Mamy od 1. września nowy trend w wewnętrznej polityce Zjednoczonej Prawicy i dotyczy reperacji wojennych od Niemców. I w tym przypadku są wykorzystane istniejące niechęci w polskim społeczeństwie, przede wszystkim ludzi starszych, do Niemców w związku z II WŚ i popełnianymi przez ten naród zbrodni na polskim narodzie i prawie całkowite zniszczenie polskiego potencjału gospodarczego. Ale Niemcy nie byli jedynymi, którzy mordowali polskich obywateli, bo od 17. września 1939 roku również Sowieci mordowali, gwałcili i rabowali. Czyli mieliśmy dwóch zbrodniarzy, którzy niszczyli nasz naród i starali się pozbawić go inteligencji, by ten naród nie miał przywódców i faktycznie stał się tylko grupą niewolników pracujących w niemieckich obozach i sowieckich łagrach.
Dlaczego nie chcemy odszkodowań od Rosji, która przecież podobnie mordowała polskich obywateli i grabiła materialne dobra z terytorium Polski? Dlaczego o tym cisza? Czego pan Kaczyński się boi ze strony prezydenta Putina? Może boi się tych wszystkich dokumentów, które są we władaniu Rosji? Bo ta cisza odnośnie jakichkolwiek odszkodowań ze strony Rosji jest zadziwiająca. Powracając zaś do reparacji wojennych od Niemiec, to mamy jeszcze sprawę Ziem Zachodnich i Prus Wschodnich. To już poruszał pan prof. Gontarski, który już od dawna lobbował na rzecz reparacji od Niemiec, ale był też ostrożny w tej sprawia i dlatego w wywiadzie dla Polskiego Radia tak powiedział:
[…] Niemcy ciągle mówią, że w 1953 roku zrezygnowaliśmy z reparacji, ale w pamiętnikach profesora Horsta Teltschika, doradcy kanclerza Helmuta Kohla do spraw zjednoczenia Niemiec (wydanych w Berlinie w 1991 r.), czytamy, że prezydent François Mitterrand był oburzony, że Kohl nie dotrzymał zdania - obiecał mu, że nie będzie uzależniał uznania granicy na Odrze i Nysie od zrzeczenia się przez Polskę reparacji wojennych. A Kohl tak zrobił - uznanie przez Niemcy tej granicy uzależnił od zrzeczenia się reparacji. Co to znaczy? Że ta kwestia nie była rozstrzygnięta. Jako adwokat wiem, że to jest argument. Potężny argument. Ale kto o tym mówi dzisiaj w Polsce?”
Czy ktoś z polityków od prawej do lewej strony sceny politycznej w Polsce wówczas zanegował to żądanie? Nie, bo wówczas większość polskiego społeczeństwa chciała wejścia do UE i NATO. To wówczas były priorytety polskich dążeń w polityce międzynarodowej. Ale w roku 2004 Sejm RP podjął uchwałę o wystąpienie do Niemiec o reparacje wojenne, którą zaakceptowali wszyscy posłowie z każdej opcji politycznej. Jakoś do dnia dzisiejszego żaden rząd nie wystosował dyplomatycznej noty w tej sprawie. W roku 2004 był rząd lewicowy, ale od 2005 r. do 2007 r. był rząd PiS-u i Przystawek. Dlaczego nie wykonał zalecenia Sejmu? Jeśli chodzi o reparacje wojenne od Niemiec, to jedyną instytucją, przed którą można by o to powalczyć, byłby w teorii Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Tyle że w praktyce tutaj sami sobie zamknęliśmy tę drogę w 1996 r., gdy zastrzegliśmy, że jurysdykcji tego trybunału nie będą podlegać sprawy sprzed roku 1989. Zresztą mniej więcej w tym samym czasie analogiczne zastrzeżenie złożyła RFN. A jurysdykcja Trybunału haskiego opiera się właśnie na takich dobrowolnych deklaracjach poszczególnych państw. Czyli drogę najważniejszą Polska ma zamkniętą, ale o tym zwykli ludzie nie wiedzą. Można więc wmawiać Nowakom i Kowalskim, że będą biliony złotych do wydania! I część ludzi już w to uwierzyła, podobnie jak wierzono w ten milion samochodów elektrycznych czy w powstanie Centralnego Portu Komunikacyjnego, który jest tylko w marzeniach Nowogrodzkiej a w wymiarze prawdziwym to tylko są listy płac dla ludzi, którzy pustym polem zarządzają.
To wszystko ma przykryć to bilionowe kłamstwo, ale ludzie nie będą czekać na owe zmyślone biliony – będą codziennie liczyć swoje pieniądze, które na ich oczach od nich uciekają. A inflacja ciągle rośnie i nawet członkowie Rady Polityki Pieniężnej przepowiadają, że inflacja pod koniec tego roku i na początku 2023 może nawet przekroczyć 20%, a to będzie znaczyć, że rocznie obywatel traci dwie, trzy pensje. To z takimi problemami ma zderzać się rząd i z nimi walczyć, a nie obiecywać gruszki na wierzbie. Są miliardy do pobrania, ale pan Kaczyński woli utrzymać stołki niż zdymisjonować pana min. Ziobrę i doprowadzić do porządku prawnego w Polsce. A, może to robi strach przed ewentualną odpowiedzialnością za doprowadzenie Kraju do ruiny gospodarczej i zniszczenie trójpodziału władzy?
Inne tematy w dziale Polityka