Tym razem naprawdę niewielka lista zakupów na wyjazd do Polski. Ledwie sztuk dwie.
1.Koszula męska typ " maharadża " rozm. 17,5 - szt. 1
2.Koszula męska " Jeff Banks - blue " rozm. 18 - szt. 1
Człowiek im starszy tym młodszy. Z wszystkiego wyrasta, jak w wieku chłopięcym i trochę później, w wieku młodzieńczym. Czego z szafy nie wyciągniesz to albo się sprało, albo wyrosłeś. Chcesz wziąć ślub, bo pora i czujesz wolę bożą, a tu potrzebny garnitur. Żaden problem, jest przecież w szafie bardzo elegancki garnitur ze studniówki, do tego zgrabna kamizelka. Niestety, rękawy kończą się w połowie przedramienia, a kamizelka się nie schodzi. Konieczny zakup nowego garnituru i dodatkowy koszt całego przedsięwzięcia ślubnego. Po jakimś czasie trzeba ochrzcić dzieci, bo wola boża się wypełniła. Jaki problem ? Kum i kuma dobrani, ksiądz dograny, dzieci przygotowane. Tylko garnitur kościółkowy z szafy, wózek i do fary.
Nic z tego. Garnitur ślubny się sprał. Mimo, że był oddany do " chimczistki " jak mawiają Rosjanie. Poły marynarki się nie schodzą, a spodnie nie wchodzą. Ależ wyrośliśmy. Spodnie wykazują niedobór w pasie minimium na trzy palce. Ciągle z czegoś wyrastaliśmy. Każda impreza rodzinna, każdy pogrzeb, wesele, chrzciny, bez pardonu obnażał fakt, że jakość materiałów jest marna, bo się kurczą pod wpływem prania. No i poziom krawiectwa niezby wysoki, bo się jakoś spodnie defasonują. Choć nie o wszystko można winić krawców i materiały, bo część winy ponosi odwieczne prawo przyrody, które brzmi : człowiek wyrasta ze wszystkiego, choćby nie wiem jak się starał. Ostatnio wyrosłem z koszul i z gaci, które miałem zabrać na urlop, wystarczył jeden rok, 365 dni i podrosłem trochę. Chyba trzeba będzie zacząć stawiać kreski na framudze w kuchni. Bo kiedy to wyrastanie się skończy ? Jedziemy z małżonką do Polski, bo weekend zapowiadają cudny, ja już swoje godziny mam na skupie wypracowane, target września zrobiony, więc nic tam już po mnie. A w Polsce rosną grzyby i być może łódki nie wszystkie zeslipowane, więc lecieć trzeba. A tu nie ma w czym. Koszule się nie schodzą i to mocno. Spodnie, całkiem jeszcze zdatne, a na łydkach opięte, więc człowiek wygląda jak Ignacy Krasicki w pończochach. Nie, tak nie można jechać. Na szczęście jest niezawodne Trafford Centre i wyjazd został uratowany.
Jedno co mi nie rośnie to stopa życiowa. Buty jak do ślubu miałem "41 " tak i zostały. Szkoda tylko, że buty ze wszystkich elementów garderoby niszczą sie najprędzej... i najłatwiej kupić, bo jest u nas działający jeszcze handel obwoźny.
PS. Jednak najlepszym wojownikiem, człowiekiem największej wiary, człowiekiem który nie wierzył w odwieczne prawo wyrastania wszystkich ze wszystkiego, był mój ojciec. Na prośbę matki, by wysupłał grosza na garnitur studniówkowy dla mnie, rzekł
- A to nie ma tego od I Komunii ? Twardziel był niemożliwy.
PS 2. W związku z wyjazdem blog będzie zamknięty do środy. Na razie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości