
Czwarta wizyta w Albanii - w odstępach średnio dwuletnich - pozwala mieć nadzieję na odbudowę życia religijnego w tym jednym z najbardziej nieszczęśliwych, najbardziej doświadczonych przez komunizm, miejsc w Europie. Wizyta w Wielki Piątek w tirańskim Soborze Katedralnym Zmartwychwstania Chrystusa pozwala taką nadzieję mieć. W każdym komunistycznym kraju w sposób mniej lub bardziej brutalny prześladowano religię, wierzących i kler.

Jednak to z czym mieliśmy do czynienia w Polsce nie miało takiej skali - mimo zamordowania kilku księży - jak w Albanii. Komunizm nie uznawał dzielenia się władzą, musiał posiadać władzę realną jak i zarządzać ludzkim sumieniem oraz duszą. Zadekretowana przez Envera Hodżę, w latach 60 - tych XX wieku, walka z każdą wyznawaną w Albanii religią, skutkowała tym, że w preambule albańskiej konstytucji udowodniono bezspornie i zapisano, że Bóg nie istnieje. Była więc Albania jedynym na świecie krajem bezwyznaniowym, krajem całkowicie ateistycznym. Wymiar tego był dla Albańczyków tragiczny.

Tirana. Sobór Katedralny Chrystusa Zbawiciela
Za potajemne ochrzczenie dziecka ksiądz otrzymywał w podzięce od Sigurimi kulkę w głowę. Za potajemne praktyki religijne obóz reedukacyjny, bez wyłączania dzieci. Za nadanie dziecku imienia chrześcijańskiego, bądź muzułmańskiego podobnie. A nad wszystkim czuwało 200 tys.tajnych współpracowników Sigurimi, w kraju liczącym 1.7 mln. obywateli. Takiego nasycenia agenturą nie było w najbardziej opresyjnych komunistycznych krajach.

Czymś codziennym były raporty pisane przez tajnego współpracownika, na innego tajnego współpracownika. Szczęśliwa była rodzina, której dziecko uznało narysowany przez panią nauczycielkę na szkolnej tablicy krzyż, jako skrzyżowanie dróg między Tiraną a Szkodrą. A jeśli rozpoznało krzyż ? Za to było 25 lat łagru dla głowy rodziny i zsyłka do najodleglejszego kołchozu dla pozostałych członków rodziny. Etatowym wrogiem Albanii były Włochy, zatem i Watykan, dlatego największe represje dotknęły katolików.

Chrystus Zmartwychwstał po albańsku
Biskup Tirany został zamordowany po 10 latach od oficjalnego ogłoszenia o nieistnieniu Boga. Mała była zatem wiara komunistów, skoro mordowali wyznawcę czegoś co oficjalnie nie istnieje. Z 7 albańskich biskupów przeżył tylko jeden. Błogosławioną Marię Tuci torturowano przez dwa miesiące, łamano kości, okaleczono pozbawiając nosa, zmarła w męczeństwie. Czyste średniowiecze i taka była natura ustroju, który nazywano ustrojem społecznej sprawiedliwości. Dziś Maria Tuci jest jedną z 38 albańskich męczenników za wiarę.

Obchodzenie świąt było całkowicie zakazane, a państwo zadbało o to by w przeddzień Bożego Narodzenia nikt nie mogł wykupić przydzielanego raz w miesiącu kilograma mięsa. Obfity posiłek w czasie świąt, również mogł być powodem represji. Rezultatem akcji ateizacyjnej było zniszczenie blisko 2000 tysięcy świątyń: kościołów, cerkwi i meczetów.

Odrestaurowany staraniem biskupa Durres i wspólnot chrzescijańskich monastyr i cerkiew Najświętszej Maryi Panny na wyspie Zverenec

Odrestaurowany XIII wieczny ikonostas w cerkwi Najświętszej Maryi Panny.

Niszczono przedmioty kultu, księgi liturgiczne, wyposażenie świątyń, w których urządzano magazyny, sale gimnastyczne, kluby, a nawet miejskie szalety. Jedni potrzebują wiary żarliwej, inni potrzebują jej trochę mniej, inni popadają czasem w dewocję.

Meczet Murada we Vlorze
Jednak żyć całkowicie bez odrobiny duchowości się nie da. Życie niesie tyle problemów, że rady na nie marksizm nie udzieli, ani marksizm nie wypełni całkowicie naszego życia. Skutkiem przerwania ciągłości kościoła w Albanii, braku powołań, jest dziś w Albanii ciekawy eksperyment. Wszystkie kościoły zaczęły zabiegać o zapomnianego przez Boga i ludzi, Albańczyka.

Odbudowany kościół katolicki we Vlorze

Odbudowuje się koscioły, buduje się całkiem nowe meczety. Tu jest dość mocne wspieranie islamu i budowa - przez Turcję - największego meczetu w Europie. Walka o duszę trwa. Jaki był rezultat ateistycznego chowu Albańczyka ? Bardzo mizerny, bo człowiek bez wpajanych przez życie zasad współżycia i zasad przyzwoitości w normalnym społeczeństwie funkcjonować nie może. Dlatego albański 20 tysięczny " desant " w Brindisi łupił co popadnie, brał co schwycił, bo wszystko było tak samo jego jak i niczyje. Bo takie zasady wpoił im komunizm. Wówczas jednak rząd włoski miał dość oleju w głowie i czarterując armatorów, linie lotnicze, prywatnych przewoźników zawracał albańską inwazję z powrotem do Durres, Tirany i Vlory. Dziś pozbawiony mocy sprawczej, zależny od Brukseli i Berlina rząd włoski skazuje swoich obywateli na łupienie własnych obywateli przez gości z drugiego brzegu Morza Śródziemnego.
Tyle na dziś ze skąpanej w Słońcu Albanii.

Inne tematy w dziale Rozmaitości