskiej, a konkretnie prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, którego syn przy pomocy tej sitwy dostał się na studia. Ziobro mianował wiceministrem sędziego Kryże, który skazywał opozycjonistów w stanie wojennym. Uczynił szefem więziennictwa Henryka Biegalskiego, który jako naczelnik więzienia w stanie wojennym wsławił się wyjątkowym okrucieństwem (nominację cofnięto, gdy Gazeta Wyborcza opisała sprawę).
Rząd Marcinkiewicza mianował prezesem PZU Jaromira Netzela, który ma proces o pranie brudnych pieniędzy. Ministrem skarbu w rządach Marcinkiewicza i Kaczyńskiego jest Wojciech Jasiński, były PRLowski szef wydziału spraw wewnętrznych urzędu miasta w Płocku. Dla jasności: szef "wydziału spraw wewnętrznych", to szczególny rodzaj ubola, i to ubola dużego kalibru.
A co się dzieje w publicznym radiu i telewizji ? PiS zlikwidował starą KRRiT (Krajową Radę Radiofonii i Telewizji), której przewodniczyła pani Waniek, poprzednio dyrektor gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego. Na miejsce pani Waniek przyszła pani Kruk... poprzednio dyrektor gabinetu prezydenta Kaczyńskiego. Ta analogia po prostu powala: wyrzucono z mediów układ SLD, by na to miejsce wstawić układ PiS. I ten nowy układ natychmiast zaczął działać: zarządy i rady nadzorcze zaczęły wypełniać się ludźmi PiS, LPR i Samoobrony. Najsłynniejszy przykład, to poznańskie Radio Merkury, gdzie do zarządu wszedł Krzysztof Musiałek, aktywista LPR i pracownik hurtowni cukierków.
SKOKi są siedliskiem poważnych afer. Osoby krytykujące SKOKi były w odwecie nękane przez prokuraturę, a nawet zatrzymywane. Członkowie zarządu kasy krajowej SKOK wyprowadzają z kasy pieniądze tym sposobem, że lokale biurowe kupowane są za pieniądze SKOK, ale jako własność osoby prywatnej (operacje te są nieco skomplikowane, ale skutek jasny i pewny).
PiS jest powiązany ze SKOKami. Na przykład Jędrzej Jędrych, wieloletni działacz i pracownik SKOKów, jest obecnie posłem PiS. Artur Zawisza, PiSowski przewodniczący sejmowej komisji śledczej do spraw sektora bankowego, pisał w prasie artykuły reklamowe dla SKOKów i walczył w Sejmie o ustawy korzystne dla SKOKów.
PiS broni patologii, które szerzą się w SKOKach. Ustawa przygotowana przez PiS stworzyła jedną wielką instytucję do nadzorowania całego sektora finansowego i bankowego... z wyjątkiem SKOKów. Pomimo protestów opozycji, SKOKi nie zostały poddane żadnemu nadzorowi. Głosami PiS (w tym posła Zawiszy) zdecydowano, że komisja śledcza do spraw sektora bankowego ma zajmować się wszystkim, co tego sektora dotyczy od 17 lat, z wyjątkiem SKOKów.
I wreszcie sprawa największa: tylko dzięki PiSowi wielokrotny przestępca i wieloletni PZPRowiec Andrzej Lepper mógł zostać wicepremierem. Ta nominacja neguje wszelkie próby walki z układem, o ile takie były. A dla tych, którzy uważają, że cel uświęca środki: nominacja Leppera, to było naprawdę bardzo wielkie świństwo zrobione narodowi. Żeby uświęcić tak wielkie świństwo, trzeba by jakiegoś super celu. Ja takiego celu nie widzę.
Pustka trzecia: nie ma Polski solidarnej
PiS obiecał tańsze podręczniki. Nic z tego nie wyszło.
PiS obiecał politykę prorodzinną. Becikowe zostało wprowadzone przez Sejm głosami innych partii, PiS głosował przeciw. Jeśli zważymy prorodzinną retorykę PiS, jest to po prostu komiczne.
Nie ma ulg podatkowych dla rodzin wielodzietnych (mają być, ale stopniowo, za parę lat). A takie ulgi, to po prostu minimum sprawiedliwości. W Polsce mamy zasadę podatku progresywnego: biedni płacą małe podatki, bogaci płacą dużo. A małżeństwo z 6000 zł na miesiąc i 6 dziećmi uchodzi za zamożne, bo dzieci się nie liczą: podatek od tych 6000 zł płaci się tak, jakby te pieniądze szły na zbytki, a nie na ubranka dla sześciorga dzieci.
