Bobby z Edynburga
Dlaczego kochamy psy ? Odpowiedź zna każdy, kto choć raz był właścicielem psa, lub pies był jego panem. Pies to jedyna na świecie istota zdolna do takich samych zachowań jak człowiek. Do altruizmu, do bezgranicznego, bezinteresownego poświęcenia, wierna do grobowej deski, służąca swemu panu zawsze i w każdych okolicznościach. Oczywiście, tak jak i człowiek, potrafiąca kąsać. Nie jesteśmy aż tak naiwni, każdy z nas ma w sobie coś z listonosza i wie, że z psami żartów nie ma, jeśli idzie o ochronę powierzonego mienia. Brytyjscy listonosze są najczęstszymi ofiarami psów - służbistów.
Grób Bobby'ego na Greyfriars Kirkyard
Nie chcę powiedzieć, że kotów kochać nie należy. Koty są świetne i kochane, mają jednak w sobie coś z funkcjonariusza SLD. Niby ucywilizowane, niby respektują domowe, demokratyczne reguły ustanowione przez gospodarza, jednak pewności żadnej nie ma jak zachowają się gdyby zaszły jakieś zmiany na szachownicy światowego internacjonalizmu. Ta stepowa dzikość w oczach nie daje takich gwarancji jak pełne uwielbienia psie spojrzenie.
Grób ostatniego opiekuna Bobby'ego. Tuż obok
Każdy pies jest taki sam ja Bobby z Edynburga. Wierzę, że mój Mikołaj zachowałby się identycznie, gdyby miał taką możliwość i gdyby to nie on odszedł pierwszy.
Bobby z Edynburga nie był zwykłym Skye Terrierem, Bobby był zwykłym gliniarzem pracującym dla edynburskiej policji. Każdej nocy wraz ze swoim partnerem Johnem Grayem przemierzali Edynburg wzdłuż i wszerz zwalczając zbrodnię, występek, prostytucję i wszelkie zło jakie pleniło się wówczas na edynburskich ulicach. Każdej nocy chodzili na patrole noga w nogę, a może raczej noga w łapę. John Gray postukiwał podkutymi butami a Bobby sunął bezszelestnie z nosem przy ziemi. Po dwóch latach od pierwszego patrolu John Gray umiera na gruźlicę. Bobby nie może znaleźć sobie miejsca, jest jakiś nieswój. Po kilku dniach odnajduje grób partnera na cmentarzu franciszkanów przy Candlemaker Row. Siada przy grobie i czeka, zbliża się wieczór, trzeba wyruszać na patrol. Służba nie drużba. Będzie tak siedział przez 14 lat. Bobby nie rozumiał pewnych rzeczy, był niestety tylko psem.
Próby przepędzenia Bobby' ego przez administratora cmentarza nie na wiele się zdają. Każdego wieczora Bobby wraca i czeka na przyjście swojego partnera, więc James Brown, ogrodnik opiekujacy się cmentarzem, rad nie rad, przejmuje dodatkowo opiekę nad Bobbym. Karmi, pozwala odwiedzać przyjaciela, wreszcie stawia przy grobie Graya budkę dla Bobby'ego. Teraz jesienne, edynburskie szarugi nie będą już tak dokuczliwe. Informacja o niezwykłym psie dociera do mieszkańców Edynburga, sława i szacunek dla psa rośnie, wikt otrzymuje w pobliskim pubie. Wreszcie Lord Prevost ( burmistrz ) Edynburga wciąga Bobby' ego na miejski etat wreczając mu obrożę z numerem, biorąc tym samym psa w opiekę. Obrożę Bobby' ego można obejrzeć w muzeum w Edynburgu.
Bobby odchodzi do swojego przyjaciela 14 stycznia 1872 roku. Od razu powstaje problem z pochówkiem, nikt nie wyobraża sobie, że Bobby mógłby spocząć gdzie indziej, niż u boku swojego przyjaciela, co z powodów kanonicznych jest oczywiście niemożliwe, nie grzebie się psów w poświęconej ziemi. Znaleziono jednak wyjście salomonowe. Miejsce między bramą, a cmentarną kaplicą, jakieś 35 yardów od grobu Graya, to teren niepoświęcony i tam zdecydowano się pochować Bobby'ego.
Miejsce pochówku okazało się bardzo fortunne, bowiem dziś na Greyfriars Kirkyard, grób Bobby'ego łatwo odnaleźć, nie tylko dlatego, że zawsze leżą tam świeże kwiaty i nie tylko dlatego, że zawsze stoi tam jakaś wycieczka wysłuchująca z przejęciem historii o niezwykłym psie Bobbym, wiernym Skye Terrierze z Edynburga.
Inne tematy w dziale Rozmaitości