PiS zapewne zdobędzie władzę po raz drugi i jeśli uzyska większość parlamentarną, to będzie to nieszczęście dla Polski. Ale też zwycięstwo demokratycznej opozycji mogłoby zapewnić PiS-owi rządy przez następne wiele lat. Zbliżający się do Polski kryzys wymusiłby na rządzących demokratach ograniczenie wydatków, a pisowcy wówczas krzyczeliby na cały świat, że ci nie potrafią rządzić i szybko wyprowadziliby ludzi na ulice. Przy tych nadmuchanych chęcią utrzymania władzy socjalnych świadczeniach, szybko budżet musiałby być nowelizowany i musiałyby nastąpić cięcia budżetowe. Społeczeństwo przyzwyczajone do rozdawnictwa byłoby wściekłe, jak zabrakłoby pieniędzy na jakąkolwiek daninę. Dobrze by było, aby PiS nie miał większości parlamentarnej i musiał zawiązać koalicję. Wówczas nie mógłby w takim zastraszającym tempie niszczyć polskie państwo.
A jak ta władza działa, to przeciętnie inteligentny człowiek widzi. Afera KNF-u, gdzie szef tej instytucji zarządzał wielomilionowej łapówki od właściciela banku, jednocześnie szantażując, że jego bank zostanie sprzedany za przysłowiową złotówkę. I jakoś cisza w tej sprawie. Sprawa dwóch wież i koperta niby przejęta przez pana Kaczyńskiego z zawartością 50 tys. zł dla jakiegoś księdza też została zamieciona pod dywan. Wcześniej sprawa nielegalnych dopłat do pensji ministrów i samej pani Premier też jakoś przycichła, chociaż przynajmniej jeden z ministrów, który został zwolniony z powodu redukcji zatrudnienia w Radzie Ministrów, znowu powrócił i dostał dodatkowe (niby?) obowiązki, które wykonywał wcześniej jako minister, by otrzymywać dwa razy większe uposażenie. Sprawa pana Kuchcińskiego i jego Bizancjum w Sejmie, gdzie zakupione bez przetargu rządowe samoloty zastępowały mu taksówki. I do tego farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie przykryje PiS tego jakimiś hejterami ze strony opozycji. To działo się w Ministerstwie i na dodatek szefem tych hejterów był wiceminister, jak podały media. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że do KRS-u byli nominowani ludzie z poręczenia wiceministra Piebiaka. Powoli znajdują się dalsze nagrania z tej afery. Do tego afera w PCK, GetBacku i SKOKI oraz afera lekowa i śmieciowa. Miliardy, miliardy, miliardy...
Osobną sprawą jest afera związana z panem Banasiem. To już trąci powiązaniem władzy ze światem przestępczym. Cała Polska widziała tę kamienicę tego pana i dowiedziała się o procederze w tym pseudo hotelu, gdzie wynajmowano pokoje na godzinę. Czyli można nazwać to domem schadzek. Za tę kamienicę 400 m2 i dwa mieszkania pan Banaś pobierał tylko ponad 5 tys. zł miesięcznie, co w Krakowie jest ceną wprost śmieszną. I ten pan stwierdził, ze tak niski czynsz za najem tych lokali był wynikiem tego, że wynajmujący zapowiedział ich kupno. Ale na litość boską, to każdy wynajmujący mógłby tak opowiadać fiskusowi i nie płacić normalnego podatku od najmu. I coś takiego powiedział ktoś, kto niby bronił Skarb Państwa przed oszustami podatkowymi. A jak zobaczyła Polska pana będącego w hotelu, obwieszonego złotem jak choinka, który dzwonił do obecnego szefa NIK-u i zwracał się do niego per ty, to włosy stanęły dęba wielu oglądającym. Co najważniejsze to ten pan obwieszony złotem okazał się być skazanym za sutenerstwo i bójki na ulicach Krakowa. I taki człowiek jest bliskim znajomym obecnego szefa NIK-u. Zgroza. Ale spójrzmy jeszcze dalej i wówczas powinniśmy zastanowić się jakimi pieniędzmi płacono za najem? Zapewne z tych utargów za godzinę wynajęcia pokoju. Może warto by prokuratorzy sprawdzili, czy aby pan Banaś nie korzystał z tak zarabianych pieniędzy, bo przecież publicznie stwierdził, że wiedział o tej "działalnosci" w tym hotelu w jego kamienicy.
