Szanowni Państwo, nawet mysz miała nie przecisnąć się przez polską obronę powietrzną, a swobodnie naruszyły naszą przestrzeń powietrzną dwa białoruskie helikoptery, które są… dużo większe od myszy. I przez około 10 minut te śmigłowce spokojnie latały w okolicach Białowieży. Cywile, trochę przestraszeni a trochę zdziwieni gwiazdami na kadłubach tych maszyn, je fotografowali. Niektórzy dzwonili na numer 112, niektórzy te zdjęcia umieszczali w sieci, ale ze strony Ministerstwa Obrony była cisza. Pojawił się jednak komunikat, że żadnych HELIKOPTERÓW W POLSKIEJ PRZESTRZENI POWIETRZNEJ NIE BYŁO. Koniec i kropka. A ludzie przecież te maszyny obserwowali na polskim niebie i je fotografowali. Ktoś tych ludzi robił w konia i to publicznie. Minęło 10 godzin od poprzedniego komunikatu i cała Polska dowiedziała się, że jednak te helikoptery naruszyły naszą granicę i faktycznie latały w polskiej przestrzeni powietrznej. Czyli potrzebne było 10 godzin, by MON dowiedział się o naruszeniu polskiego nieba przez obce śmigłowce. Przez te 10 godzin w przypadku prawdziwej agresji, to mielibyśmy już wrogie maszyny nad Warszawą, Zieloną Górą i Krakowem. A polskie władze bez przerwy zapewniają polskie społeczeństwo, że jesteśmy silni, zwarci i gotowi, a jak to się skończyło, to każdy Polak już wie, bo przecież to nie jest aż tak odległa historia.
Ten incydent z helikopterami bardzo przypomina sprawę tej nieszczęsnej rakiety, która swobodnie przeleciała około 500 km nad Polską i… zaginęła w lesie pod Bydgoszczą. Poszukiwało jej kilku policjantów, którzy nic nie znaleźli i ta rakieta, zdolna przenosić ładunku nuklearne, swobodnie przeleżała w tym lesie do czasu aż znalazła ją kobieta jadąca konno po leśnych ścieżkach. Znowu wykryła przypadkowo ten pocisk kobieta, a nie znalazły ją odpowiednie do tego służby. A, co by było gdyby głowica tej rakiety posiadała ładunek wybuchowy? Do jakiej tragedii mogłoby dojść?
Rządzący szykują ogromną wojskową defiladę. Już zapowiedziane jest, że będzie na niej najnowszy wojskowy sprzęt… który nawet nie jest jeszcze użyty, np. bateria Patriot. Pokażemy nasz ogromny potencjał, ale czy faktycznie tak dobry i nowoczesny, jeśli nie potrafimy wykryć i unieszkodliwić rakiety lecącej nad Polską, czy kiedy MON nie wie, że jakieś obce helikoptery latają nad naszym terytorium? Może na tej defiladzie, na jej początku, niech jedzie na koniu ta amazonka, która znalazła rakietę, a za nią niech maszerują ci ludzie, którzy ostrzegali polski MON o wtargnięciu na terytorium naszej przestrzeni powietrznej tych śmigłowców. Przecież ci ludzie pomogli naszym służbom w tak ważnych momentach związanych z naszym bezpieczeństwa. Bo po co są nam potrzebne Patrioty, jeśli naszego bezpieczeństwa bronić muszą cywile?
Pan Kaczyński i jego akolici już różnych spraw się chwytali myśląc, że to pomoże im w wyborach. Ale, cóż, imigranci nie pomogli, obrona JPII też spaliła na panewce a i lex Tusk nie zapewnia, by ta ustawa pomogła PiS-owi, bo jest to szyte bardzo grubymi nićmi pozakonstytucyjne działanie i to w czasie wyborów. To widzą również ci, którzy wcześniej głosowali na partię pana Kaczyńskiego, ale takie świństwo to nawet przez nich nie jest akceptowane. Dlatego rządzący postanowili znowu postraszyć Polki i Polaków i tym strachem mają być wagnerowcy będący na Białorusi. Jak twierdzą fachowcy, to tych ludzi jest około 5 tys. I nie posiadają oni żadnego ciężkiego sprzętu, czyli żadnym zagrożeniem dla nas nie są i bardziej może bać się tych ludzi pan Łukaszenka niż Polki i Polacy. Ale nasi rządzący muszą czymś straszyć, by w Kraju panował strach, który może złagodzić tylko pan Kaczyński i jego ludzie. Ale na coś takiego to zdecydowana większość naszego społeczeństwa nie da się złapać, bo zbyt wiele już było kłamstw ze strony rządzących, by coś takiego stało się ogólnopolskim strachem przed garstką słabo uzbrojonych najemników. Bo przecież właśnie po to ma być ta defilada, której siła musi przecież odstraszyć tych awanturników zwanych wagnerowcami.
Inne tematy w dziale Polityka