W 2010 roku ( chyba ? ) teatr Krystyny Jandy miał w swoim repertuarze sztukę Edwarda Albee " Koza albo kim jest Sylwia ? " Zmarły w 2016 roku autor nie był dramaturgiem nieznanym, był laureatem wielu nagród literackich i nagród za osiągnięcia w dziedzinie teatru. Znany jest choćby ze sztuki " Kto się boi Wirginii Woolf ? " Sztuka " Koza albo kim jest Sylwia ? " opowiada historię uznanego architekta, człowieka sukcesu, męża pozostającego w szczęśliwym związku i ojca, którego syn okazuje się gejem. Już wiemy, że sztuka dotyczy " społecznego tabu " ( z akcentem na ostatnią sylabę ) Jednak prawdziwy figiel, to nie homoseksualizm syna tylko nieszczęśliwa miłość głównego bohatera. Podczas wypadów na wieś zadurzył się w tytułowej Sylwii i wydaje się być tym związkiem usatysfakcjonowany, nie zważając na to, że Sylwia jest kozą. Ja lubię teatr, pani od polskiego nas ganiała, więc polubiłem, potem byłem w teatrze niemal codziennie, bo zdaje się, że w teatrze pracowałem ? i uważam, że do naruszania społecznego tabu, do wstrząśnięcia widzem nie trzeba wcale angażować kozy, nawet o imieniu Sylwia. Kiedy jednak zapoznałem się z recenzjami uznałem, że jestem wiejskim ćmokiem, prymitywem, zakutym łbem, który kompletnie nie rozumie współczesnych czasów i problemów współczesnego człowieka. Bo wg recenzentów sztuka Edwarda Albee jest to wielki krok w dokonaniach światowej dramaturgii. Tyle tylko, że ja wiem jak się kupuje recenzje, wiem jak się zdobywa nagrody na festiwalach teatralnych. Nagród nie przyznaje się w zadymionym pomieszczeniu, gdzie toczą się burzliwe obrady jury. Och ! zgoła gdzie indziej się to odbywa. Dziś już nie ma świętości, dziś nawet literacki Nobel musi przejść specyficzną procedurę weryfikacyjną. Tak się plotkuje. U nas też dobrze nie jest, wystarczy wspomnieć Ignacego Karpowicza ( gimbaza nie myli z Krasickim ) laureata nagrody Nike, który przez zupełny przypadek dzieli łoże z sekretarzem nagrody Nike. No i weź tu dobrze pisz, a potem jeszcze dodatkowej ofiary wymagają. Tragedia grecka z kozłem w tle. A drugim tłem zwiazanym z Karpowiczem jest nawet gwałt dokonany przez kobietę na pisarzu Karpowiczu. O słodki gwałcie dokonanym przez kobietę. Ileż to ofiar takich gwałtów stąpa po ziemi i boi się złożyć doniesienie. Bo to wstyd. Sorry, że ja to poruszam, ale mnie się też udzieliło, to jest ta siła teatru. Nie ma tabu, nie ma świętości. Tylko prawda nas wyzwoli. Zatem w dalszym ciągu uważam, że wprowadzanie kozy jako osoby dramatu to zwykły szajs mający szokować, nic ponadto. Wszystko w teatrze powiedzieli już greccy tragicy. Wszystko o kondycji człowieka, wszystko o jego namiętnościach, o skłonności do zbrodni i jednocześnie do czynienia dobra. Wszystko o zabójstwach z miłości, o zabójstwach motywowanych polityką. O żądzach władzy, nienawiściach w miłości i o zwykłych, czystych miłościach. O dzieciobójstwie, matkobójstwie, o ojcobójstwie. Wszystko zostało już powiedziane, koza naprawdę nic już tu nie doda. Wszystko już było. Sztuka o Sylwii nie weszła do kanonów scen światowych, nie wiem ile razy kurtyna poszła w górę w teatrze Jandy. Największy sukces to oczywiście Broadway, gdzie odegrano ponad trzysta spektakli, stąd i prestiżowa nagroda dla sztuki, która pobiła rekord nim spadła z afisza. Najsłabiej było chyba w Kanadzie, gdzie po dwóch tygodniach cierpliwość widzów się wyczerpała. Trochę lepiej było w Sydney, gdzi grano " Sylwię " ponad miesiąc. Dlaczego tak się stało, dlaczego sztuka, która zdobyła uznanie nowojorskiej krytki nie poszła śladem Szekspira lub choćby Mrożka ? Ja tego nie rozumiałem, aż wylądowałem na Wyspach Kanaryjskich, gdzie zrozumiałem skomplikowaną duszę kóz, ich mentalność i taki rozrzut psychicznych stanów - prawie - jak u ludzi. Dramat Albee'ego jest płaski, jednowymiarowy. Mówi nam o cierpieniach architekta w związku z nieakceptowanymi przez społeczeństwo relacjami z kozą Sylwią. Pokazuje nam cierpienia żony zdradzonej z kozą, cierpienia syna architekta, którego homoseksualizm nie jest akceptowany. A gdzie tu są uczucia kozy zamordowanej prze zazdrosną żonę architekta. Prawie jak u Słowackiego w " Balladynie " albo u Szekspira w " Otello " Zazdrość, urażona duma, pragnienie ślubu z Kirkorem. Cóż byłyby warte oba dramaty bez pełnego ukazania cierpień Desdemony i rozterek Balladyny. O kozie Sylwii nie wiemy nic, co czuje do architekta, czy seks z architektem ją satysfakcjonuje ? jej osobowość, pasje etc, etc. Nic i wreszcie - niewinna niczemu - zostaje zamordowana przez zazdosną żonę. Tragedia grecka.
Gdybym miał czas na urlopie to dopisałbym do sztuki Albee'ego jeden akt. Wprowadziłbym do dramatu inne kozy, pokazał rywalizację między kozami o względy architekta. Być może wprowadziłbym wątek rywalizacji o względy Martina pomiędzy Sylwią, a jej córką Wandą. To teatralna klasyka takie zabiegi dramaturgiczne. Może się za to zabiorę, bo naprawdę, od kilku dni, znam się na kozach ich psychice i emocjach. A postaci scenicznych na Kanarach odnalazłem tyle, że obdzieliłbym Ajschylosa, Sofoklesa Słowackiego i Mrożka. Nam się wydaje, że są tylko kozy białe, rzadziej czarne i w większości beczą - Beeee ! A kiedy pytają się syna Robinsona Crusoe - który spędził z kozą 15 lat na bezludnej wyspie - jak się nazywa, to on niezmiennie odpowiada : Mieeeteeek ! Nic bardziej mylnego, ale żeeeeeby ! to zrozumieć trzeba spędzić dzień na koziej farmie na Kanarach. Cudnę są, a nazywają się, że każdy dramaturg kupiłby co najmniej cztery kozy na potrzeby własnej twórczości dramaturgicznej bez pytania o cenę.
Morsipalda
Sajona
Cana
Lesbijki Frontiny
Morisca Lapiada
Negra
Puispana Colorada
Puispana Morispalda
Sylwia ma swój pomnik.Hamlet nie ma.
Inne tematy w dziale Kultura