Wprawdzie europoseł i były minister w rządzie PO, Radosław Sikorski nie zajął jeszcze stanowiska w kwestii podziękowań za wysadzenie mostu krymskiego, więc ja w zastępstwie zmuszony jestem podjąć się tej niewdzięcznej roli ( a niech mi skaczą do gardeł jak jemu ) i uznać, że to robota rosyjskich służb. Być może to próba sił między służbami, a wojskiem, a może pretekst do oskarżenia Ukrainy o terroryzm państwowy. Takie próby machina propagandowa Kremla podjęła od razu. W tej wojnie niestety Rosjanom wolno więcej. Ostrzał rakietowy szpitali i osiedli, czy infrastruktury cywilnej jest w wykonaniu Rosjan normalnym, dopuszczalnym podczas wojny działaniem, natomiast takie same działania Ukrainy przekładałyby się na zakłamanym Zachodzie, szczególnie wśród Niemców, na fatalny pijar Ukrainy. Z tego względu wysadzenie tego mostu jest Ukrainie do niczego nie potrzebne. Dwa przęsła opadły do wody, ale most drogowy i kolejowy już działa. Gdyby wysadzono kilka przęseł z mostu kolejowego i drogowego, wyłączając most z eksploatacji na dłuższy okres czasu, to miałoby sens. Również użycie do takiego zadania - przez służby specjalne Ukrainy - nieświadomego niczego człowieka, nie mieści mi się w głowie. To raczej typowy modus operandi FSB. ( vide zamachy bombowe na budynki mieszkalne w Rosji, służące za pretekst do wojny z Czeczenią ) Ten człowiek realizował od lat normalne przewozy towarowe i fatalny ładunek mógł być po prostu zwykłym zleceniem jakiejś zwykłej spedycji, również nieświadomej niczego, a zleceniodawcą cargo mógł być najzwyklejszy Iwan Iwanowicz, a tych w Rosji najwięcej. Inna budząca wątpliwości kwestia, to wpuszczenie takiego ładunku na tak pilnie strzeżony obiekt. Tam przecież muszą być psy szkolone do wykrywania materiałów wybuchowych, muszą być żołnierze wyposażeni w detektory materiałów wybuchowych. To jest bardzo dziwne, nawet uwzględniając typowy, wszechobecny ruski bardak. Samo zaś zsynchronizowanie przejazdu ciężarówki, ze stojącym, bądź jadącym po moście składem cystern, to już dla służb sprawa dziecinna. Dowiemy się wkrótce, bowiem w takich operacjach zawsze uczestniczy jakiś " pułkownik Litwinienko " który w trosce o własne życie i zdrowie, wcześniej lub później puszcza farbę. Ale póki co poczekajmy na info od Radka, pani Anne pewnie wyszła na ploteczki po Chobielinie, jak to przy sobocie i miejmy nadzieję, że zapomniała kluczy od barku ministra Radosława, naszego kieszonkowego Klemensa Metternicha.
Inne tematy w dziale Polityka