Indoktrynacja - straszne pojęcie, które może czynić wielkie zło

Pan kanclerz Scholz dziękował zwycięzcom za wyzwolenie spod nazizmu Niemiec. Faktem jest, że Niemcom nikt nazizmu nie narzucił i widać na wszystkich filmach-dokumentach z tamtego okresu, iż Niemcy poparli Hitlera prawie w całej swojej masie. Nawet część kobiet była zaangażowana w niemieckie zbrodnie, vide strażniczki w obozach śmierci. A Hitler i jego partia mogli działać, bo finansowali ich wielcy niemieccy przemysłowcy. Ale również firmy np. amerykańskie też wspomagały niemiecki przemysł.

Niemcy zaczęli się budzić z tego nazistowskiego amoku wówczas, kiedy ginęli synowie, ojcowie czy bracia na wszystkich frontach świata. Również duży wpływ na to miały naloty dywanowe, które Niemcy bardzo mocno odczuli. Ale szybko wykorzystał to Goebbels i wmawiał Niemcom, że to zemsta Żydów. I oczywiście większość Niemców w te brednie wierzyło. Nie wiedzieli, że to dzieło Arthura Harrisa, dowódcy Bomber Command. Część Niemców była pod koniec wojny zmęczona tym wszystkim, ale duża część dalej chciała umierać za Hitlera. Młodzi Niemcy i wprost dzieci walczyli z aliantami. Do tego doprowadziła nazistowska ideologia wpajana dzieciom i młodzieży od najwcześniejszych lat ich życia. Do tego może doprowadzić indoktrynacja.

Wszelkie zło rodzi się wówczas, kiedy nie są przestrzegane normy prawne. Osobnicy o zapędach dyktatorskich zawsze będą do tego dążyli i to niby w imię sprawności w działaniu państwa. Zaczyna się to niewinnie, jakieś pozaprawne nakazy, niekonstytucyjne ustawy i na początku odbieranie społeczeństwu bezpieczników chroniących w danym kraju demokrację. I znajdą się tacy, którzy takie działania poprą; jedni z pobudek ideologicznych a drudzy dla własnych korzyści. Tak jest zawsze i każde społeczeństwo musi być na coś takiego uczulone. Szczególnie wówczas, jeśli widzimy, że są ludzie, którzy takie działania popierają, wierząc wodzowi, że czyni mądrze i sprawiedliwie. W takim przypadku powinno zapalać się w naszych głowach światełko ostrzegawcze, że dzieje się coś złego i ci popierający władzę tego zagrożenia nie widzą, bądź nie chcą widzieć, bo mają z tego odpowiednie korzyści. I przed tym przestrzegał też pan Marian Turski podczas jego przemowy w Auschwitz.