Ludzie związani z obecną władzą chełpią się jakie to standardy wprowadzili. Zastanawiam się jakie to standardy, jeśli wszystko jest zamiatane pod dywan. Co z tego, że pana Banasia sprawdzają służby, jeśli tyle już czasu to robią i nic z tego nie wyszło, bo ten pan jest ciągle na wysokich stanowiskach państwowych. Dziennikarzowi wystarczył krótki okres i ujawnił on to, czego nie potrafiły dostrzec służby. ale takie metody to PiS stosował już w 2007 roku kiedy to służby oskarżyły ministra sportu w rządzie pana Kaczyńskiego o korupcję. Sprawa nie została skierowana do sądu, bo był w tym czasie okres wyborczy i dopiero po wyborach aresztowano pana ministra Lipca. Podobnie jest obecnie; niby są prowadzone niektóre sprawy, ale w ten sposób by tylko nie zaszkodzić rządzącym. Czy jakiś prokurator przesłuchał pana Jarosława Kaczyńskiego?
PiS stara się każdą z tych spraw bagatelizować. Hejterzy w Ministerstwie Sprawiedliwości to tylko grupa sędziów, chociaż głównym prowodyrem wg mediów był wiceminister w tym ministerstwie. Sprawa dwóch wież to też okazało się, że chyba winny jest ten biznesmen z Austrii i już pisowcy zastanawiali się czy aby nie dołożyć mu za nie opłacenie podatku VAT z faktury, za którą nie wypłacono mu pieniędzy. Wczoraj podczas obrad Komisji sejmowej w sprawie odwołania trzech wiceprezesów NIK PiS przegrał pierwsze głosowanie, ale to dla PiS-u żaden problem i wbrew Regulaminowi Sejmu dokonano reasumpcji głosowania, chociaż to wg przewodniczącego Komisji reasumpcją nie było a tylko zgodą pisowskiej większości. Ten mechanizm jest dopuszczalny, jednakże pod ściśle określonymi warunkami, których pisowscy członkowie tej Komisji nie wzięli w ogóle pod uwagę. Tak to wygląda państwo PiS, na którą to partię chcą niektórzy głosować.
PS Pragnę zaznajomić z faktami tych, którzy wypisują różne brednie na temat "afer" poprzedniej koalicji PO-PSL:
1. Afera taśmowa, w której uczestniczył obecny premier Morawiecki tak zbulwersowała? W takim razie należy postawić jakiś zarzut obecnemu Premierowi. Przecież ten człowiek był doradcą tego znienawidzonego przez PiS premiera Donalda Tuska. Zapomnieli też niektórzy Komentatorzy o listach pana Falenty, który napisał je do pana Prezydenta, pana Premiera i prezesa Kaczyńskiego, w których wyraźnie oskarżył znaczące osoby w Kraju o współudział w tej nagonce na Platformę. I cisza.
2. Afera Amber Gold jakoś jest małym Pikusiem względem afery związanej ze SKOK-ami i aferą GetBacku, gdzie aferzyści kradli MILIARDY a nie miliony jak w aferze Amber Gold. Jakoś PiS tych afer nie stara się rozwikłać i ciągle jest cicho sza.
3. Afera reprywatyzacyjna jakoś dziwnie kojarzy się z brakiem pełnej ustawy reprywatyzacyjnej, której też nie uchwalił obecny rząd. Dlaczego Komisja ds. reprywatyzacji nie objęła rządy PiS w latach 2005-2007? Czy za prezydencji w Warszawie Lecha Kaczyńskiego takiej prywatyzacji nie było? To kto w takim razie oddał kamienicę pani Gronkiewicz-Waltz? Czy aby nie Ratusz za rządów pana Lecha Kaczyńskiego? I co robił szef służb za rządów PO-PSL pan Kamiński, który przecież musiał wiedzieć o tych przekrętach? A rządził wówczas polskimi służbami przez blisko dwa lata. W czasie trwania Komisji ds. prywatyzacji jeden ze świadków, zeznający pod przysięgą, zeznał o powiązaniach obecnych przedstawicieli służb specjalnych z ludźmi zamieszanymi w tę aferę. Gdzie jest śledztwo w tej sprawie?
4. Afera stoczniowa - śledztwo zaczęto w 2009 roku za rządów ówczesnej koalicji. Czyli nie było żadnego ukrycia tej afery. Śledztwo wszczęto na podstawie niejawnych materiałów od szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, doniesienia CBA oraz wcześniejszego zawiadomienia Ruchu Społecznego Obrony Stoczni i Gospodarki Polskiej. Ruch zażądał śledztwa, bo - jego zdaniem - stocznie miały być sprzedane po "rażąco niskiej cenie". Z braku znamion przestępstwa umorzono śledztwo w sprawie tzw. afery stoczniowej - podała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
Nikt z piszących nie napisał, że wcześniej temu samemu pośrednikowi PiS chciało sprzedać te stocznie na rzecz Kuwejtu. Od jesieni 2006 r. do czerwca 2007 r. rząd PiS oraz prezydencki minister Robert Draba prowadzili w Polsce i w Kuwejcie negocjacje w sprawie sprzedaży majątku polskich stoczni - wynika z informacji uzyskanych przez "Gazetę Wyborczą". Ich partnerem był m.in. El-Assir, biznesmen i przyjaciel przywódcy Kuwejtu księcia Mubaraka. Dlaczego teraz politycy PiS oburzają się, że rząd Tuska chciał sprzedać stocznie handlarzowi bronią, czyli El-Assirowi, chociaż sami prowadzili z nim rozmowy - pyta dziennik. I to jest cały PiS, że to zawsze jest wina innych a PiS jest bez skazy, chociaż wsadzał łapy w to samo łajno.
5. Afera hazardowa - wszyscy uczestnicy tej afery zostali pozbawieni stanowisk. Czyli tamta koalicja wcześniej zastosowała standardy, które niby wprowadził PiS, pozwalając na złożenie dymisji przez wiceministra Piebiaka. Tylko w tamtym przypadku to zostali wszyscy zdymisjonowani!
6. OFE to mityczny bicz na poprzednią władzę. Otóż nikomu nic nie zabrano. To były dopłaty z budżetu państwa, które zgodnie z ustawą z roku 1997 wprowadził pan Balcerowicz i zmusił budżet do zagwarantowania określonego procentu od prywatyzacji. Za czasów SLD i AWS-u (PC braci Kaczyńskich też w tym było!) ta prywatyzacja przebiegała w szybkim tempie i pieniądze na rzecz OFE były przekazywane. Warto też zaznaczyć, że Funduszami zarządzały spółki, których członkowie zarządów pobierali około 1 miliona złotych rocznie. Na samo zarządzanie OFE wydawano rocznie około miliarda złotych, a dotyczyło to znikomej części pieniędzy, którymi obracał ZUS i koszty ZUS-u w tym czasie to było około 4 mld rocznie, gdzie zatrudniano dziesiątki tysięcy pracowników. A członek takiego funduszu po pełnym okresie przynależności otrzymywał minimalnie ponad 100 zł dodatku do emerytury. Gdzie te wczasy na Hawajach? Pragnę też zaznaczyć, że z chwilą braku wpływów z prywatyzacji to rząd musiał rekompensować te "straty" dla Funduszy. Pamiętać należy, ze wówczas był deficyt budżetowy i musiano zaciągać pożyczki w bankach zachodnich, albowiem ustawa o Banku Centralnym zabraniała sprzedaży papierów wartościowych rządowi. I stąd ciągły wzrost zadłużenia, bo te papiery wartościowe zwiększały zadłużenie wewnętrzne Polski. Dopiero min. Rostowski odważył się narazić wielkiej finansjerze i te papiery znacjonalizował. To zmniejszyło nasze zadłużenie, ale klienci tych Funduszy żadnych strat nie ponieśli, bowiem te wszystkie pieniądze, które były na ich kontach zostały im dopisane. Pragnę też zaznaczyć, że te pieniądze były nas wszystkich, bowiem te dopłaty do tych składek były z pieniędzy podatników, a nie były składkami członków tych Funduszy.
Już nie chcę odpowiadać na te bezsensowne zarzuty, bo musiałbym na to przeznaczyć dużo czasu, ale przynajmniej pokazałem, że pisowska brać używa półprawd i niedomówień, przepisując te "wieści" ze stron innych i podobnie zorientowanych jak ci piszący.
Inne tematy w dziale Polityka