Konstytucja 3 maja to jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Polski, które miało miejsce 3 maja 1791 roku. Miała ona na celu reformę ustroju Rzeczypospolitej, której stabilność była zagrożona przez wewnętrzne konflikty i presję zewnętrzną. Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po Konstytucji Stanów Zjednoczonych) powszechną ustawą zasadniczą. Zapewniała ona m.in. ograniczenie władzy króla, wprowadzenie trójpodziału władzy, równość przed prawem, wolność wyznania, równość szans w dostępie do urzędów oraz reformy w zakresie systemu podatkowego i wojskowego. Wśród jej zwolenników byli liberałowie, burżuazja i część szlachty, którzy widzieli w niej szansę na modernizację i umocnienie Rzeczypospolitej. Natomiast opozycję stanowili konserwatyści, magnateria, niektórzy hierarchowie i część szlachty, którzy obawiali się utraty swoich przywilejów i wpływów.
Wrogiem zmianom demokratycznym w Polsce był też Watykan (też duża część polskich hierarchów), który poparł działania późniejszych zaborców, a przede wszystkim Rosji. Podejście Piusa VI wiązało się z obawą, że w kraju nad Wisłą może dojść do rewolucyjnych wystąpień, podobnych do tych we Francji. Tadeusz Kościuszko, dążący do wprowadzenia drastycznych zmian społecznych w Rzeczypospolitej, postrzegany był jako rewolucjonista, który mógł pragnąć osłabienia pozycji Kościoła w kraju. Dodatkowo papież popierając działania Rosji liczył na jej pomoc w stłumieniu rewolucji we Francji. To ten papież wysłał list gratulacyjny do Katarzyny Wielkiej po tym, jak wojska rosyjskie wkroczyły na tereny Polski.
Kościół Kat. nie pochwalał żadnych zrywów narodowo-wyzwoleńczych, ani też występowania przeciwko jakiejkolwiek władzy. W XIX wieku polskie powstania narodowe wywołane przeciwko rosyjskiemu zaborcy również nie cieszyły się poparciem papieży. Grzegorz XVI potępił powstanie listopadowe, Pius IX nie poparł styczniowego. Należy pamiętać, że papież, był nie tylko głową Kościoła katolickiego, ale także władcą państwa.
Upadek Rzeczypospolitej nie wywołał w Rzymie oburzenia. Papież Pius VI poparł konfederację targowicką i potępił insurekcję kościuszkowską. Zaakceptował III rozbiór i ostateczne zlikwidowanie państwa polsko-litewskiego w 1795 roku. Papież Grzegorz XVI, zgodnie z zasadą legitymizmu, traktował powstania jako bunt przeciwko legalnej władzy danej od Stwórcy. W wydanej w 1832 roku encyklice "Cum Primum", opierając się na cytatach z Biblii papież przekonywał, że "posłuszeństwo, które ze strony ludzi należy się ustanowionym od Pana Boga władzom, jest prawem bezwzględnym, któremu nikt, chyba, gdyby się zdarzyło, iż one coś boskiemu i Kościoła prawu przeciwnego rozkazują, sprzeciwiać się nie może".
I takie słowa płynęły z ambon kościelnych w ówczesnych czasach. Część drobnej szlachty i chłopi słuchali tych przekazów ze strony Kościoła i raczej nie byli skłonni do popierania zrywów narodowych. Ale mimo takiej nagonki ze strony niektórych duchownych, to część szlachty i część chłopów walnie przyczyniła się do działań w czasie np. Powstania Styczniowego. Podsumowując, polscy chłopi odegrali istotną rolę w Powstaniu Styczniowym, zarówno jako żołnierze walczący na pierwszej linii frontu, jak i jako wsparcie dla powstańców na terenach wiejskich. Ich udział w powstaniu stanowi ważną część historii walki o niepodległość Polski oraz symbolizuje dążenie do wolności i niezależności narodowej.
Część winy za utratę niepodległości i zabory odpowiadamy również my, Polacy. Ciągłe kłótnie, zrywanie obrad i działanie na rzecz tych, którzy więcej zapłacą, to ówczesne bolączki naszego wówczas społeczeństwa. Brali te judaszowe srebrniki arystokraci, hierarchowie i szlachta. Jurgieltnictwo możnych stało się powszechnym obyczajem. Rzeczypospolita stała się „karczmą zajezdną” dla obcych wojsk. A to powodowało rabunki, gwałty i... nowe podatki.
Jak popatrzymy na tamte czasy, to mamy odbicie tego dzisiaj. Polska skłócona wewnętrznie i zewnętrznie też, chociaż powoli wychodzimy z tej dyplomatycznej zaściankowości. Mamy obecnie dwa faktycznie obozy; jeden kierujący się zasadą demokracji liberalnej i drugi o wielkich ciągotach do zamordyzmu i karykatury demokracji. Taki pogląd reprezentuje duża część polskiej prawicy. Czyli nowa namiastka targowicy. Znowu skrajny konserwatyzm bierze górę nad racjonalizmem w tym ugrupowaniu. Tego najlepszym przykładem jest niechęć do Unii Europejskiej, w której sami przecież jesteśmy i korzyści z tej przynależności są widoczne dookoła nas. Ale tej grupie nie przeszkadza dążyć do polexitu, co zresztą otwarcie o tym mówią niektórzy prawicowi politycy, vide Janusz Kowalski. Słuchając pana Kaczyńskiego to też jest widoczne jak na dłoni. Dzisiaj wrogiem dla prawicy jest UE i Berlin. Na takiej polityce bazuje dzisiejsza prawica. Przyjaciół szuka wśród tych ruchów politycznych w Europie, które też są antyunijne ale i proputinowskie, vide pan Orban, pani Marine Le Pen, Bracia Włosi i premier Włoch Giorgia Meloni. Ale jest przeświadczenie, że po wyborach do parlamentu UE faktycznie nic się nie zmieni, bo skrajna prawica nie osiągnie takiej przewagi w tym Parlamencie, by móc coś przegłosowywać. Czyli będzie, jak było i tym należy się cieszyć.
Inne tematy w dziale Polityka