Zielone wzgórza nad Soliną
I zapomniany ścieżek ślad
Flotylle chmur z nad lasów płyną,
Wędrowne ptaki goni wiatr.
Szlagier znany wszystkim, a co najważniejsze zaskakująco aktualny. To o czym śpiewał Gąsowski zobaczyłem na własne oczy... i wzgórza, które z wiadomych względów nie były już zielone. Flotylle chmur też były, płynęły z nad lasów.
Jednak najpiękniejsze widowisko na popołudnie przygotował klucz żurawi odlatujący na zimowe wczasy nad Zatokę Sueską. Wiatr w niczym im nie pomógł, nie wspierał w przedarciu się na Słowację. Przeciwnie, rozbijał co chwila klucz, który rozpraszał się, by z charakterystycznym, żurawim pokrzykiwaniem łączyć się w klucz od nowa i od nowa. Jednak w końcu się udało, bo dopędziłem je przed Cisną. Piękne widowisko, a zapora monumentalna.
Od dwóch lat działa kolej gondolowa, dostarczająca niezapomnianych widoków. Tyle, że ja się lękałem, bo dość mocno bujało gondolą, nie czułem się pewnie. Nielot ze mnie jakiś pisoski.
A na wieczór przekonałem się, że wesołe jest życie emeryta i wszyscy polscy emeryci bez wyjątku są dżentelmenami. Akurat pod hotel - nomen omen - " Zielone wzgórza " powróciła wycieczka emerytów. Panowie karnie wynosili z autobusu butelki, absolutnie nie narażając pań na jakieś wieloznaczne spojrzenia wczasowiczów, którzy nie mieli szczęścia załapać się na szampańską wycieczkę.
A mnie pozostał jedynie długi spacer po Polańczyku, który wyrósł na całkiem przyzwoite uzdrowisko, z pachnącą świeżością mariną i cumującymi ekologicznymi jachtami. Tu " warszawka " nie poszaleje - jak na Mazurach - swoimi motorówkami na wypasie. Strefa ciszy, jak na jez. Nidzkim. Cisza, spokój, czas po sezonie ma jednak swój niezaprzeczalny urok.
Inne tematy w dziale Rozmaitości