Kocham Polskę... Polskę i Sławomira Mrożka. Polska dostarcza mi wzruszeń i bawi mnie: sytuacje, które napotykam na swojej drodze nakręcają we mnie absurdalną radość i eksplodują beztroską jakiej ja sam ani nikt inny nie spodziewałby się po mnie. Było nie było poważnym i odpowiedzialnym pracowniku punktu skupu metali kolorowych w hrabstwie Lancashire.
Mrożka zaś i jego " Emigrantów " kocham wcale nie dlatego, że utożsamiam się zAA czyXX, bo doświadczam ich losu i sam jestem emigrantem. Nic z tych rzeczy. Emigracja mnie nie boli, nie jestem" Latarnikiem " " Emigranci " to pierwsza sztuka za którą odpowiadałem od początku do końca w moim teatralnym, zawodowym epizodzie. Konkretnie odpowiadałem za objazd terenu a na scenie głównej przerabiałem " Onych " Witkacego. Dzięki temu będąc prostym robotnikiem na punkcie skupu złomu metali kolorowych Witkacego i Mrożka mam w paluszku, znam na wyrywki, że się tak wyrażę.
Żałuję jedynie, że to przyszło tak późno, miałbym lepsze oceny z polskiego, a tak i z polskiego doopa, a z matematyki jeszcze gorzej. Sadziłem błędy ortograficzne jak nie przymierzając pan Bronek - nasz prezydent. Jednak pewnego razu ojciec za dwa błędy ortograficzne - napisałem na tablicy " matematyczka bóra sóka " - tak skroił mnie skórzanym pasem, że ortograficznych raczej nie sadzę. Może zbyt szczodry jestem w przecinkach, ale nad tym też pracuję. Dziwię się, że stary Komorowski nie postąpił w ten sam prosty sposób z Bronkiem. Nie wiem dlaczego tego nie zrobił, może już wtedy czuł majestat Rzeczpospolitej bijący od małego Bronusia ? Tabliczka mnożenia zaś, była dla mnie bardziej skomplikowana niż układ okresowy pierwiastków tego Ruska, jak on się nazywał ? Mendelejew czy Łomonosow, a może Lavoisier ? Ten to akurat to chyba nie Rusek, bo nazwisko obce, nie nasze.
Wszystko mi sie plącze z tej szkoły. Kompletna lipa. Oooo ! Jaki piękny, wartościowy tekst z Mrożka sobie przypomniałem :
Być niewolnikiem rzeczy, to niewola jeszcze doskonalsza niż więzienie. To niewola doprawdy ideologiczna, bo tu już nie ma żadnej przemocy z zewnątrz, żadnego przymusu. To już sama tylko dusza niewolnicza niewolę sobie stwarza, bo niewoli łaknie.
Mądre ? Życiowe ? Tak. Na szczęście nie jestem niewolnikiem przedmiotów, jestem niewolnikiem debetu na koncie. Ale mam to gdzieś, w końcu zawsze o 10 rano przychodzi czwartek i tygodniówka wpływa na moje konto. Dzięki temu żyję i mam się nienajgorzej.
Wylądowałem w Modlinie. Przystawili trap, stanąłem na chybotliwej polskiej ziemi, a może to trap był chybotliwy ? Cudowny zapach, Polska pięknie pachnie o tej porze roku. Każdy kraj pchnie inaczej. Wszedłem do hali odpraw i od razu miłe zaskoczenie. Nareszcie duże udogodnienie dla podróżnych, nie wiem jak to po polsku się nazywa ? po angielsku stanchion, po polsku może słupek, pachołek ? Coś co połączone taśmą lub sznurami tworzy labirynt po którym porusza się kolejka podróżnych w kierunku odprawy paszportowej. To wbrew pozorom bardzo ważna sprawa. Ludzie z gatunku homo sapiens mają zwyczaj zbijania się w ciżbę, jak to stadna zwierzyna.
Już po chwili od opuszczenie brzucha Boeinga tworzy się coś co przypomina kolejkę, a co po chwili przybiera formę trójkąta i zaczyna szturmować Misia w stopniu sierżanta Straży Granicznej, siedzącego w okienku odpraw paszportowych. Nie wiemy, więc czy to kolejka czy rzymska kohorta. Zaczynają się pośród rodaków niesnaski i zgrzyty - pan tu nie stał ! - gdzie się pan pchasz ! wyjmij pan rączkę od parasolki z mojej kieszeni ! - wywaliłeś mi pana walizkę ! etc. Suma takich złych doświadczeń zebranych w ciągu dnia sprawia, że ludzie przestają się do siebie uśmiechać, w człowieku z kolejki widzą nie bliźniego lecz rywala, czy wręcz wroga.
Stanchiony i porozpinane między nimi pasy czy też sznurki ten problem rozwiązują całkowicie. Kolejka do odprawy porusza się jednostajnie, nikt nikomu nie wchodzi w paradę. A jeśli jeszcze na końcu kolejki stoi dyrygent i co chwila mówi : proszę do okienka nr 3 - proszę do okienka nr 5 lub nr 1. Ci sami ludzie zachowują sie całkiem inaczej, gdy stworzy się im normalne warunki i ci sami ludzie, którzy zbijają się w ciżbę i pchają jeden przez drugiego potrafią karnie stać w kolejce jeżeli poruszają się w takim wężowym labiryncie, który tworzą zwykłe pachołki i zwykłe sznurki. To nie jest wcale sprawa błaha, sprawa którą należy traktować z lekceważeniem. To sprawa bardzo poważna bo duże lotniska, władze miast i gigantyczne centra handlowe zatrudniają specjalistów od tzw. inżynierii przepływu ludzi. Dlatego ludzie na Zachodzie uśmiechają się częściej, a większość ludzi w londyńskim metrze trzyma się zawsze lewej strony.
