Zawsze znajdzie się ktoś, kto stanie się poplecznikiem kogoś, kto ma zapędy dyktatorskie i na dodatek reprezentuje wielki i silny kraj. Tak było z tandemem Duda – Trump. W naszym Kraju od czasu prezydentury pana Dudy i następnie przejęcia władzy przez PiS, co chwilę zaczął się demontaż naszego demokratycznego systemu. Od czasu kiedy pan Duda nie zaprzysiągł trzech legalnie wybranych sędziów do TK, a strona rządowa nie opublikowała wyroków TK, lawinowo posypało się łamanie polskiej Konstytucji i naginanie obowiązującego prawa. Nie było instytucji, która mogłaby zanegować takie działania. Trybunał Konstytucyjny został zarządzany przez odkrycie towarzyskie pana Jarosława Kaczyńskiego i raczej taka przyjaciółka nie będzie mogła krytykować działania kręgu swoich przyjaciół. A Konstytucję złamano jawnie w przypadku usunięcia pani prof. Gersdorf i sędziów SN z ich stanowisk. Zwykłą ustawą zmieniono zapisy Konstytucji i dopiero protesty Polek i Polaków, i reakcja UE sprawiły, że polskie władze wycofały się z tego bezprecedensowego złamania konstytucyjnych zasad. I te wszystkie niekonstytucyjne ustawy bez zmrużenia oka podpisywał pan Duda, lub starał się toporne i rażąco niekonstytucyjne ustawy zmienić w białych rękawiczkach niby na lepsze, ale i te były niekonstytucyjne. Przejęcie TK przez Zjednoczoną Prawicę nie przeszkadzało panu Prezydentowi, który na dodatek jest doktorem prawa. I do takich działań potrzebny był sojusznik. Pan Orban sam miał kłopoty, to potrzebny był ktoś silniejszy na arenie międzynarodowej. Takim przyjacielem pana prezydenta Dudy i Zjednoczonej Prawicy został pan prezydent Trump. On też ma zapędy dyktatorskie i jest o poglądach narodowych, by nie rzec, nacjonalistycznych. Tylko USA to nie obecna Polska i tam sądy są faktycznie niezależne a sędziowie niezawiśli. W USA wyroki sądowe są święte i żaden Kongres i prezydent nie ośmieliliby się nie wykonać wyroków sądowych. Pan Trump wydał rozporządzenie w sprawie emigrantów i… sędzia stanowy to unieważnił, i nikt nie dyskutował z tym wyrokiem. Został on szybko wprowadzony do obrotu prawnego USA. W Polsce to wyroki SN nie są wykonywane, a wyrok Sądu Administracyjnego mówiącego, że pan Premier złamał prawo podczas wciskania Polkom i Polakom wyborów majowych, nie przyczynił się do jakichkolwiek konsekwencji w stosunku do osób popełniających to złamanie prawa. Ten amerykański prezydent potrzebny był obecnym władzom, bo przecież UE krytykowała obecne władze za łamanie prawa czyli za łamanie praworządności w Polsce. Jedyną podporą pozostał pan prezydent Trump, który za miliardy dolarów płynące do amerykańskich firm z Polski, został przyjacielem rządzących. Jednak nie zawsze bo jakoś uchwałę Kongresu o numerze 447 podpisał, która w sposób pozaprawny nakłada na Polskę zwrot Żydom mienia bezspadkowego. A pani ambasador Mosbacher nie jeden raz zagrała obecnym władzom na nosie i np. wywiesiła w ambasadzie tęczowe flagi LGBT, kiedy rządzący uczynili z tych ludzi wrogów, czy wtrąciła się, kiedy rząd chciał przejąć kanały TVN. Każde tupnięcie pani ambasador zostało szybko uwzględnione i nawet te wielkie, międzynarodowe korporacje, jak np. Google, nie zostały faktycznie opodatkowane.
Dzisiaj świat dla Zjednoczonej Prawicy stanął na głowie. Stracili ślepego na niszczenie demokracji prezydenta Trumpa, którego w czasie wyborów popierali całym sercem. Już za parę dni zostanie oficjalnie prezydentem USA pan Biden, który jest demokratą z krwi i kości. Raczej trudno będzie spodziewać się z jego strony pobłażania dla łamania prawa w Polsce przez obecnie rządzących. I o tym wie obecna władza. Już mamy petycję do pana Premiera odnoście cenzury w mediach społecznościowych. Ale "Orlen" nie będzie w stanie odkupić i uzależnić od obecnej władzy Google czy innego tego rodzaju potentata na światowej arenie medialnej, jak uczynił to rząd z mediami społecznościowymi w Polsce. Kiedyś władze PRL-u mieli pretensje do całego Zachodu o radio "Wolna Europa" – dzisiaj prawicowi dziennikarze rozpaczają, że ich niektóre artykuły są blokowane. A przecież to prawica na swoich sztandarach niby ma hasła o świętej własności. W ten właśnie sposób broniła drukarza, który nie chciał wykonać pracy zleconej przez jakieś środowisko LGBT. Czyli wg PiS-u ma prawo ktoś mieć własne poglądy i ich bronić, ale wówczas, jeśli te poglądy odpowiadają PiS-owi i Przystawkom. To niech panie i panowie z PiS-u i Przystawek też wiedzą, że np. właściciel Google też ma swoje przekonania i musicie je uszanować.
Inne tematy w dziale Polityka