PiS obiecał trzy miliony mieszkań. Jedyne, co dotąd zrobiono, to likwidacja ostatniej mieszkaniowej ulgi podatkowej, jaka jeszcze była (ulga odsetkowa). Wszystkie programy na rzecz budownictwa, jakie są (np. TBSy), to dzieło poprzednich rządów. A więc w sprawie mieszkań program PiS jest jasny: jak potrzebujesz, to sobie sam kup. A jak cię nie stać, to mieszkaj u teściowej albo na ulicy. Jak jesteś w ciąży i nie masz gdzie położyć dziecka, to zrób sobie skrobankę. Państwo ci nie pomoże. To jest w stu procentach "Polska liberalna", czyli karykaturalna wersja programu Platformy Obywatelskiej.
Na dodatek, Warszawa nie ma tego, co najważniejsze dla budownictwa: nie ma planów zagospodarowania przestrzennego. A Warszawa jest od kilku lat rządzona przez PiS. Czas na zrobienie planów był.
Pustka czwarta: nie ma polityki gospodarczej, nie ma taniego państwa
W tym rozdziale w zasadzie nie ma co pisać. Po prostu nic nie ma. Można tylko wspomnieć o tym, co miało być. W programie wyborczym miała być obniżka podatków. Miały być obniżki wydatków biurokratycznych. To wszystko mogło bardzo pomóc gospodarce, dać pracę wielu ludziom. Ale nie ma nic.
Gdy już ukręcono łeb pomysłowi obniżki podatków, do rządu przybłąkała się pani Gilowska, sztandarowa postać Polski liberalnej, usunięta z Platformy Obywatelskiej za nepotyzm. Gilowska zaproponowała obniżkę składek ZUS. Pomysł był dobry, może nawet lepszy, niż obniżka podatków: mógł dać pracę wielu ludziom. Ale potem Gilowska znów została wyrzucona, tym razem z rządu, za podejrzenia o kapusiowanie. Przy tej okazji obniżka ZUS poszła na śmietnik. W końcu Gilowska do rządu wróciła, ale już bez obniżki ZUS. Wniosek z tego taki, że Gilowska była niewinna, ale obniżka ZUS musiała współpracować z SB i za to została karnie zlikwidowana. Jak nie wierzycie, spytajcie Macierewicza, on potwierdzi na pewno.
Na zakończenie, słowo osobiste
SLD rządził Polską źle. Kwitło kolesiostwo i układy mafijne. Ale przynajmniej jedno było jasne: SLD jest spadkobiercą PZPR i właśnie takich rządów można się było spodziewać. Każdy, kto głosował na SLD padł ofiarą własnej głupoty, a nie jakichś machinacji czy zdrady.
Z PiS jest inaczej. Tam jest wielu byłych działaczy Solidarności, gadanie PiS o "odnowie moralnej" mogło przyciągnąć wielu uczciwych i nawet niegłupich ludzi. W tej sytuacji to, co się stało, a więc kompletne odejście od programu wyborczego PiS i sprawowanie władzy dla samej władzy, jest zdradą.
Mam poglądy patriotyczne, prawicowe i antykomunistyczne. Czyli akurat takie, jakimi reklamuje się PiS. I właśnie stąd bierze się moja wściekłość na PiS. SLD czy Samoobrona są dla mnie przeciwnikami politycznymi, partiami nieuczciwymi. PiS jest natomiast zdrajcą. Jest zdrajcą, który prosił (i nadal prosi) o poparcie w imię patriotyzmu, w imię katolicyzmu, w imię losu biednych, a potem sprawuje władzę, która nie ma nic wspólnego z tymi wartościami.
Marcin Skubiszewski, wrzesień-październik 2006
Kontakt do autora: mm@skubi.net
Inne teksty polityczne
Raport z wyborów prezydenckich na Ukrainie, gdzie byłem dzięki PiSowi (2004)
Protest w sprawie samorządowej ordynacji wyborczej
O kombinacjach giełdowych Cimoszewicza (to już stara sprawa, 2005)
Inne tematy w dziale Polityka