Szanowni Państwo,
Przyjaźń pana Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem, o której tak wiele się mówiło, okazała się, niestety, mało trwała. Być może zbytnia uległość polskiej prawicy wobec Donalda Trumpa nieco zniechęciła tego pragmatycznego polityka? Trudno powiedzieć. Faktem jest jednak, że prezydenta Andrzeja Dudy nie zaproszono na inaugurację prezydentury Donalda Trumpa.
Zapewne nasi prawicowi politycy, którzy w Sejmie RP wznosili pochwalne okrzyki na cześć prezydenta-elekta i stali na baczność, są dziś mocno rozczarowani. To kompromitujące na arenie międzynarodowej – rzekomy serdeczny przyjaciel nie zaprosił prezydenta Polski na tak istotną uroczystość. Co się stało z tak wielką przyjaźnią?
Może poseł Dominik Tarczyński przedobrzył swoimi działaniami i wystąpieniami przeciwko obecnym władzom, a może zbytnio pysznił się w hotelowym basenie pod palmami? Wszystko jest możliwe. Efekt jest jednak jeden: polskiego prezydenta nie było na inauguracji prezydentury Donalda Trumpa. A wielu innych przywódców zaproszono.
Zaproszeni i obecni przywódcy państw:
• Javier Milei, prezydent Argentyny,
• Giorgia Meloni, premier Włoch,
• Benjamin Netanjahu, premier Izraela,
• Daniel Noboa, prezydent Ekwadoru,
• Santiago Peña, prezydent Paragwaju,
• Han Zheng, wiceprezydent Chin, reprezentujący prezydenta Xi Jinpinga,
• Viktor Orbán, premier Węgier,
• Salome Zurabiszwili, była prezydent Gruzji,
• Nayib Bukele, prezydent Salwadoru,
• Santiago Abascal, lider hiszpańskiej partii Vox,
• Éric Zemmour i Marion Maréchal, francuscy politycy prawicowi.
Jak widać, Unię Europejską miał reprezentować Viktor Orbán, a nie prezydent Polski. To smutne i zarazem upokarzające dla naszego kraju. Sytuacja przypomina tę sprzed lat, kiedy polski prezydent nie otrzymał krzesła i musiał na stojąco podpisywać dokumenty. Dziś nie było nawet miejsca na klęczenie, bo nie zaproszono go wcale
Inne tematy w dziale Polityka