Socjalizm - Tak, Wypaczenia - Nie. Starsi salonowicze pamiętają to hasło bardzo dobrze, młodsi pamiętać nie muszą. Hasła tego rodzaju pojawiały się zwykle w okolicach przesileń i zakrętów w jakie regularnie wpadała siła przewodnia narodu, czyli PZPR. Każdy otrzaskany z PRL - em, pamiętający rok 56, 68, Grudzień 70, Czerwiec 76, czy Sierpień 80 takich haseł serio nie brał. Po tylu rozmaitych doświadczeniach tego się najzwyczajniej kupić nie dało, choć przyznać trzeba, że niektórzy łykali tą propagandową mamałygę bez popitki. Tak zwany socjalizm był jednym wielkim wypaczeniem, jednym wielkim odejściem od rozumu, więc odseparowywanie go od jakichś wypaczeń było pozbawione sensu. Było jednak w socjalizmie jedno wypaczenie, którego dziś bardzo mi brakuje, wypaczenie nad którym w dniu tak uroczystym jak dzisiejszy zatrzymać się musimy i wspomnieć go - mam nadzieję - z rozrzewnieniem.
Towarzyszki i Towarzysze, Koleżanki i Koledzy, w dniu tak uroczystym, w dniu wielkiego święta kobiet pozwolę sobie zwrócić się z pytaniem ( tylko nie wiem do kogo ? chyba do mateczki - historii ) dotyczącym najcudowniejszego wypaczenia czasów PRL - u, czyli Międzynarodowego Dnia Kobiet. Kto nam to wypaczenie zabrał, kto pozbawił nas tego święta ? Mogli zabrać cały ten socjalizm, dopłacilibyśmy. Wraz z nim mogli zabrać wszystkie wypaczenia, ale na litość boską to święto należało nam pozostawić. Młodszym salonowiczom przypomnę tylko, że Międzynarodowy Dzień Kobiet obchodzono w czasach, kiedy nasz świat zamieszkiwany był przez kobiety i mężczyzn, obecnie doszły jeszcze feministki. Brak 8 marca w kalendarzu w żadnym stopniu nie rekompensują nam Walentynki. Walentynki są świętem wsobnym, powiedziałbym nawet egoistycznym. Mamy zakochaną parę : mężczyzna - kobieta / mężczyzna - mężczyzna / kobieta - kobieta, wszystkie te pary w dniu Walentego obdarowują się miłością, dają sobie jakieś serduszka, jakieś niepraktyczne bzdety, jeśli są to pary bezrobotne ( w socjalizmie taki gatunek nie występował ) to nawet na to je nie stać, więc obdarowują się tym co mają, tym czym obdarzyła je natura.
My w tym nie uczestniczymy, my ich bliźni nie cieszymy się ich szczęściem, oni nie czują naszej obecności, nie odczuwają, że my kibicujemy ich miłości, że ją akceptujemy. Walentynki są tak naprawdę świętem dezintegrującym. Od tych wszystkich wad wolny był obchodzony 8 marca Międzynarodowy Dzień Kobiet.
Kobieta czuła się kochana, czuła się ważna i doceniona. Wiedziała ile znaczy dla kraju, zakładu pracy, rodziny i męża, a i teściowych wcale z tego powszechnego świętowania nie wyłączano. Totalna integracja. Jak ważne było to święto ja wiem najlepiej. Pracowałem 3,5 roku przy wyrębie lasu, pani od polskiego powiedziała nam kiedyś, że Edwardem Stachurą może zostać tylko ten kto pracował na zrębie. Zwaliłem tyle drzew, że gdyby zbrodnie wyrębu lasu nie ulegały przedawnieniu, a Kinga Rusin była prokuratorem generalnym to jestem przekonany, że pisałbym tę notkę z celi śmierci. Tyle tego było. 18 pilarzy i jedna kobieta, księgowa - kasjerka.
Księgowa - kasjerka była kobietą, spotykaliśmy ją raz w miesiącu, każdego 10 - tego, w dniu wypłaty. Nie była ani ładna, ani dobrego serca. Nie była też zgrabna, ani z przodu, ani z tyłu. Dość powiedzieć, że pilarze nadali jej ksywę " Kombinerki " Nie chciała świętować z nami. Nie widziała w nas facetów, tylko piły i postawione przez nas metry, bądź dłużycę. W dniu święta kobiet jechała z leśniczym do Nadleśnictwa i tam oddawno jej hołdy i wręczano goździk. Nie mieliśmy komu podarować kwiatka. Bo komu ? sarnie, łani, klępie ? Podejść klępę i wręczyć jej goździk nie jest łatwo. To potrafi chyba tylko pan Bronek. Kiedy zrozumiałem, że do zostania Edwardem Stachurą potrzebne jest oprócz siekiery i piły jeszcze coś, zwolniłem się z lasu dyscyplinarne.
