Szanowni Państwo, wydawałoby się, że sprawą bardzo prostą jest zbadanie, jak trucizna była przyczyną zatrucia Odry. Ale to tylko tak być powinno, a jest zupełnie inaczej. Minęły trzy tygodnie od apeli różnych ludzi i organizacji o powstającej katastrofie ekologicznej, i do dnia dzisiejszego nic na ten temat nie wiemy, a przecież chyba jest obowiązkiem odpowiedzialnych służb cykliczne pobieranie próbek wody do badań jej czystości. Dlaczego nie są podawane do publicznej wiadomości wyniki badania próbek wody od 26. lipca i wcześniejsze wyniki też interesowałyby społeczeństwo? Każdy myślący człowiek wie, że w rzece następują zmiany w badanych próbkach ze względu na nurt rzeki i… czas od stwierdzenia śnięcia ryb w Odrze. Można mieć wrażenie, że zaczęto poważnie badać skład chemiczny odrzańskiej wody dopiero po upływie pewnego czasu. Dlaczego? Każdy odpowiedzialny człowiek badałby próbki wody od chwili zaistnienia katastrofy, a w tym przypadku społeczeństwo nic na ten temat nie wie. Komu zależało na tym, by ukrywać wyniki badań? Na dodatek ten wzrost poziomu rzeki o 30 cm, co rządzący tłumaczą upustem wody w Czechach, ale to też działa na zafałszowanie wyników!
Pamiętamy awarię „Czajki” i wielki krzyk rządzących odnośnie badania próbek wody. I władze Warszawy, i strona rządowa bez przerwy badała stan zagrożenia Wisły, i ciągle ogłaszano alerty związane z bezpieczeństwem poborów wody pitnej. W przypadku Odry żadnego alertu przez ponad dwa tygodnie, a nawet wiceminister tego rządu razem z min. Ozdobą mówił, że dzieci mogą się kąpać i żadnej tragedii nie ma, by na drugi dzień już ogłoszono zakaz wstępu do rzeki i przebywania w jej pobliżu. Co to za działanie władz? Odpowiedź jest bardzo prosta. Ta sytuacja dotyczy właśnie tej władzy i nawet zwalenia tego na opozycję próbowano, ale się nie udało. Śmiech mnie ogarnął, jak słuchałem wypowiedź pani min. Ścigaj, która zarzuciła opozycji, że nie robili jej posłowie konferencji prasowych, co miałoby… pobudzić działanie rządzących. Już bardziej głupiego wywodu dawno nie słyszałem. I dlatego, że ta katastrofa ekologiczna dotyczy obecnej władzy, to widocznie starano się przeczekać ten trudny okres i jak już skażona woda spłynie do Bałtyku, to wówczas rozpocząć działanie ze zdwojoną siłą i tylko w takiej sytuacji to już po fakcie. W czasie awarii „Czajki” mogła sobie władza pofolgować i wylewać pomyje na głowę prezydenta Trzaskowskiego, ale dzisiaj te pomyje należy wylewać na swoje głowy, ale te wszystkie głowy dawno schowały się w piasku. Mamy wykwit rządowych strusi.
Inne tematy w dziale Polityka