Tytuły notek z przewagą obrazów nad słowem pisanym zawsze musiały zawierać informację o udziale - w powstaniu notki - mojego aparatu Zorki 5. Od dziś kończę z tą praktyką. Doszedłem do wniosku, że w którymś momencie Zorki 5 stanie się bardziej popularny od mojego bloga, co po części już ma miejsce. Pretekst do zarzucenia tej praktyki jest dobry, bowiem niezwykłe miejsce, jakim jest zamek Książ, naoglądało się aparatów Zorki lub jemu podobnych ( niemieckich ) w takich ilościach, że jeden Zorki w te lub w te, różnicy nie robi.
Skąd taka konstatacja, że Książ już widział tego typu aparaty małoobrazkowe ? Sprawa jest dla mnie oczywista. Tuż po wojnie w zamku Książ urzędował sowiecki " trofiejnyj otriad " czyli zinstytucjonalizowana forma legalnego rabunku. Przez Książ przewinęła się znakomita część dóbr kultury Dolnego Śląska, by wylądować w wagonach jadących na wschód. Dlatego obecny wystrój zamku nie jest tożsamy z wystrojem z czasów rodu Hochbergów, którzy urzędowali tu przez kilka stuleci.
To co obserwujemy na Ukrainie, wywóz wszystkiego co wpadnie okupantom w ręce nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Takie rabunki są czymś dla Rosjan absolutnie normalnym. To ma dla nich formę całkowicie legalną. Nagroda za trudy wojny. To idzie od góry do dołu. Od rowerów i zegarków ( obecnie sedesów ) rabowanych przez " riadawych " po kilka wagonów mebli, obrazów, dywanów kosztowności wywiezionych przez marszałka Żukowa, jako prywatne trofeum wojenne.
Tak widział to Aleksander Sołzenicyn
w utworze " Pruskie noce "
Poprzez dym i poprzez popiół
Ciągną zdobywcy Europy,
Ciężarówki wiozą łup:
Odkurzacze, wino, buty,
Graty, obrazy i ciuchy,
Bluzki, garnki, broszki, dzwonki
I maszyny z obcą czcionką,
Ser, kiełbasę i słoninę,
Wszystko, co się dało wynieść,
I widelce i firanki,
Łyżki, spinki, szklanki, klamki
Stalin oczywiście walczył z tym zjawiskiem, rozstrzeliwując kilku generałów powiązanych z Żukowem, jednak powód jego " praworządności " był zgoła inny. To było celowanie w Żukowa, który za nadto urósł i już zaczął iść drogą Tuchaczewskiego, wysłany najpierw na dowództwo okręgu odesskiego, a potem jeszcze mniej znaczącego, zauralskiego. Jednak Stalinowi brakowało już pazura z lat 30 - tych, zestarzał się przez co Żukow uniknął " pozowania na ściance " Oczywiście Żukow i rosyjska, genetyczna skłonność do gwałtów i rabunków nie może być tematem notki.
Tematem powinna być ostatnia pani na Książu, dziś powiedzielibyśmy celebrytka, która wspaniale prezentowałaby się na współczesnych ściankach. Maria Teresa Olivia Cornvalis - West, księżna Pless, żona Hansa Henryka XV hrabiego Hochberga, księcia pszczyńskiego i barona na zamku Książ. Maria Cornvalis - West zgodnie z zachowanymi relacjami osób z ówczesnych europejskich arystokratycznych elit, z obrazów i fotografii, była osobą obsolutnie piękną. Jak się podejrzewa mogła nawet rozpalić namiętność u biseksualnego cesarza Niemiec, Wilhelma II, który prywatnie wraz z późniejszym angielskim królem Edwardem VII, był jej kumem.
Księżniczka Daisy, jak ją nazywano urodziła się w Walii, w rodzinie o doskonałym pochodzeniu i koneksjach, choć zubożałą. Była chyba odpryskową ofiarą " idée fixe " księcia Alberta, który ubzdurał sobie, że mariaże angielskich panien z niemieckimi arytstokratmi wniosą w prusacką ponurą monarchię nieco angielskiego luzu, liberalizmu i co najważniejsze pozwolą stworzyć w Niemczech parlamentaryzm w typie angielskim. Pierwszą ofiarą tego typu idei była cesarzowa Wiktoria, córka księcia Alberta i królowej Wiktorii, wydana za mąż za póżniejszego 99 - dniowego cesarza Fryderyka III.
Choć związek Wiktorii i Fryderyka był mariażem politycznym, to prywatnie małżonkowie byli kochającą się, oddaną sobie parą. Niestety cesarzem został wnuk Alberta i królowej Wiktorii, Wilhelm II. Ze zliberalizowania monarchii Hochenzollernów wyszły nici. Choć księżna Daisy próbowała coś w tym zakresie robić, czarując cesarza Wilhelma. Mimo niepowodzeń w owej dziwnej " misji " sporo dla ludzi w Książu, w przemysłowym Wałbrzychu i na całym Dolnym Śląsku zrobiła. Zachowała się jak prawdziwa angielska arystokratka rzucając się w wir działalności charytatywnej, zakładając ochronki, szkoły dla panien, a podczas wojny służąc jako prosta pielęgniarka w pociągach sanitarnych.
Niezbyt szczęśliwa w małżeństwie lubiła się również bawić, czarować i podróżować. No i pozostawiła całkiem udany dorobek literacki w postaci pamiętników, będących dziś bezcennym źródłem informacji o czasach w których żyła. Życie to jednak nie bajka o Kopciuszkach. Żywot zakończyła w nędzy i ubóstwie, umierając w 1943 roku w Wałbrzychu, w dzień po swoich urodzinach. A na koniec, nie będąc już niczego świadoma, zasmakowała " ruskiego mira " wyrzucona z trumny przez sołdatów z " trofiejnych otriadów " poszukujących w grobowej krypcie Hochbergów zegarków i biżuterii. Bo chyba nie rowerów ?
Ciąg dalszy peregrynacji po czesko - polskim pograniczu nastąpi.
Kaplica grobowa Hochbergów
Wejście do krypty
Inne tematy w dziale Rozmaitości