Siukum Balala Siukum Balala
1114
BLOG

Tramwajarz zwany pożądaniem

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

image

Luźne nawiązanie w tytule do Tennessee Williamsa nie musi wcale oznaczać, że notka będzie jakichś szczególnie wysokich lotów. Ot zwykła relacja z  półgodzinnej jazdy legendarnym lizbońskim tramwajem linii 28. Z cmentarza Prazeres pod katedrę. Notka z bardzo smutną konstatacją. My  mężczyźni  z północnej  Europy - w tym i my Polacy  - tacy jesteśmy rwacze lasek jak z ruskich kołchoźników amerykańscy farmerzy. Mam na myśli i tych rwaczy z Galicji, rwących w sposób niezwykle dystyngowany i " szarmą " oraz tych Antków z Kongresówki, rwących na modłę Dyzmy, czyli za grzywę i o ziemię, jak i tych kresowych. Tych, którzy od rana do wieczora rączki by całowali i u nóg padali jakiejś panny  Dziuni. To nie tak się robi, to wszystko do kitu jest. Tu trzeba południowca, Hiszpana, Włocha lub lizbońskiego motorniczego. Jemu nie potrzebne romantyczne okoliczności, budka łabędzi, szemrzący strumyk, czy dwa owoce nabrzmiewające od gorąca w malinowym chruśniaku. Jemu wystarczy stary, skrzypiący tramwaj.

image

Wspominałem, że mieszkaliśmy z Hrabiną w parafii Estrela. Dokładnie przed bazyliką i dokładnie przy pętli, na której zawracały tramwaje " turistico " a obok jeździło " 25 " i " 28 " 

image

Najeździłem się tramwajem za wszystkie czasy, bo lubię. W Manchesterze nie mam sposobności, bo po pierwsze tramwaje nazywają się na wyrost " metro " są nowoczesne, nie mają dzwonków, wsiada się z peronu i generalnie są za ciche i zbyt miękkie, czyli nie to co w Lizbonie.

image

Tramwaj przed kolekturą totolotka

Naprzeciwko apartamentu mieliśmy kolekturę totolotka, gdzie codziennie rano nabijałem kartę na przejazd komunikacją publiczną... i hulaj dusza. Pani prowadząca kolekturę po zwyczajowym, bośmy się już zaznajomili
- Bom dia
już od progu pytała łamaną angielszczyzną
- Hał macz ?
a ja po portugalsku z brazylijskim akcentem odpowiadałem
- Dois por dez por favor ( doisz por desz )
Zasadniczo ja portugalskiego ni w ząb, ale brazylijski akcent mam doskonały, bo oglądałem " Niewolnicę Isaurę " i te wszystkie dialogi Leoncia dobrze  pamiętam. Seriale sprawdzają się świetnie przy nauce języka, no i kapitalna porcja wiedzy o świecie i prawdziwym życiu. Oglądajcie seriale. Choć uczciwie przyznam, że Leoncia szczerze nienawidziłem za seksizm i czerpanie korzyści z niewolnictwa. Moim idolem był wówczas Tobiasz zakochany w Isaurze, a Isaura w Tobiaszu.

image

Kolektura totolotka sprzedająca bilety, papierosy i gazety, umożliwiająca regulowanie rachunków do doskonały pomysł. Doszedłem do wniosku, że taka kolektura w czasach kiedy Wałęsę nazywano po swoisku Bolkiem oszczędziłaby mu dzisiejszych kłopotów. Karty na komunikację publiczną nie są personalizowane, kto dobił kartę za 10 euro nie wiadomo. Jeździć też może kto chce : żona, dzieci, teściowa, każdy komu karty użyczymy. Londyńskie karty Oyster takiej możliwości nie dają. Jesteśmy rejestrowani na każdej bramce. A tu pełna anonimowość. Przyszedłby jakiś hipotetyczny Bolek do oficera prowadzącego kolekturę, oddałby swoją kartę nabitą istotnymi informacjami o kolegach, oficer prowadzący odczytuje dane i dobija na karcie odpowiednią kwotę pieniędzy lub drukuje kupon totka z trafioną " piątką  " na najbliższe losowanie.  Kwoty współmierne do wartości przerzuconych danych. Czysto, szybko i anonimowo. Żadnego śladu w kartotece osobowej TW. Czesław Kiszczak miałby w domu więcej miejsca na książki i być może chatki by mu nie sfajczyli, a i Michnik z koleżkami nie miałby archiwów, w których można buszować prawem kaduka i w sobie wiadomym celu. Wróćmy jednak do tramwaju " 28 " bo to ciekawsze niż wyżej wymienione indywidua.

