Pośród celów jakie sobie wyznaczam podróżując po Europie jest próba poszukiwania dobrego Niemca. Zadanie nie jest łatwe. Wszędzie napotykam jakieś miejsca straceń, nawet w miejscach tak uroczych jak nabałtyckie plaże nad Piaśnicą. Jakieś kacety pozamieniane na muzea. Na berlińskim Prenzaluer Bergu co chwila potykam się o " stolperstein " z inskrypcją " gestorben Auschwitz 1943 " Często trzypokoleniowe rodziny. Oni to zrobili swoim sąsiadom. W Norwegii naliczono ich 846 osób. Zabrano nawet 4 osobową rodzinę zza polarnego kręgu. Skrupulatnie. Na Korfu doliczono się ich 1000. Wenecja, Paryż, Ateny, Wyspy Normandzkie, Antwerpia. Wszędzie się o to potykam. Ba, nawet w belgijskim Dunant tablica z 1916 roku upamietniająca publiczną egzekucje ponad 600 cywilów. Zatem nie tylko WWII. I nie NRD postawiło pierwszy mur pod napięciem. Pierwszy płot elektryczny oddzielał Holandię od kajzerowskich Niemiec już w 1915 roku. Są tradycje i są rzeczy czasem w historii niezmienne, są pewne bardzo niebezpieczne nawyki. Czujność jest wymagana i jak widać po wyliczance nie mam łatwego zadania. Jednak żywi niechaj nie tracą nadziei.
Nieoczekiwanie na ślad dobrego Niemca natrafiłem w dalekim - pośród fiordów - norweskim Àlesund. I to kogo ? samego cesarza Niemiec Wilhelma II. Główna ulica w mieście dedykowana cesarzowi Wilhelmowi II. Terminal statków wycieczkowych przy ulicy kajzera. Niezwykłe i zaskakujące.
Wspinając się na Aksle, obok pomnika Rollo, założyciela Ãlesund natkniemy się na obelisk dedykowany cesarzowi Niemiec.
Plac Wilhelma II też zaskakuje. Co tu jest grane ? Dziwne to Ãlesund, dziwna architektura, jakaś z ducha nie norweska, solidna z kamienia, jakaś niemiecka. Wszystko co niemieckie musi być solidne.
Wyjątków nie ma, każda robota od początku do końca, bez wyłączania historii dla ludzkości tragicznych. Musiałem się dopytać o co z tym kultem Wilusia chodzi. Całą sprawę wyjaśnił mi mój gospodarz Terje. Człowiek bardzo rozpolitykowany, zażarty antykomunista, obieżyświat. Sądząc po fotografiach rozwieszonych w salonie, był wszędzie: od Patagonii po mauzoleum Lenina.
Aksla, już blisko
Był nawet w samym sercu rumuńskiej rewolucji w Timisoarze. Jest dobrym znajomym pastora Lászlo Tökèsa, od którego zaczęła się rumuńska rewolta, zakończona egzekucją Conducatora. Cóż takiego zaszło w Ãlesund, że tak ważną personą jest tu - wątpliwej reputacji - cesarz Niemiec.
Rzecz wydarzyła się 23 stycznia 1904 roku. Niefortunne połączenie huraganu z przypadkowo wznieconym pożarem spowodowało całkowitą destrukcję miasta. Huragan przenosił ogień z miejsca na miejsce, miejscowi ogniomistrze byli bezradni w rezultacie czego z miasta zabudowanego drewnianymi domami pozostało pogorzelisko, a 10000 mieszkańców miasta utraciło domostwa i cały dobytek.
Pierwszym, który udzielił pomocy zrozpaczonym alesundczykom, był nie kto inny, jak cesarz Wilhelm II, wytrwany żeglarz, łowiący łososie w pobliżu alesundzkich fiordów. Wysłane okręty Kaiserliche Marine udzieliły miastu wydatnej pomocy, transportując, leki, żywność, personel medyczny i inżynierski, a także składane baraki, w których tymczasowe schronienie znaleźli poszkodowani w pożarze mieszkańcy Ãlesund.
A potem pod nadzorem i z inspiracji niemieckich atchitektów powstało kamienne, secesyjne, czyli z niemiecka Jugendstil Ãlesund, tak różniące się od innych norweskich miast. Zatem szacunek dla niemieckiego dobroczyńcy uważam za całkowicie w Ãlesund uzasadniony. Można czasem napotkać porządnego Niemca z Hohenzollernów. Ale to ze świecą, którą podobno kopnęła krowa, co miało tak dramatyczny dla miasta skutek.
Inne tematy w dziale Rozmaitości