Każdemu kto stwierdzi, że pan Stanisław Bereja nie był wielkim artystą, reżyserem światowego formatu, ja odstrzelę ucho. Pożyczę od pana Bronka strzelbę i odstrzelę...albo od docenta Furmana, to ten sam kaliber i strzelby i człowieka. I nie pomoże takiemu delikwentowi nawet to, że o twórczości pana Stanisława źle wyrażał się sam Kazimierz Kutz, dawniej Kuc. Człowiek krótki, z krótkim nazwiskiem i z jeszcze krótszym politycznym rozumkiem. Cóż Napoleon wśród " z metra ciętych " pojawia się raz na stulecie i na pewno na Kuca vel Kutza nie trafiło, Napoleonem kina to on nie jest i nie był. Pan Stanisław zaś był i jest.
Niezwykły zmysł obserwacji, celne sądy. Lekkość, dowcip, inteligencja. Ilość powiedzonek, wciąż aktualnych, wprowadzonych do polszczyzny jest nie do przecenienia, wszystko to mamy dzięki panu Stanisławowi. I to jest już nasze i tego nikt nam nie odbierze. Ja przyznać się muszę, że w latach 70- tych dość krytycznie oceniałem pana Stanisława. Nie rozumiałem, byłem zmanipulowany. Pani w kiosku zostawiała mi " Ekran " i " Film " nie były to jakieś " Kulisy " czy " Polityka " ani nawet " Przekrój " o które wszyscy zabiegali i chcieli mieć w swojej teczce. Mnie wystarczały te dwa, niechodliwe tytuły. Po latach dowiedziałem się o rzeczach, w które uwierzyć nie sposób. Stanisława Bareję można było unicestwić jako artystę, jako filmowego twórcę jednym telefonem z KC. Był jednak traktowany jako wentyl bezpieczeństwa. Niech sobie robi te swoje głupie filmy, których prawie nikt nie rozumie, taka tam nisza, niech nie mówią, że u nas krępuje się twórczośc filmową. Był jednak na pana Stanisława zapis, że nie może być o jego filmach pozytywnych recenzji. I wynajęci recenzenci takie zamawiane recenzje pisali, robiąc mi wodę z mózgu. Nie do wiary, jak u Barei. Podobnie traktowano filmy, których przemilczeć się nie dało, a które jednak należało pokazać. Zamawiano marne recenzje, ograniczano ilość kopii w obiegu i ograniczano projekcję do wybranych kin. O kasowy sukces dystrybutorzy filmu nie zabiegali. Bo i po co ? konfitury były zupełnie gdzie indziej. Tam gdzie pan Stanisław nie wydeptywał ścieżek. Dziś za to wielkie uznanie, szacunek i właściwe miejsce. Dziś po latach w krajach odległych zaczynają doceniać naszego twórcę nieudolnie go naśladując. Nie da się, Stanisław Bareja był jeden jedyny i niepowtarzalny. W ostatni weekend, wracając z pracy, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Miejski teatr, council i jakaś kampania autobusowa urządziła na naszym dworcu autobusowym " Dzień pieszego pasażera "
Prezentowano jakieś sztuki, ktoś próbował śpiewać, jeszcze inni próbowali wyjść ze swoją ofertą. Reklamowano aktywne formy wypoczynku, sprzedawano ubezpieczenia oraz zapisywano na miejscowy uniwersytet. Komu chciałoby się zapisywać na uniwersytet w pierwszych dniach wakacji ? Czysty Bareja w tej Anglii. Uległem, podobało mi się, ubawiłem się tym " Dniem pieszego pasażera " przednio. Nabrałem nawet ochoty na przejażdżkę wakacyjnym autobusem. Niestety powodzenie akcji zainicjowanej epokę temu przez naszego twórcę, przeszło wszelkie oczekiwania. Nie zmieściłem się do autobusu i siłą rzeczy zostałem pieszym pasażerem. Nie podejrzewałem, że i do Anglii dotrze twórczość naszego giganta kina. Pan Stanisław wiecznie żywy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości