Przed wczoraj było o kulturze niższej, czyli piłce nożnej. Dziś dla równowagi o kulturze wyższej czyli teatrze. I tak mamy pozamiatane w meczu z Japonią.
W muzeum polarników kupiłem foczkę. Pani za kontuarem - zażartowała - czy nie potrzebuję dokupić dla foczki paszportu. Wwóz skór foczych i foczego mięsa do UK jest surowo zabroniony i zagrożony karą grzywny do 5000 funtów. Paszport i certyfikat legalności ten problem eliminuje. Można wwozić legalnie. Oczywiście zgodziłem się i załatwiłem foczce paszport z oryginalną pieczątką.
- Jakie imię i nazwisko wpisać do paszportu ? - spytała pani zza kontuaru
- Nora Balala - odpowiedziałem.
- Piękne imię - odpowiedziała pani. Skąd takie imię ? - ciągnęła dalej.
- A to z powodu Henryka Ibsena i jego " Nory " - odpowiedziałem. U was na plakacie piszą " Et dukkehjem " u nas prościej " Nora "
Dalej nie ciągnąłem bo nie wiedziałem jak po angielsku wytłumaczyć pani komplikacje i meandry karier teatralnych. A przede wszystkim nie wiedziałem jak jest po angielsku halabardnik. Ja do Henryka Ibsena mam stosunek bardzo osobisty i jestem z nim w pewnej zażyłości. Rola w " Norze " to była moja pierwsza rola mówiona na deskach naszego teatru miejskiego. Proszę sobie jednak nie wyobrażać, że korzystałem z egzemplarza sztuki pracowicie wystukanego specjalnie dla mnie przez teatralną maszynistkę. Co to to nie. To były czasy maszyn do pisania marki " Łucznik " o Wordzie nikt jeszcze nie słyszał, więc przez kalkę, tych kilka egzemplarzy sztuki trafiało do aktorów grających główne role, jeden egzemplarz oczywiście inspicjent, jeden sufler i ostatni dla reżysera. Aktorzy grający epizody nie dostawali własnego egzemplarza. Kwestie do wypowiedzenia spisywali sobie na karteluszkach, z zaznaczeniem, który tekst w którym akcie. Aktorzy - leniuchy, ci którzy mieli na przykład wejscie w III akcie, nie fatygowali się nawet by przyjść na godzinę 10:00, kiedy w teatrze tradycyjnie zaczynają się próby. Przychodzili na 11:30, wchodzili na scenę, wnieśli swiecznik, albo ewentualnie zapalili świecę pozostawioną przez rekwizytora. Czasem powiedzieli
- Panie hrabio, powóz czeka... i szli do domu. Do godziny 19:00 - czyli do czasu kiedy tradycyjnie inspicjent wali pierwszy gong - szli sobie do domu. Czy może, więc dziwić, że te pieszczochy PRL-u, aktorzy prowincjonalni, stołeczni, a także z ośrodków z liczącymi się teatrami, tak bardzo tęsknią za tym co było i nawołują bezustannie, aby było jak było ? Któż miał wówczas lepiej ? Etacik, mieszkanie zagwarantowane przez wydział kultury, nawet meble można było wypożyczyć z magazynu teatralnego. Żyć nie umierać i czekać na sobotnią premierę, by na krzywy ryj napić się w " Cafe u artystów " Nostalgia.
Ja mam pamięć doskonałą nie potrzebowałem egzemplarza " Nory " ja nie potrzebowałem żadnych karteluszków. Ja swoją rolę zapamiętałem. W III akcie poderwałem się z krzesła i krzyknąlem w stronę, albo doktora Ranka, albo w stronę Torvalda Helmera ?
- Precz !
Pamięć mam dobrą, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć dlaczego reżyser wstawił tam scenę zbiorową. Może dlatego, że to był czas wielkich eksperymentów, we wszystkich polskich teatrach ?
Pomyśleć, że taki Archimedes też tylko wykrzyknął jedno słowo " Eureka ! "
i przeszedł do historii, a moje " Precz ! " jakoś bez echa przeszło.
W związku z czym muszę udać się do tej nieludzkiej pracy i to w czasie kiedy Wyspy Brytyjskie przekształciły się w Wyspy Kanaryjskie i wczoraj w moim ogródku termometr wskazał 45 st. C co w Fahrenheitach wygląda jeszcze tragiczniej, bo 113 stopni. Co oznacza praca na skupie złomu w taką pogodę nie muszę nikomu tłumaczyć.
Muzeum Ibsena w Oslo
Bagaż podręczny Ibsena
Surdut i laseczka Ibsena
Klucz do mieszkania Ibsena
Fotel Ibsena
Inne tematy w dziale Kultura