Szanowni Państwo, wystarczyła jedna rosyjska(?) rakieta, by polskie władze nie potrafiły tego incydentu rozwiązać. Ten manewrujący pocisk spadł w okolicy Bydgoszczy w grudniu i do końca kwietnia leżał sobie spokojnie w lesie. Jakaś cywilna osoba zgłosiła, że dziwny wojskowy obiekt znajduje się w lesie. Czy ktoś wiedział, gdy ta rakieta przez około pół godziny leciała w polskiej przestrzeni powietrznej, czy i jak jest uzbrojony ten groźny pocisk, który przystosowany jest do przenoszenia broni jądrowej? A leciał w kierunku Bydgoszczy, miasta, które jak powiedział pan Zemke, jest miejscem wytwarzania materiałów wybuchowych i jakie skutki miałoby uderzenie, nawet bez uzbrojonej głowicy, tej ważącej prawie dwie tony rakiety, gdyby uderzyła w taką fabrykę? Dlaczego nie zestrzelono tego pocisku, jeśli wiedziano, że taki obiekt jest nad Polską i przecież nikt nie mógł zagwarantować, iż ta rakieta nie jest uzbrojona? A, jeśli to Rosjanie chcieli sprawdzić skuteczność polskiej obrony powietrznej? I takie pytania pojawiają się w przestrzeni publicznej.
Dzisiaj mamy dziwną sytuację z tym związaną. Okazuje się, że Minister Obrony nic o tej rakiecie nie wiedział. A już media podają, że Ukraińcy ostrzegli polskie służby o lecącej rakiecie w stronę polskiego obszaru powietrznego. W tym czasie poderwano samoloty myśliwskie polskie i amerykańskie. A polski minister wczoraj powiedział, że nic o tym incydencie nie wiedział i oskarżył o zaniedbanie w tej sprawie gen. Piotrowskiego, dowódcy operacyjnego, znanego i cenionego przez Armię oficera. Zupełnie coś innego mówią generałowie z Szefem Sztabu Generalnego włącznie. Czyli mamy wojnę Ministra Obrony z generałami i to widzą Rosjanie. Widzą, że wystarczy wysłać jeden nieuzbrojony pocisk, by w polskich władzach nastąpiła panika i wzajemne siebie oskarżanie. Czy tak być musi?
Ta władza ma szczególny sposób na kontaktowanie się ze społeczeństwem. Ostatnio najlepszym tego przykładem była afera zbożowa. Został zdymisjonowany poprzedni minister Kowalczyk, ale jego następca, pan min. Telus, nie widzi niczego złego w tej sprawie ze strony polskich władz, ani naszego przedstawiciela w UE pana unijnego komisarza ds. rolnictwa pana Janusza Wojciechowskiego. W Sejmie pan min. Telus grzmiał jak ta władza walczyła i walczy z tym problemem i ani jednego słowa, że to rolnicy, którzy sparaliżowali dużo polskich miast swoimi traktorami, zmusili rząd do reakcji w tej sprawie. Jeśli wg pana min. Telusa nic złego się nie działo, to dlaczego dymisja poprzedniego ministra? I tak dzieje się w każdej sprawie. Podobnie jest w wypowiedziach pana Prezesa prof. Glapińskiego i tak też zachował się w sprawie rakiety pan min. Błaszczak. Zawsze to nie my jesteśmy winni – winni są ONI.
Inne tematy w dziale Polityka