Szczęściem miałem niezwykłego fuksa, bo znalazłem zatrudnienie w biurze. Tu z uwagi na specyfikę branży stopień feminizacji załogi był wprost niesamowity. 64 kobiety i dwóch dyrektorów, plus kierowca wozu służbowego, oraz starszy referent Marian, do tego ja, człowiek do zadań specjalnych z przeszłością. Było jeszcze dwóch magazynierów w firmowym magazynie na końcu miasta. I to w tej firmie doświadczyłem wielkości i wyjątkowości tego święta. To świętowanie było niezwykle piękne i bogate w piękno kobiet, doceniano ich urodę, ale też i pracę jaką wkładają w nasz wspólny sukces, sukces naszej firmy. Święto 8 Marca, zaczynało się już 7 marca. Na powiekach kobiet lądowały dwa plastry ogórka, z reszty ogórka robiono zieloną papkę, która lądowała na twarzy kobiety, by uczynić ją jeszcze piękniejszą. A cena ogórków gruntowych w marcu naprawdę niska nie była. Ale czy ktoś z nas mężczyzn żałował pieniędzy ? albo narzekał, że mizerii nie było do obiadu ? Do tego druciane papiloty lub lokówka na 220V, męka pańska.
Za to rano 8 Marca, w dniu ich święta, kobiety wyglądały niezwykle. Świętowanie czuło się w powietrzu, krzątanina, zestawianie biurek, sprawdzanie konfiguracji, krojenie ciast i glancowanie literatek. Wszystko zmierzało we właściwym kierunku. Oczywiście mógł do naszej firmy przyjść jakiś petent, tylko po co ? Do dobrego tonu należało, że kobiety takiego petenta spytały o coś grzecznościowo, np.
- Czy pan w sprawie zamówienia na I kwartał ubiegłego roku ?
Petent oczywiście mógł podjąć rozmowę, mógł potwierdzić, że właśnie w sprawie tego zamówienia przyszedł, tylko po co ?
Przecież gdyby on tak powiedział to usłyszałby jedną tylko odpowiedź, że jego zamówienie w drodze wyjątku zostało przesunięte na IV kwartał przyszłego roku i na pewno zostanie w miarę możliwości zrealizowane, choć prawdopodobnie tylko częściowo, więc po co on miał w dniu tak uroczystym zadrażniać sytuację i pogarszać swoje położenie. W dniu 8 Marca każdy petenet wchodzący do naszej firmy, widząc że biurka wykazują tendencję do ustawiania się w literę " U " natychmiast się przepraszająco wycofywał i wracał 10 marca. Zawracać głowę kobietom w dniu ich święta ? to elementarny brak kultury.
Właściwe świętowanie rozpoczynało się przed południem, w zakładowej świetlicy.
Zagajanie, podsumowywanie, życzenia, gratulacje, powinszowania, wyrazy uznania i szacunku. Kobiety siedziały amfiteatralnie, były wniebowzięte i szczęście można było wyczytać z ich oczu. Po laurkach, do akcji wkraczaliśmy my, męski trzon załogi. Trzy wiadra czerwonych goździków pulsujących szczerą miłością, wszystko do wręczenia. Czasu mało, literatki czekają na dole. Rąsia - buzi - goździk - rajstopy. Rąsia - buzi - goździk - rajstopy. Rąsia - buzi - goździk - rajstopy. Itd. itd... i z powrotem.
Wszystko według hierarchii. Dyrekcja wręcza kwiaty i składa życzenia firmowym matronom : księgowej, dziewczynom z księgowości, kierowniczkom działów i aktywistkom partyjnym oraz związkowym. Chłopaki z magazynu obskakują swoje dziewczyny, my zgodnie z zasadami gospodarki socjalistycznej składamy życzenia osobom równym wiekiem i stojącym na tym samym poziomie zakładowej hierarchii.
A potem już zabawa. W największym pomieszczeniu biurowym. 14 biurek zestawionych w podkowę. Przy każdym biurku mogło zasiąść 4 osoby co daje 56 świętujących kobiet i 5 mężczyzn + stół prezydialny dla dwóch dyrektorów i jednej głównej księgowej. Nie wszystkie panie z 62 mogły świętować, niektóre musiały niestety tego dnia odebrać dziecko z przedszkola, w końcu ich mężowie mieli też podobne do naszych obowiązki w swoim zakładzie pracy. Poza tym Dzień Matki wypada w innym terminie.
Tak się kiedyś świętowało. W sposób o jakim korposzczurki na swoich imprezach integracyjnych - a ściślej sabatach delatorskich - mogą jedynie pomarzyć.
Tego wypaczenia socjalizmu brakuje mi dziś bardzo mocno. Socjalizm - Nie, Wypaczenia - Tak.
Wszystkim czytelniczkom i komentatorkom goszczącym na tym blogu z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet życzenia samych szczęśliwości, rajstop w cenach promocyjnych i czerwonych goździków w bezgranicznej obfitości... no i tego typu miłych wypaczeń.
Inne tematy w dziale Kultura