image


Codzienne wyjazdy do miasta to rytuał, którego brakuje mi zawsze po powrocie z Lizbony. Rano kawa i pastel de nata pod parasolami przed bazyliką, a potem do wieczora włóczęgostwo totalne. Hrabinie się nawet podobało, bo tym razem nie zaliczaliśmy knajp z powodu odnowy moralnej. Jeśli już to do kelnera mówiłem
- Um copo de agua por favor - krzywiąc się przy tym jakbym zamawiał wodę po śledziach z sokiem cytrynowym. Cerveja to jednak zupełnie inny napój niż woda.
To był zwyczajny dzień. Zaliczyliśmy kawę i legendę z cynamonem, czyli pastel de nata i poszliśmy sobie spacerkiem na cmentarz Prazeres. Nie żebyśmy czuli, że już czas. Jeszcze nie. Ot tak sobie poszliśmy, bo gdzie znaleźć  żywą - że tak przewrotnie napiszę - historię narodu jak nie w kamieniach na największej lizbońskiej nekropolii.

image

Cmentarz Prazeres

Powrót oczywiście " 28 " sprzed bramy cmentarza. Nie wiem dlaczego wszystkie przewodniki nazywają ten tramwaj legendą Lizbony ? Wszystkie tramwaje są tam legendarne, może prócz tych niskopodwoziowych Siemensów jeżdżących do Belem.

image


Tramwaj " 28 " wozi w zasadzie turystów, którzy nieustannie robią zdjęcia, sobie słitfocie, motorniczemu, nawzajem pasażerom, a jak starczy czasu to wszystko co za oknem. Jeśli wóz jest pusty to idą na koniec i robią pełne ujęcie. Mnie to akurat nie przeszkadza, bo ja robię dokładnie to samo.

image

Tak było i tym razem. Motorniczy miał wygląd amanta, powiedzmy, że nazywał się Alvarez Ribeira. Teraz mi to przyszło do głowy. Widać było, że czuje obiektyw i nie jest gejem, bo każdą atrakcyjną kobietę odprowadzał wzrokiem w sposób za jaki w krajach anglosaskich można iść na trzy lata do więzienia z paragrafu o seksizm. Zacząłem robić mu zdjęcia z ukrycia, a Hrabina skomentowała, że takie taksowanie kobiet nie jest dość przystojne, jest również dla kobiet deprymujące.

image

Jednak Ribeira polskiego nie w ząb, więc nie zrozumiał i dalej wchodzące kobiety rozbierał wzrokiem. Calcada da Estrela za bazyliką  zamienia się w coś co przypomina rollercoaster skrzyżowany ze skocznią Holmenkollen, tramwaj przyspiesza i następuje gwałtowny zjazd w dół.

image

Calcada da Estrela

Mijany tramwaj pozdrawia naszego Alvareza dwoma dzwonkami, więc Alvarez zdejmuje korbę i markuje  rozmowę telefoniczną  z kolegą. Panie są przerażone, choć niektóre próbują się uśmiechać. Nic wielkiego, w końcu korba w tramwaju to nie kierownica. Ot, zwykły nastawnik. Kręcimy w lewo zdejmujemy opory i tramwaj jedzie coraz szybciej. Korba w prawo zwiększamy opór i silniki zmieniają reżim pracy stając się hamulcowymi. Wszystko pod kontrolą. Jest jeszcze hamulec pneumatyczny i ostateczność, awaryjny hamulec mechaniczny i ogromne koło, którym  w przypadku awarii wszystkiego kręci  Alvarez. Jest bezpiecznie.

image

Przy parlamencie emocje opadają bo jesteśmy w dołku. Panie oddychają z ulgą patrząc z uznaniem na Alvareza, który poradził sobie z takim karkołomnym zjazdem. Alvarez czuje atmosferę. Zaczyna się długi podjazd na Sao Bento.

image

Parlament

Tramwaj sunie coraz wolniej, więc Alvarez puszcza wszystko co służy do sterowania i markuje wciąganie tramwaju liną, panie są zachwycone. U wierzchołka Sao Bento i liny nie starcza, więc nasz wesoły motorniczy bierze wajchę do przestawiania zwrotnic i tym razem udaje gondoliera wiosłując zamaszyście, a głową kręci jakby śpiewał - O sole mio ! No wprost jajcarz. Panie są zachwycone.

image

My mężczyźni północy nosy mamy zwieszone na kwintę, bo my tak zabawiać pań nie potrafimy. A Alvarez czuje się jak ryba w wodzie. Wreszcie upragniony wierzchołek, teraz łagodny zjazd w stronę placu z kościołem Nossa Senhiora do Loreto, motorniczy może sobie odpocząć, więc znowu puszcza wszystko czym zarządza i udaje, że płynie sobie żabką w stylu zrelaksowanym. No panie dalej zachwycają się naszym wesołkiem, a my dalej nosy na kwintę.

image

Nagle Alvarez zamiera, wyskakuje ze stylu " żabki " i przemienia się w kapitana statku wycieczkowego. Tramwaj pędzi w stronę jakiejś atrakcyjnej laski, na szczęście tramwaje są na szynach, więc laska jest bezpieczna. Nasz kapitan zwija kartę pracy w kształt lornetki i taksuje zbliżającą się lalunie. Eee ! w lornetce jakoś jeszcze wyglądała, ale z bliska taka sobie.

image

Kapitan odkłada lornetkę, bo oto Bairro Alto i kolejny zjazd, więc wszystkie ręce do korby. Długi zjazd i jesteśmy w rejonie Cais do Sodre, miga nam między domami terminal portowy. Przed nami nie działające światła i wielkie skrzyżowanie. Motorniczy wysiada, wajchą przestawia zwrotnicę i tym razem zamienia się w Herberta von Karajana. Zaczyna dyrygować wszystkimi pojazdami na skrzyżowaniu. Jedne puszcza, innym każe poczekać dłużej innym krócej, te próbujące przeciskać się bokiem strofuje dzwonkiem. No ma facet styl, podoba się kobietom jak cholera. A my nosy na kwintę. Ani z nas dyrygenci, ani gondolierzy, ani pływacy, ani burłacy, ani kapitanowie.

image

W niewesołych nastrojach, smutni, ze sponiewieranym ego docieramy do katedry, ale nam już nawet modlitwa nie jest w stanie pomóc. Panie wręcz przeciwnie, są Alvarezem zachwycone, robią sobie zdjęcia, uśmiechają się do niego. Widać, że są motorniczym i jego legendarnym tramwajem z nr " 28 " oczarowane... a my nosy na kwintę, jak to faceci z północy Europy. Nie na darmo Chińczycy przezywają nas " długie nosy " Jestem przekonany, że gdyby ten motorniczy kończył w tym momencie pracę, to porwałaby wszystkie turystki jak jakieś Sabinki, wywiózł do zajezdni przy ul. 1 - go Maja w Belem i tam pozbawiłby je wszystkiego prócz pieniędzy i kosztowności. Bo widać było, że facet umie sobie radzić z kobietami. Po urlopie zapisuję się na kurs motorniczego. Dość już tego nosa  zwieszonego na kwintę.

image


image


image


image


image






Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Rozmaitości