Ja mam swoją własną teorię na swój własny użytek : społeczeństwo, które potrafi zorganizować kolejkę, sprawnie przeprowadzić dużą imprezę, zorganizować sprawnie ruch uliczny stoi na wyższym poziomie rozwoju niż społeczeństwo, które tego nie potrafi. Zaś władza, która nie potrafi wdrożyć procedur ustanawiających osobę odpowiedzialną za zamknięcie dachu na stadionie kiedy pada deszcz, jest po prostu władzą do bani... i taka władza w normalnych krajach trafia do lamusa. A wszystko zaczyna się od sprawnie zorganizowanej kolejki, którą za komuny pieszczotliwie nazywaliśmy ogonkiem. Angole w kolejkach są naprawdę świetni.
Queue-kolejka. Słówko globtroter bowiem wywędrowało z łaciny by poprzez francuski trafić do Anglii. Francuzi nie polubili ani słówka ani kolejek, a zdarzyło się nawet w 1789 roku, że z powodu kolejek po chleb wywołali Wielką Rewolucję Francuską. No ale jak się nastawia budzik żeby obudził w południe to nie ma co się dziwić, że się człowiekowi zachciewa rewolucji. / to są słowa B.Franklina, nie moje, ja jestem frankofilem/ Anglicy inaczej, oni pokochali kolejki i z wielkim upodobaniem stoją w nich do dzisiaj. Smak kolejek poznali Anglicy podczas Wielkiego Kryzysu, potem chwilę był spokój by w grudniu 1939 wraz z rozpoczęciem reglamentacji, kolejki powróciły. Pierwszym racjonowanym produktem był oczywiście cukier, widzimy więc pewną analogię między Polską Gierka a Anglią czasów wojny. Potem sukcesywnie wprowadzano inne produkty, łącznie z benzyną i odzieżą. Najbardziej pożądanym dobrem - w owych czasach - były jednak amerykańskie nylonowe pończochy. Typowe zachowanie kobiet, trwa wojna a pończochy najważniejsze. Kolejki stały się stylem życia i jak to mówią Anglicy pewnym elementem socjalizującym czyli towarzyskim. Churchill ukuł nawet termin na taki styl życia : "Queuetopia" Z powodu trudności gospodarczych jakie przeżywała Wielka Brytania bezpośrednio po wojnie / rozpad imperium / kolejki oczywiście nie zniknęły, bowiem reglamentacja skończyła się dopiero w roku 1953. Dodać wypada, że kobiety, których nie było stać na wykupienie nylonowych pończoch malowały nogi na brązowo sokiem z łupin orzecha włoskiego, a potem czarnym tuszem malowały na łydce szew, robiły takie podróby pończoch. Nie rozumiem kobiet w ogóle, to tak jak ja malowałbym sobie na głowie kapelusz lub modną w pewnym czasie uszankę. Współcześnie kolejki w Anglii ustawiają się głównie do autobusów. Ale jakie to są zdyscyplinowane kolejki, kolejność wsiadania zależy od tego kto pierwszy zameldował się na przystanku. Na starych wiejskich słupkach przystankowych wiszą jeszcze strzałki, które pokazują kierunek ustawiania kolejki. Nie ma znaczenia, że przed 80-letnią babcią stoi 12-latek, 12-latek wsiada pierwszy. Egalitaryzm to egalitaryzm. Europejczyka z kontynentu bądź Polaka można łatwo poznać bowiem nie zauważa kolejki i wsiada pierwszy. Jednak queue-jumper taki kolejkowy cham, który się wciska przed kolejkę jest tu piętnowany, takie zachowanie jest w bardzo złym tonie. Podobnie traktuje się traffic jam jumpera, to gość który próbuje się wcisnąć gdzieś z boku pomiędzy samochody stojące w korku. Może się to udać, ale można otrzymać też niezłą wiąchę fucków i nobendów. Kolejka, która wrosła w pejzaż np. kolejka do upadającego banku / widziałem taką kolejkę gdy upadał Northern Rock Bank / natychmiast organizuje refreshment czyli kawkę, herbatke, ciasteczka. Z ubiegłorocznych kolejkowych wydarzeń w Manchesterze: Świetnie zorganizowana kolejka do biura podróży dł.ok. 300m. Namioty, łóżka polowe, pełny refreshment oraz zorganizowane czytelnictwo. Biuro sprzedawało bilety do Australii i 10 % biletów podlegało losowaniu, kto wygrał ten leciał za 10 funtów w obie strony. Największa jednak kolejka w historii Manchesteru ustawiła się, 5 lat temu temu, do katedry w Salford. Wystawiano relikwię Świętej Teresy z Lisieux. W ciągu doby przez kolejkę przewinęło się 23 tysiące osób. To była kolejka najwyższej kategorii z refreshmentem poruszającym się na wózkach wzdłuż kolejki. I mając tak świetnie zorganizowane życie kolejkowe oni jeszcze narzekają, że ich stare dobre kolejkowe obyczaje zaginęły za sprawą dużych lotnisk i supermarketów gdzie podobno króluje check-in rage i trolley-rage czyli wściekłość związana z odprawą i wściekłość wózkowa. Trzeba stawać w kolejkach bo kolejka jest instytucją niezwykle użyteczną - rodzi społeczny solidaryzm....Ciąg dalszy nastąpi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości