Bo mamy do czynienia z atrakcją naprawdę wyjątkową, atrakcję mieszczącą się w pierwszej 10 topowych miejsc w mieście Straussów, Mozartów i Habsburgów. Że mamy do czynienia z sytuacją niezwykłą mój harcerski nos mówił mi już na stacji metra Spitellau. Mnóstwo ludzi o urodzie wskazującej na pochodzenie z kraju o najwyższej dynamice PKB w historii ludzkości. I wcale nie chodzi mi o naszych rodaków, choć nasz premier - niech mu logopeda miły będzie - obwieścił, że jesteśmy gospodarczymi liderami Unii. Jak za Gierka, niby komfortowo, a rzygać się chce. Czy Polska nie może być po prostu Polską ? Musi być drugą Japonią, wiecznie zieloną Irlandią, czy wreszcie tygrysem Europy ? Nie, ci turyści na stacji Spitellau na pewno nie byli Polakami. Wszyscy trzymali w rękach kijki do słitfoci zakończone smarfonem. Wszyscy ciągnęli do głównego wyjścia.
Podążyłem ich śladem. Olśnienie przyszło w sekundę. Tego z niczym pomylić się nie da. To w czystej postaci Firedensreich Hundertwasser i jego bajkowa, architektoniczna twórczość.
oraz Zieloną Cytadelę w Magdeburgu.
Tam jednak mieliśmy do czynienia z kompleksem mieszkalnym, czy budynkiem szkolnym. Sytuacja w Wiedniu jest zgoła inna.
Mamy budynek przemysłowy, " pożerający " dziennie średnio 200 śmieciarek, obsługujący 1/3 wiedeńskiej populacji. Zasilający w energię elektryczną 50 tys. wiedeńskich gospodarstw domowych i dostarczający ciepła dla kolejnych 70 tys. mieszkań. Przy czym znajduje się w ścisłym centrum miasta i jedzenie kebabów w jego sasiedztwie nie jest ani przez chwilę uciążliwe, bowiem sfermentowane zapachy - zwykle towarzyszące spalarniom - są zasysane bezpośrednio nad komorą zrzutową, część jest kierowana na ruszta, a reszta wiedeńskiego smrodku ulatuje po starannym przefiltrowaniu tym niezwykłej urody kominem, tak bardzo przypominającym minaret.
Oby to nie był zły dla Wiednia omen. Wielkie chapeau bas przed mistrzem Hundertwasserem, a co nie mniej ważne przed Helmutem Zilkiem, burmistrzem Wiednia, któremu nie zabrakło odwagi, by tak kontrowersyjnego twórcę zaangażować do tak niezwykłego projektu. Dziwny człowiek z tego Helmuta Zilka, niby bezkompromisowy, a jako TW chodził grzecznie na pasku czeskiej bezpieki. Ale tak widać z tymi burmistrzami być musi, że albo sami są TW, albo ich matki, bądź ojcowie. Za parę dni jak się obrobię, odwiedzimy kolejną atrakcję Wiednia, Hundertwasser Village
...gdzie kebab smakuje tak samo
Komentarze
Pokaż komentarze (34)