W sobotę minął równo rok od smierci Elżbiety II. Wiadomość o śmierci dopadła mnie na lotnisku w Cagliari. Najpierw miałem telefon z UK, a potem na lotniskowym wyświetlaczu pojawiła się ta smutna informacja. Cóż mozna było wówczas powiedzieć, czy napisać ? że skonczyła się pewna epoka, że nic już nie będzie takie same, że odeszła jedna z najwybitniejszych postaci w brytyjskiej i angielskiej historii ? Choć władzy posiadała mniej niż jakiś pośledni sekretarz rząd JKM d/s wspólnot gminnych. Jednak symbol trwania państwa i narodu, zwornik społeczeństwa, strażnik - kontynuator tradycji i kultury narodu, jednoczący naród wokół siebie, ostatni arbiter, znaczy czasem więcej i więcej uczynić potrafi niż ktoś posiadający realną władzę.
Mój ubiegłotygodniowy pobyt w Edynburgu, Glasgow i Glyngoyne nie miał związku z obchodami rocznicowymi, raczej z historycznymi badaniami whyskologicznymi, czyli nobilitowanym dziś szkockim bimbrownictwem. Mimo natłoku zadań i obowiązków w destylarniach Highlandu nie mogłem nie odwiedzić portu w Leith i nie wejść, po raz kolejny, na pokład Królewskiego Jachtu " Britannia " Nazwa jacht jest tu trochę myląca, bowiem jest to sporych rozmiarów, komfortowy statek zdolny do transoceanicznej żeglugi.
Jadalnia królewska
Dziś ten komfort i rozmiary nie robią takiego wrażenia jak 50 lat temu. Cóż czasy się zmieniają i dziś byle ruski " urka " obdarowny przez nowego cara polami naftowymi na Syberii, czy kopalniami niklu ma większy i bardziej komfortowy jacht. Jednak stary świat nie traci klasy i jacht Abramowicza, podczas prestiżowych regat koronowanych głów nie może cumować obok mniejszych i mniej wypasioonych jachtów. Musi cumować na redzie w Cannes. Bo po to w normalnych krajach istnieją elity, by " urkom ", " worom w zakonie " złodziejom i aferzystom pokazywać miejsce w szyku.
Salon słoneczny
Dlatego większą wagę ma dla mnie odwiedzenie " Britannii " niż picie samogonu z marynarzami na jachcie Deripaski.
Do 1971 roku w Royal Navy starym zwyczajem wydzielano marynarzom dzienną rację rumu. Widoczna beczka pochodzi z jachtu " Victoria & Albert III "
Royal Yacht " Britannia ", licząc od 1660 roku jest 83 jednostką w królewskiej flotylli jachtow. Pierwszy był żaglowiec " Mary " podarowany Karolowi II przez mieszkańców Amsterdamu. Po zezłomowaniu w 1939 roku jachtu " Victoria & Albert III " ( pierwszy nie żaglowiec w rodzie ) rodzina królewska, na czas wizyt w koloniach musiała wynajmować okręty Royal Navy. Taki stan rzeczy utrzymał się do 4 lutego 1952 roku, kiedy to Admiralicja dla podkreślenia faktu, iż Wielka Brytania dalej pozostaje imperium morskim zdecydowała się na budowę nowego pływającego pałacu zdolnego w pełnym komforcie przyjmować polityków i koronowane głowy na całym świecie, oraz przewozić koronowane głowy bez uszczerbku dla majestatu.
Sypialnia królowej
Sypialnia księcia Filipa
Specyfikację na budowę nowego jachtu podpisuje Jerzy VI w dniu 5 lutego. Niestety 6 lutego zmarł i siłą historii armatorem, zbudowanego w ciągu zaledwie jednego roku statku, została jego córka, Elżbieta.
Na mostku kapitańskim, jednak jacht " Britannia " mógł być dowodzony jedynie przez admirała. Co zrozumiałe z uwagi na pasazerkę.
Mesa admiralska
Mesa oficerska
Zamowienie otrzymała bardzo renomowana, szkocka stocznia w Clydebank, mająca już w dorobku słynny transatlantyk " Queen Mary " a później zbudowała nie mniej słynnego linera Queen Elisabeth 2 " Jacht " Brittania " był ostatnim statkiem zbudowanym według starych technologii, był nitowany. Próżno jednak znawcy technik okrętowych szukać będą w jego poszyciu nitów. Specjalne metody zagłowiania i 6 warstw specjalnej farby sprawia, że kadłub statku lśni i nikt nie domyśli się, że spajają go miliony nitów.
Pokład flagowy. Widoczne boksy na bandery
Tu trzeba nadmienić, że Jerzy VI gdyby nie zmarł 6 lutego, to zmarłby nieco póżniej ponieważ żył ze zdiagnozowanym rakiem płuc, oraz szykowany był do amputacji kończyn. Takie były zgubne skutki nałogu tytoniowego. Jerzy VI wypalał dziennie 2 - 3 paczki papierosów i brak papierosów w zasięgu jego wzroku powodował zawsze irytację króla, przeto kamerdynerzy rozkładali na dziennym, służbowym szlaku władcy w pałacu Buckingham i na zamku w Windsorze, papierosy gdzie tylko się dało.
Nie wykluczam, że Jerzy VI mógł być pierwowzorem palacza Barei, który na pytanie kierowniczki, czy pali ? odpowiadał - Pania Kierowniczko, ja palę, cały czas palę. Bareja mógł się dowiedzieć o największym brytyjskim palaczu, podczas kręcenia w Londynie scen do filmu " Miś " No, ale to przecież nie notka o Barei. Zapraszam czytelników na krótki rejs jachtem " Britannia " Gdzie miałem ze sobą aparat " Zorki 5 " i zrobiłem kilka zdjęć. To chyba kwestia z filmu " Rejs " Nawet koresponduje. Polskie kino najlepsze w świecie i dobre na każdą okazję, choć nie wiadomo o co w nim chodzi. A durnie w Wenecji i tak biją brawo przez kwadrans.
Tak zwany " garaż " Tu dopuszczono się fuszerki, nie wiadomo czy podczas projektowania jachtu, czy w fabryce Rolls Royce'a, bowiem królewskie auto można było garażować dopiero po zdjęciu zderzaka
Pub podoficerski
Gabinet królowej
Barek księcia Filipa
Mostek królewski. Widoczna drewniana bariera została dodana później w celu zapobieżenia podwiewania spódnic członkiniom królewskiwgo rodu, a podczas wizyt w Szkocji również członkom.
Mundur księcia Filipa
Kasyno oficerskie
Salon królewski
Jacht był projektowany również jako statek szpitalny, na wypadek konfliktu
Pralnia. Czynna całą dobę, bowiem oficerowie musieli zmieniać mundury czasem 3 - 6 razy dziennie.
Magiel. Tu nie plotkowano ponieważ obsługę stanowili marynarze
Inne tematy w dziale Rozmaitości