Frank Hawking z synem
Stephen z rodzeństwem
Ulubione miejsce zabaw Stephena w rodzinnym ogrodzie
Wszyscy przyzwyczailiśmy się do Stephena Hawkinga na wózku. Każda informacja o nim, każda fotografia przedstawia drobną, skurczoną postać na wózku inwalidzkim z grymasem na twarzy. Nie zawsze tak było. Był czas, że niespełna dwudziestoletni student Oxfordu wiódł życie dość rozrywkowe uniwersyteckiego bon vivanta. Nie stronił od sportu i wszelkiej aktywności jaką daje życie w uniwersyteckim campusie, a jako sternik uniwersyteckiej osady wioślarskiej - o donośnym, mocnym głosie - odnosił nawet pewne sukcesy, dyrygując wioślarzami podczas uniwersyteckich regat.
Na rozrywkę miał sporo czasu, bowiem genialny umysł nie potrzebował wiele by sprostać temu co innym zabierało wiele godzin intensywnej nauki.
Stephen w gronie uniwersyteckich kolegów ( z chusteczką )
Wszystko zmieniło się wraz ze zdiagnozowaniem choroby. Hawking doszedł do wniosku, że oprócz życia rozrywkowego są dziedziny, w których warto jeszcze tego i owego dokonać. A czasu zostało niewiele, bo zgodnie z ówczesną wiedzą medyczną, ledwie dwa lata.
Dom Hawkingów w Cambridge
Tak rozpoczęła się najbardziej niezwykła kariera naukowa, która doprowadziła drobnego, chorego człowieczka na " barki olbrzyma " czyli samego Isaaca Newtona i pozwoliła zająć jego miejsce w sławnej katedrze Lucasa na uniwersytecie Cambridge. Kariera Hawkinga to wielka pochwała brytyjskiego modelu uniwersyteckiej edukacji i atmosfery panującej na brytyjskich uniwersytetach. Gdzie indziej zakończyłaby się zdobyciem doktoratu przez naukowca na wózku i tyle wiedziałoby o Stephanie Hawkingu wąskie grono brytyjskich fizyków. O szybsze zrobienie doktoratu zabiegał u promotora Denisa Sciamy ojciec Hawkinga, chcąc dać synowi satysfakcję z posiadania tytułu naukowego. Nic więcej tylko satysfakcję. Przed śmiercią, która miała nastąpić już za dwa lata. Rzetelność naukowa, solidność, etos naukowca nie pozwoliła promotorowi na pójście na skróty. Hawking został potraktowany jak wszyscy doktoranci Sciamy. Bez taryfy ulgowej, Sciama znał wartość Hawkinga. Tylko tu była możliwa sytuacja, w której nikomu nie znany doktorant po wykładzie profesorskiej sławy, wykładzie mającym być rewolucją na jakimś wąskim poletku fizyków ( kto by ich tam zrozumiał ) wchodzi na scenę i w proch rozbija tezy i obliczenia światowej sławy profesora. Profesor się wścieka, a kariera poruszającego się już z trudem Stephena Hawkinga w żadnym stopniu nie zostaje zahamowana. Czy byłoby to możliwe gdzie indziej ?
Dalsza kariera Hawkinga jest możliwa tylko dzięki pomocy władz uniwersytetu Cambridge. Dzięki stypendiom, dzięki pomocy w zdobyciu mieszkania na terenie uniwersytetu, do czego naukowcy nie mieli prawa. Wreszcie dzięki specjalnemu statusowi jaki przyznano Hawkingowi, kiedy niemożliwe stało się bezpośrednie prowadzenie wykładów i zajęć ze studentami. Oczywiście też wszelka pomoc pielęgniarska i grono asystentów umożliwiających normalne funkcjonowanie i kontynuowanie pracy naukowej. Wszystko to sprawiło, że drobny sparaliżowany człowiek na wózku ma swoje miejsce w historii oraz podręcznikach fizyki i bez kompleksów stoi pośród olbrzymów w rodzaju Newtona, Leibniza, Faradaya, czy wreszcie Einsteina. Wielka pochwała humanizmu.
Jednak nie tylko fizyką, astronomią, czy astrofizyką żyje szary, zwykły człowiek, czasem naznaczony cierpieniem i niemożliwościami. Oni też sporo zawdzięczają Hawkingowi. Pojawienie się w naszej świadomości człowieka żyjącego na wózku, jego niemożliwych do przezwyciężenia problemów, które dla nas są niczym, to też zasługa Hawkinga, a raczej jego żony Jane.
Z synem Robertem
... zabawy z dziećmi
Ona starając się zapewnić mężowi normalne funkcjonowanie - a Hawking był wielkim miłośnikiem opery, teatru, uwielbiał muzea, lubił bywać - więc wykłóca się Jane Hawking o podjazdy dla wózka, o specjalne miejsce dla wózka, o pomoc przy transporcie wózka. Za tym dopiero poszły regulacje prawne, platformy i windy dla wózków wszędzie gdzie jest to możliwe i konieczne. Dziś jest to norma, dziś działa system, bo dziś na brytyjskim dworcu kolejowym stoi specjalnie przeszkolony pracownik z rozkładanym, żółtym pomostem dla wózka. Stoi dokładnie w miejscu gdzie zatrzymuje się na przykład wagon nr 17, a w wagonie pasażer na wózku wymagający asysty. Zatem system, wszystko wyliczone jak w astrofizyce.
Do tego między innymi - prócz spraw oczywiście wielkich - potrzebne było pojawienie się w naszym kosmosie Stephena Hawkinga.
Inne tematy w dziale Technologie